WŚRÓD NOCNEJ CISZY. Skrzyżowanie “Punishera” i “Johna Wicka” w filmie akcji bez dialogów

film.org.pl 3 dni temu

Kino od zawsze uwielbia pokazywać mścicieli i dokonywaną przez nich zemstę. Nie dziwi więc, iż po tę fabularną kliszę postanowił sięgnąć również John Woo, ekspert od ekwilibrystycznego kina akcji, w którym sceny strzelanin, pościgów i bójek są tyleż widowiskowe, co nierealistyczne, choćby biorąc poprawkę na konwencje gatunkowe. Azjatycki twórca swój ostatni amerykański film zrealizował w 2003 roku („Zapłata” z Benem Affleckiem). „Wśród nocnej ciszy” stanowi więc jego powrót po dwudziestu latach do ojczyzny hamburgerów. Powrót w gruncie rzeczy kameralny i dość przyziemny, w odróżnieniu od wcześniejszych propozycji reżysera, ale po kolei.

W dzień Wigilii Bożego Narodzenia, na skutek porachunków gangów, ginie syn Briana (Joel Kinnaman) i Sayi (Catalina Sandino Moreno). Zrozpaczony ojciec rusza w pogoń za przestępcami, ale zostaje postrzelony w gardło. Cudem uratowany, po wylizaniu się z ran, pozbawiony głosu coraz bardziej pogrąża się w rozpaczy, trwoniąc całe dnie na piciu i rozpamiętując feralne chwile. Pewnego dnia jednak coś w nim pęka i postanawia na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość.

Gdybym miał określić film jednym zdaniem, powiedziałbym, iż to skrzyżowanie „Punishera” (Brian bardzo kojarzył mi się, również wizualnie, z Thomasem Jane’em) z „Życzeniem śmierci” i może jeszcze szczyptą „Johna Wicka”. Z tego pierwszego zaczerpnięto główny rys fabularny, choć oczywiście podobnych historii znajdziemy w kinie na pęczki. Z drugiego wzięto pomysł na to, by główny bohater nie był doskonale wyszkolonym komandosem, który świetnie czuje się wśród świszczących kul i wykwitających wokół niego eksplozji, tylko zwykłym człowiekiem, owładniętym obsesją zemsty. Jako kompletny amator, musi dopiero nauczyć się walki wręcz, strzelania itp. Na pewno wypada to świeżo na tle innych bohaterów kina akcji. Z popisowej serii Keanu Reevesa wyciągnięto natomiast choreografię strzelanin.

Ciekawym zabiegiem jest również pozbawienie Briana głosu. Woo opowiada historię adekwatnie wyłącznie obrazem, dialogów praktycznie w ogóle tu nie ma, poza zaledwie kilkoma wypowiedziami i odgłosami tła. Kinnamanowi, do przekazania emocji i rozterek bohatera, musiała więc wystarczyć tylko mimika oraz gestykulacja i trzeba przyznać, iż poradził sobie świetnie. To na nim spoczywa ciężar całości i na nim przez cały czas skupia się kamera. Jednocześnie, taka eksperymentalna forma pozwala łatwiej ukazać postępującą dehumanizację Briana, jego ewolucję ze zrozpaczonego, pozbawionego nadziei i załamanego ojca, aż do bezdusznej, morderczej maszyny do zabijania członków gangu. Wrażenie to wzmaga również całkowity brak scen humorystycznych – choćby w przypadku Punishera takowe się zdarzały (zazwyczaj smoliście czarne lub wręcz groteskowe), ale tutaj wszystko jest na poważnie.

Da się też zauważyć, iż Woo znacznie stonował swoje zwyczajowe popisy. Scenom akcji, choć są widowiskowe, bardzo daleko do znanych z wcześniejszych filmów reżysera bombastycznych sekwencji. Sam twórca podkreślał, iż chciał zrealizować obraz skromniejszy, nieco bardziej realistyczny, w którym oprócz bijatyk, pościgów i strzelanin, istotną rolę grają też emocje. Nie do końca się to udało, a może raczej – udało się na tyle, na ile takie kino potrzebuje. W błąd może za to wprowadzać plakat, bo sugeruje, iż dostaniemy kolejną sensację przepełnioną świątecznym klimatem. Faktycznie zarówno prolog, jak i finał rozgrywają się 24 grudnia, jednak nie czuć tu atmosfery Bożego Narodzenia. Może dlatego, iż akcja rozgrywa się w Teksasie i nie ma tam ani grama śniegu. No i całość rozkręca się trochę za wolno, bo przez pierwsze czterdzieści minut to nudnawy snuj.

„Wśród nocnej ciszy” nie stanie się klasykiem, o którym widzowie będą przez lata dyskutować lub wymieniać go w jednym rzędzie ze „Szklaną pułapką” czy „Zabójczą bronią”. Ale stanowi nie najgorszą pozycję w swoim gatunku. Gdy główny bohater likwiduje kolejnych członków gangu, a my czujemy, iż złole dostają to, na co zasłużyli, film chyba spełnił swoje zadanie…

Idź do oryginalnego materiału