Wynoś się z mojego domu natychmiast! Nie zniosę już dłużej mojej siostry i jej dzieci! krzyknąłem, gdy moja cierpliwość się skończyła.
Kasia, wynoś się z mojego mieszkania, i to natychmiast! nie mogłem już znieść mojej siostry i jej trójki rozwydrzonych urwisów.
W małym miasteczku pod Poznaniem, gdzie poranny gwar targowiska miesza się z zapachem świeżych drożdżówek, moje życie w wieku 40 lat zamieniło się w cyrk przez moją siostrę. Nazywam się Marek, mieszkam sam w swoim dwupokojowym mieszkaniu, które z trudem spłaciłem po rozwodzie. Ale moja młodsza siostra, Kasia, jej trzech synów i jej wieczna lekkomyślność sprawiły, iż w końcu straciłem cierpliwość. Wczoraj rzuciłem jej w drzwiach: Spadaj stąd, już! a teraz zastanawiam się, czy postąpiłem słusznie. Ale szczerze? Miałem już dość.
**Siostra, która była bliska**
Kasia jest pięć lat młodsza ode mnie. Zawsze byliśmy blisko, mimo iż mieliśmy zupełnie różne charaktery. Ja zorganizowany, pracowity, zawsze dźwigający wszystko na swoich barkach. Ona lekka, wiecznie szukająca lepszego życia. Jej trzej synowie mają trzech różnych ojców: Bartek ma 12 lat, Kacper 8, a Franek 5. Mieszkała w wynajętej kawalerce, żyła z dorywczych prac, a ja zawsze jej pomagałem dawałem złotówki, robiłem zakupy, kupowałem ubrania dla dzieci. Kiedy poprosiła, by została u mnie tylko dwa tygodnie, nie umiałem odmówić. Minęły już trzy miesiące.
Moje mieszkanie to moja oaza. Po rozwodzie zainwestowałem w nie wszystko: remont, meble, wygodę. Pracuję jako recepcjonista w hotelu, a moje życie to porządek i stabilność. Ale odkąd Kasia i jej banda się wprowadzili, mój dom zamienił się w pole bitwy. Jej diabliki biegają po korytarzu, wrzeszczą, niszczą wszystko, mazają po ścianach. Kasia zamiast ich wychowywać, wpatruje się w telefon albo znika na chwilę, zostawiając mi ich na głowie.
**Chaos, który zniszczył mój azyl**
Już pierwszego dnia zrozumiałem swój błąd. Bartek, najstarszy, odpowiada mi bez szacunku, Kacper pobazgrał ściany, a Franek rozsmarowuje zupę po całym stole. Nie słuchają ani Kasi, ani mnie jakby przywykli, iż matka włóczy ich od faceta do faceta, a moje mieszkanie to tylko kolejny przystanek. Kasia nigdy nie sprząta, nie gotuje, nie pomaga. Marek, jesteś sam, więc co ci to szkodzi? mówi. A ja duszę się pod ciężarem jej bezczelności.
Moje mieszkanie wygląda jak wysypisko. Brudne talerze w zlewie, zabawki rozrzucone wszędzie, ślady czekolady na kanapie. Wracam z pracy i zamiast odpocząć, szoruję podłogę, gotuję dla pięciu osób, próbuję uciszyć dzieciaki. Kasia? Śpi albo gada przez telefon. Gdy proszę, żeby posprzątała, przewraca oczami: Oj, Marek, nie zaczynaj znowu, jestem zmęczona. Zmęczona? Czym? Życiem na mój koszt?
**Ostatnia kropla**
Wczoraj, gdy wróciłem, nie poznałem własnego mieszkania. Jej dzieci biegały jak szalone, jedno z nich prawie mnie przewróciło. W kuchni stos brudnych naczyń, w salonie sok rozlany na dywan. Kasia wylegiwała się na kanapie, wpatrzona w telefon. Eksplodowałem: Kasia, wynoś się stąd, i to szybko! Spojrzała na mnie jak na wariata: Serio? Mam iść gdzieś z dziećmi? Odparłem, iż to nie mój problem, ale w środku drżałem. Jej dzieci stały jak wryte, patrząc na nas, i zrobiło mi się ich żal. Ale nie mogłem już dłużej.
Dałem jej tydzień na znalezienie mieszkania. Rozpłakała się, mówiąc, iż jestem okrutny, iż porzucam własną siostrę. Ale gdzie była jej troska, gdy niszczyła mój dom? Gdzie była wdzięczność za wszystko, co dla niej zrobiłem? Koleżanki mówią: Marek, masz rację, przestań ich utrzymywać. Ale moja matka, gdy dowiedziała się o kłótni, dzwoni z błaganiami: Nie wyrzucaj jej na ulicę, ma dzieci. A ja? Czy nie zasługuję na spokój?
**Strach i postanowienie**
Boję się, iż przesadziłem. Kasia i jej dzieci są naprawdę w trudnej sytuacji, a ja czuję się winny, zwłaszcza wobec siostrzeńców. Ale nie mogę się poświęcać dla jej lekkomyślności. Moje mieszkanie to wszystko, co mam, i nie pozwolę, by stało się śmietnikiem jej bałaganu. Zaproponowałem pomoc w znalezieniu lokum, ale odmówiła: Chcesz się nas po prostu pozbyć. Może i tak. I co z tego?
Nie wiem, jak minie ten tydzień. Czy mama mi wybaczy? Czy Kasia zrozumie, iż to ona doprowadziła do tej sytuacji? Czy zostanę tym złym bratem, który wyrzucił rodzinę na bruk? Ale jedno jest pewne mam dość bycia ich wybawcą. W wieku 40 lat chcę żyć u siebie, w porządku, oddychać swobodnie, bez tego, by ktoś deptał moje granice.
**Moje wołanie o wolność**
Ta historia to moje prawo do własnego życia. Kasia może i kocha swoje dzieci, ale jej nieodpowiedzialność niszczy mój spokój. Jej chłopcy może nie są winni, ale ja nie mogę być ich ojcem. W wieku 40 lat chcę odzyskać swoje mieszkanie, swoją ciszę, swoją godność. Ta decyzja będzie bolesna, ale nie ustąpię. Jestem Marek i wybieram siebie choćby jeżeli to złamie serce mojej siostry.













