Tamtego dnia nie miałam czasu w długie rozmyślania. Decyzja zapadła nagle, ale nie zrodziła się z gniewu, tylko z lat bólu, rozczarowania i wyczerpania. Wyrzuciłam teściową z naszego domu i dziś, gdy o tym opowiadam, nie żałuję.
Nazywam się Agata. Mam trzydzieści sześć lat. Razem z mężem Krzysztofem budowaliśmy naszą małą rodzinę: troje dzieci jedyną córkę Zosię oraz bliźniaków Bartka i Filipa. Nasze życie było pełne trudności, ale i miłości, i wspólnoty. Byliśmy szczęśliwi, aż pewnego dnia wszystko się zmieniło.
Krzysztof zginął w wypadku samochodowym. Pamiętam ten telefon chłodny głos pracownika szpitala kazał mi natychmiast przyjechać. Gdy dotarłam, było już za późno. W tamtej chwili świat zawalił mi się na głowę. Zostałam sama z trójką dzieci, bez oparcia, jakim był mąż.
Wtedy pożałowałam teściowej, Jadwigi. Była już starsza, a samotność mogła ją złamać. Miała trudny charakter: surowa, wiecznie krytykująca, czasem nie do zniesienia. Ale powtarzałam sobie: *To matka Krzysztofa. Dla jego pamięci muszę się nią zająć, choćby to było trudne*. Zaproponowałam, by zamieszkała z nami. Mimo iż miała zamężną córkę, Martę, która mieszkała w sąsiednim mieście, nikt nie zaproponował, by się do nich wyprowadziła.
Nasze życie pod jednym dachem nie było łatwe. Pracowałam, a na moich barkach spoczywała cała domowa odpowiedzialność: dzieci, sprzątanie, finanse wszystko. Pieniądze, które z trudem zarabiałam, chowałam zawsze do małej szufladki w starej szafie. Marzyłam, by odłożyć choć trochę na przyszłość moich dzieci.
Ale coś było nie tak. Za każdym razem, gdy sięgałam po pieniądze, było ich mniej, niż powinno. Najpierw myślałam, iż się pomyliłam. Potem, iż może wydałam i zapomniałam. Ale miesiąc za miesiącem sytuacja się powtarzała. Im więcej odkładałam, tym więcej znikało. Powoli traciłam rozum. Przez pół roku nie wiedziałam, kto je zabiera.
Aż nadszedł dzień, gdy wszystko wyszło na jaw. Miałam iść do pracy, ale źle się poczułam i zostałam w domu. Postanowiłam odpocząć i wyjść później. Nagle usłyszałam głos Jadwigi. Rozmawiała przez telefon. Nie chciałam podsłuchiwać, ale jej podniesiony ton zmusił mnie, bym się zatrzymała.
Mówiła z jakimś mężczyzną.
Tak, już wysłałam. Pieniądze muszą dotrzeć szybko. Przekażesz Marcie. Mówiła, iż chce kupić nowe meble
W tamtej chwili serce zamarło mi w piersi. Wszystko stało się jasne. Pieniądze, które z trudem oszczędzałam, potajemnie wysyłała swojej córce. Pieniądze, które miały być przyszłością moich dzieci, znikały, by ułatwić życie komuś innemu.
Usiadłam i zapłakałam. Ale te łzy nie były już łzami rozpaczy, tylko siły. Zrozumiałam: dość. Latami próbowałam być cierpliwa, wyrozumiała, powtarzając sobie: *Ona też jest matką, ona też cierpi*. Ale tamtego dnia dotarło do mnie: nie mogę pozwolić, by okradała przyszłość moich dzieci.
Gdy wyszła z pokoju, stanęłam przed nią.
Jadwigo, wszystko słyszałam. Wiem, gdzie znikają moje pieniądze.
Spojrzała na mnie zaskoczona, próbując się tłumaczyć.
Agata, ty nie rozumiesz Marta tyle potrzebuje. Chciałam jej tylko pomóc.
Patrzyłam jej prosto w oczy.
A moje dzieci? Pomyślałaś o nich? Myślisz, iż Krzysztof, który teraz patrzy na nas z nieba, chciałby, by przyszłość jego dzieci była okradana tylko dlatego, iż twoja córka chce nowe meble?
Jadwiga milczała. W jej oczach widziałam mieszaninę gniewu i wstydu. Ale dla mnie to już nie miało znaczenia. Wypowiedziałam ostatnie słowa:
Ten dom nie jest już twoim miejscem. Spakuj się i wyjdź.
Tamtego dnia wyrzuciłam ją z naszego domu. Może ktoś mnie zrozumie, może nie. Ale jestem pewna, iż postąpiłam słusznie. Nie mogłam dłużej żyć z poczuciem niesprawiedliwości. Musiałam chronić moje dzieci, ich przyszłość, ich spokój.
Od tamtej pory jestem jedynym filarem tej rodziny. Tak, to trudne. Ale wiem jedno: jeżeli Jadwiga pewnego dnia zatęskni za wnukami i zechce je zobaczyć, nie zabronię. Dzieci nie są winne naszym konfliktom. Kochają babcię i nie odbiorę im tej miłości.
Ale moja decyzja jest ostateczna. Nigdy więcej nie pozwolę, by ktoś zabierał to, co ja i moje dzieci z takim trudem staramy się zbudować.
Dziś, opowiadając tę historię, chcę też usłyszeć wasze zdanie. Czy postąpiłam słusznie, wyrzucając teściową? Czy powinnam znów okazać współczucie, jak lata temu? Ale głęboko w sercu wiem: tym razem wybrałam adekwatną drogę.