Jednym z najważniejszych tytułów berlińskiej sekcji Perspektywy okazał się film Wszystko w porządku. Debiut reżyserski Bálinta Dániela Sósa jest często opisywany jako węgierska odpowiedź na Anatomię Upadku, serial Dojrzewanie czy twórczość Krzysztofa Kieślowskiego. Jednak, czy rzeczywiście to dramat warty uwagi?
Ojciec jest jedynym świadkiem tragedii spowodowanej przez swojego syna. Wie, jakie konsekwencje grożą zarówno mu, jak i jego synowi, kiedy postanowią zeznawać zgodnie z prawą. Chłopak ma ukończone 12 lat, a węgierskie prawo zwalnia z odpowiedzialności karnej jedynie osoby poniżej tego wieku. Czy skłamać w obronie syna, czy ujawnić prawdę, która może na zawsze zmienić życie dziecka? Sós ubiera w szaty greckiej tragedii dylematy, które na co dzień towarzyszą rodzicielstwu, precyzyjnie trafia w kwestie zaufania i paradoksy przy przestrzeganiu norm społecznych.
Sam pomysł wydaje się wyjęty ze złotej ery Hollywood. Produkcje z tamtej epoki charakteryzowały z pozoru proste fabuły, która trzymałe widza w napięciu i okazywały się ukrytym komentarzem społecznym. Dobrym przykładem byłby film Dwunastu gniewnych ludzi. Węgierski debiutant nie ma aż takiego warsztatu jak Sidney Lumet, ale na pewno podpatrzył od niego jak budować odpowiednie napięcie oraz dyskomfort u widza. Twórcy nie decydują się na moralizatorską opowieść o tym, iż kłamstwo ma krótkie nogi, a czarno-biały kryminalny dramat społeczny.
Film to mozaika świetnie i pomysłowo zrealizowanych scen, co sprawia, iż choćby gdy możemy się spodziewać, dokąd zmierza ta fabuła, nieustannie trzyma w nas napięciu. Reżyser wymyśla co raz kolejne sytuacje uprzykrzające życie głównym bohaterom i wydające się bez wyjścia. Ukazana intryga to w pewnym sensie hołd dla rodzicielstwa. Pokazuje, jak ogromnej odpowiedzialności ono wymaga, a także poświęceń dla najbliższych. Obraz rodziny nie jest jednak przesłodzony. W głównych bohaterach widzimy sprzeczności charakterów oraz różnice pokoleniowe doprowadzające do ograniczonego, często niezręcznego dialogu pomiędzy ojcem a synem.
kadr z filmuPo śmierci żony, samotny ojciec próbuje ułożyć swoje życie na nowo, kiedy syn przez cały czas nie może się pogodzić z odejściem matki. Dénes nie lubi towarzystwa dzieci, które ciągle mu dokuczają, a swoje emocje wyładowuje jedynie poprzez agresję. Obaj Panowie mają spore trudności w panowaniu nad swoimi emocjami. Rodzic momentami potrafi być wybuchowy i zaczyna poniżać czy krzyczeć na swojego syna. Z tego powodu ten całkowicie zamyka się w sobie i nie ma ochoty dzielić się swoimi trudnymi emocjami czy wahaniem nastrojów. Sándor szuka sposobów, by pomóc synowi, ale robi to nieudolnie. Wielokrotnie jego znajomi radzą, by wziął dziecko do psychologa, ale wiązałoby się to z przyznaniem się do prawdy.
Historia ta ukazuje pewne patologie obowiązującego prawa. Dziecko, które ukończyło 12 lat, musi odpowiadać karnie za przestępstwo. Gdyby jednak było o miesiąc czy dwa młodsze nie mogłoby. Regulamin firmy nie pozwala na przyznanie urlopu dla matki dziecka, które ucierpiało w wypadku, ale nieuzasadniona premia dla kolegów jest już okej. Widzimy dużo sytuacji, gdzie konieczne staje się działanie „na czarno”, ponieważ obowiązujące prawo i instytucje nie są wrażliwe na problemy zwykłych ludzi.
kadr z filmuWarto zaznaczyć, iż jest to wyłącznie przygnębiającą opowieść. Znajdziemy w niej sporo tragikomicznych momentów, będących zabawniejsze niż nie jedna komedia. O ile seans trwa tylko 80 minut, to podczas trwania napisów końcowych przychodzi refleksja, iż z jakiegoś powodu nie szczególnie zapada w pamięć. Wynika to przede wszystkim z zakończenia, które marnuje potencjał opowiadanej historii. Poza tym, mamy do czynienia z bardzo udanym kinem psychologicznym. Z chęcią obejrzałbym więcej produkcji takich jak ta oraz przyszłe projekty tego reżysera.
Fot. główna: fidelio.hu
















