Wybraliśmy najlepsze role w dorobku Vala Kilmera

filmweb.pl 3 tygodni temu
Zdjęcie: plakat


Dziś rano z Los Angeles dotarła do nas smutna wiadomość. W wieku 65 lat zmarł Val Kilmer - wielka gwiazda hollywoodzkiego kina lat 80. i 90. Aby uczcić pamięć aktora, wybraliśmy jego pięć niezapomnianych ról.

Nick Rivers - "Ściśle tajne"


Val Kilmer pamiętany jest głównie za sprawą ról w dramatach ("The Doors") i w kinie sensacyjnym ("Gorączka"). Łatwo więc zapomnieć, iż był też świetnym aktorem komediowym. Jego talent najlepiej wykorzystali bracia David i Jerry Zuckerowie. Panowie byli już po sukcesie "Czy leci z nami pilot" i mogli sobie pozwolić na zaangażowanie do głównej roli nieznanego aktora teatralnego, jakim był wówczas Kilmer. Ryzyko opłaciło się. "Ściśle tajne" to absurdalna komedia o czasach zimnej wojny. Przyszły gwiazdor "Top Gun" wcielił się w gwiazdę rocka, która zostaje zaproszona do NRD na koncert i w efekcie wplątuje się w szpiegowską aferę. Fantastyczne gagi w połączeniu z nieposkromionym żywiołem komediowym Kilmera sprawiły, iż "Ściśle tajne" przeszło do historii gatunku. To zdecydowanie jedna z najlepszych amerykańskich komedii lat 80. XX wieku.


Iceman - "Top Gun"


Choć dla wielu oryginalny "Top Gun" ma oblicze przede wszystkim Toma Cruise’a, warto pamiętać, iż konkurencyjne miejsce w kokpicie myśliwca było dla Vala Kilmera jednym z ważniejszych doświadczeń w jego aktorskiej karierze. Nie tylko dlatego, iż po występach w "Ściśle tajne" i "Prawdziwym geniuszu" rola Icemana pozwoliła mu z drzwiami wejść do ekstraklasy hollywoodzkiego kina akcji. W filmie Tony’ego Scotta Kilmer wypracował też nowy model pewnego siebie, charyzmatycznego bohatera, który – z adekwatnymi przesunięciami – służył mu będzie przez kolejne dekady. Szczęśliwie dla Kilmera, scenarzyści filmu o podniebnych akrobacjach obdarowali jego postać też wspaniałą niejednoznacznością. W jej obliczu widz musi zadać sobie pytanie o naturę relacji Mavericka z Icemanem. Rywale, kumple czy, jak twierdzi w legendarnej już interpretacji Quentin Tarantino, niespełnieni kochankowie? Dla tworzącego film Tony’ego Scotta złożone piękno męskiej relacji rozkłada się po równo w tych trzech szufladkach.


Jim Morrison - "The Doors"


Choć do roli Jima Morrisona w "The Doors" Olivera Stone'a typowani byli m.in. Tom Cruise, John Travolta czy Michael Hutchence z INXS, trudno wyobrazić sobie lepszy wybór niż Val Kilmer. Aktor nie tylko upodobnił się do swojego bohatera fizycznie. Przez sześć miesięcy codziennie uczył się piosenek – 15 z nich mogliśmy usłyszeć w filmie. Producent Paul A. Rothchild, z którym miał spędzić setki godzin, opowiadał mu o Morrisonie, ale przede wszystkim pomógł mu adekwatnie interpretować utwory. Efekt był tak dobry, iż choćby członkowie zespołu nie byli w stanie odróżnić głosu Kilmera od głosu zmarłego w 1971 roku wokalisty, a zdaniem krytyków muzycznych aktor mógł śmiało ruszać w trasę koncertową z The Doors.


Doc Holliday - "Tombstone"


Doc Holliday z "Tombstone" to bohater utkany z paradoksów. Naznaczony piętnem tragizmu nieuleczalnie chory gruźlik, a zarazem szybki jak błyskawica, śmiertelnie niebezpieczny rewolwerowiec. Złotousty cynik, który w głębi duszy jest romantykiem – wiernym przyjacielem, gotowym poświęcić wszystko dla Wyatta Earpa (Kurt Russell). Kilmer z wyczuciem balansuje na ekranie między ironią a powagą, brawurą a melancholią. Jego gra jest pełna subtelnych gestów i detali, od południowego akcentu po wyczerpanie malujące się w oczach. Świetna rola w jednym z najlepszych westernów lat 90.


Chris Shiherlis - "Gorączka"


Wiadomo: "Gorączka" to film, w którym grają na raz Al Pacino i Robert De Niro. Nie zostawia to wiele miejsca w kadrze dla innych aktorów. A jednak Val Kilmer jako Chris Shiherlis wykraja dla siebie kawał ekranu: po części charakterystyczną fryzurą, po części popisem obsługi karabinu maszynowego, a po części czystą charyzmą. Shiherlis to postać rozdarta: z jednej strony filar złodziejskiej ekipy Neila McCauleya (De Niro) i kochający mąż Charlene (Ashley Judd), z drugiej adrenalinowy ćpun i hazardzista. Kilmer ma więc w co się wgryzać, wspaniale lawirując między przeciwnościami: w jednej chwili bezwzględnie egzekwuje zaplanowany co do minuty skok, w drugiej symboliczny "tata" McCauley musi postawić go do pionu i utrzymać w ryzach trzeszczącą w szwach rodzinę młodszego kolegi. Cały ten dramatyzm kumuluje w scenie, w której Kilmer i Ashley Judd rozmawiają spojrzeniami, a przez twarz Shiherlisa w ciągu kilkunastu sekund przelewa się cały kalejdoskop emocji: jest tu radość, miłość, zaskoczenie, zawód, gorycz i może choćby jedna z trudem połknięta łezka. Pacino i De Niro mogą być dumni.

Idź do oryginalnego materiału