Magda Gessler od lat z powodzeniem prowadzi "U Fukiera". Jak możemy przeczytać na stronie internetowej, lokal jest najstarszą restauracją w Warszawie z tradycją sięgającą początku XVI wieku. Miejsce znajdujące się na Starym Mieście wielokrotnie było wyróżniane przez "Guide Michelin" i jest dumą gwiazdy TVN, czego nie ukrywała podczas udzielnych wywiadów. Ze względu na dużą renomę restauracji zdecydowałem się skorzystać ze specjalnej oferty przygotowanej dla klientów lokalu w walentynki. Nie obyło się bez zaskoczeń.
REKLAMA
Zobacz wideo Gwiazdy bawiły się na urodzinach Lary Gessler
Magda Gessler spogląda na gości restauracji. Wystrój "U Fukiera" robi wrażenie
14 lutego zagościłem na walentynkowej kolacji w restauracji Magdy Gessler "U Fukiera". Do lokalu wszedłem przez duże, masywne drzwi. Po przekroczeniu progu gwałtownie przywitała mnie obsługa. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się jednak, iż nie ma mnie na liście gości, pomimo dzień wcześniej wpłaconej zaliczki. Na szczęście kłopotliwą sytuację udało się gwałtownie rozwiązać po sprawdzeniu przesłanego na maila potwierdzenia przelewu. Następnie zostałem skierowany do sali, gdzie wskazano mi stolik, przy którym mogłem zasiąść i oczekiwać na potrawy.
Wnętrze "U Fukiera" sprawia pozytywne wrażenie. Gessler starała się w lokalu zachować oryginalny charakter wiekowej kamienicy. Ściany zdobią zabytkowe figurki i fotografie. W lokalu wisi wiele obrazów, jednak jeden przekłuwa szczególną uwagę. Możemy na nim zobaczyć Magdę Gessler w nieco młodszym wydaniu. Dzieło przestawiające restauratorkę można ujrzeć za szklanym wazonem z czerwonymi ciętymi kwiatami. Widok przypomina ołtarz ku czci gwiazdy. Dzięki temu każdy z zasiadających gości wie, kto tu rządzi.
"U Fukiera" - ceny, dania i czas realizacji zamówień
Walentynkowa kolacja u Magdy Gessler zdecydowanie nie należała do najtańszych. Koszt za jedną osobę wynosił 390 złotych. Do tego należało doliczyć 10 procent ceny za serwis. Przed dokonaniem rezerwacji należało wpłacić zaliczkę na poczet kolacji w kwocie 100 złotych od osoby. Do wyboru były dwa warianty menu degustacyjnego, a swoją decyzję co do potraw należało zamieścić w mailu zawierającym potwierdzenie przelewu. Pierwsza z dostępnych opcji menu to:
Koktajl mango-awokado z lekko pikantną krewetką pod pianką z pomarańczy
Aksamitny krem ze szparagów i szpinaku z nutą chili, obsypany chrustem z pora, oprószony pudrem z bekonu, do tego kawior ze słodkiej marchwi
Comber z sarny na kremowym purée z selera i karczochów i aromatycznym demi glace z palonych warzyw z dodatkiem jeżyn, w towarzystwie grzybów i jarmużu
Filet z jesiotra na makaronie z sepią, muśnięty miłosnym sosem z ostryg i muli, do tego pocałunek brokułów dekorowanych czerwonym kawiorem
Słodkie serce pełne truskawkowej rozkoszy z płynną niespodzianką w środku
Do wyboru było również drugie menu, które zawierało całkowicie inne opcje od pierwszego.
Tańcząca salsa z mango i awokado z ostrą papryką i pieczonym bakłażanem ukrytym pod pianką z pomarańczy
Aksamitny krem ze szparagów i szpinaku z nutą chili, obsypany chrustem z pora, do tego kawior ze słodkiej marchwi
Warzywny szaszłyk z grzybami shitake na delikatnym musie z selera i aromatycznym demi glace z palonych warzyw z wiśniową pianką i płatkami róż
Suszone pomidory, aromatyczny czosnek, szpinak i kruszone tofu z pistacjami splecione makaronem
Mocno owocowy sorbet na galaretce z wina i czerwonych owoców oblany karmelem z brandy
Żadne z oferowanych menu nie zawierało w sobie niczego do picia, dlatego, gdy dotarłem do stolika, w pierwszej kolejności podano mi kartę napojów. Do wyboru były drinki, które można było dopasować do serwowanych dań. Koszt pięciu to 195 złotych od osoby. Ja zdecydowałem się natomiast na zimową herbatę za zaskakująco niską cenę 23 złote. Przyniesiony do stolika czajniczek zawierał ciepły napój z plastrem pomarańczy. Był smaczny, choć z torebki.
Po kilku minutach oczekiwaniach do stolika podano danie otwierające kolację z wybranego przeze mnie pierwszego menu. Koktajl mango-awokado z lekko pikantną krewetką pod pianką z pomarańczy smakował świeżo i soczyście. Kolejne dania pojawiały się średnio co pół godziny, a w międzyczasie do kolacji przygrywał muzyk na trąbce, który czasem wymieniał instrument na skrzypce. Kolejnym zaserwowanym daniem był krem ze szparagów i szpinaku z nutą chili. W potrawie dobrze były wyczuwalne szparagi, natomiast ciężko było odczuć choć odrobinę ostrości. Nieco dłuższą chwilę należało odczekać na comber z sarny. Danie nie przypadło mi do gustu ze względu na swój mdły smak. Zdecydowanie brakowało mu wyrazistości. Bardziej smakował mi filet z jesiotra, w którym można było wyczuć nuty owoców morza. Na koniec podano deser, który szczególnie pozytywnie mnie zaskoczył. Sernikowe serce lekko posypane opiłkami złota zdecydowanie podbiło moje podniebienie. Po przekrojeniu deseru można było zasmakować owocowej konfitury.
"U Fukiera" - podsumowanie walentynkowej kolacji. Jaka cena za wszystko?
Podsumowując: walentynkowa kolacja w lokalu Magdy Gessler była dość specyficzna. Kuchnia była delikatna, charakteryzująca się produktami dobrej jakości i zdecydowanie dla wysublimowanych podniebień. Obsługa pomocna i pomimo małych wpadek, jak ta z niezapisaniem mnie na listę gości, nie uświadczyłem żadnych nieprzyjemnych sytuacji. Co warto przypomnieć, problem gwałtownie rozwiązano i przeproszono mnie za zaistniałą pomyłkę. Cena za całą kolację zdecydowanie nie należała do niskich. Za całość zapłaciłem 454 złote i 30 groszy, co uważam za wygórowaną kwotę.