Wspomnienie Vabanku

ekskursje.pl 3 lat temu

Kiedyś oburzało mnie kulturowe barbarzyństwo, z jakim Amerykanie porzucili różne kultowe obiekty przy historycznej Route 66 – razem z samą Route 66. Zdążyłem choćby napisać o tym książkę, choć z kolei robiąc risercz do tej książki, zrozumiałem ich motywację.

Słynne motele przy słynnych drogach mogą budzić nostalgię po latach, gdy wspominamy uogólnione cadillaki z Marylin Monroe i Elvisem Presleyem (tym szczupłym, rzecz jasna!). Ale kiedy naprawdę ktoś jechał po takiej drodze w roku, dajmy na to, 1958 – był udręczony korkami, skrzyżowaniami i ograniczeniami. I nie mógł się doczekać, aż zbudują tę cholerną autostradę.

W swojej książce porównywałem Route 66 do siódemki. Trasy, do której Warszawiacy z jednej strony odczuwają potężny sentyment – bo wiele wakacyjnych wojaży tu się właśnie zaczynało. A z drugiej, w obie strony od razu się wpadało w straszliwe korki.

Gdy zacząłem jeździć po Polsce jako samodzielny kierowca, siódemka na południe miała początkowo tylko jeden ekspresowy fragment. Była to jednojezdniowa obwodnica Kielc, zbudowana jeszcze za Gierka.

Każdy kolejny fragment był wybawieniem. Teraz ten najstarszy, kielecki, jest już pełnowymiarową dwujezdniówką – postęp jednak trwa nadal. A jest tak szybki, iż z „siedmiu cudów siódemki” z powieści Ziemowita Szczerka, nie takiej starej przecież, sześć już omijamy ekspresówką.

Nie tęsknię za nimi, o nie. Ale zjechałem ostatnio na drogę opaskową przy S7, żeby odszukać ruiny motelu-restauracji Vabank, która kiedyś była dla mnie żelaznym punktem wyprawy.

Mieli tam duży, ogrodzony teren. Dzieci miały się gdzie wybiegać, można było spokojnie posiedzieć przy jedzeniu, nabierając sił przed kolejnym etapem podróży.

Ostatni raz byłem tam tuż przed ukończeniem kolejnego fragmentu ekspresówki – nie wiedząc, iż to ostatni raz. Zauważyłem wtedy tylko, iż nie da się tu zjechać jadąc na południe, ale miałem nadzieję, iż zostanie taka możliwość przy podróży na północ.

Tak się nie stało. Od 2008 droga całkowicie omija Vabank, w pobliżu powstał za to dość standardowy „Zajazd Jagielloński”.

Vabank przez te 13 lat pochłonęła dżungla. Wygląda jakby opuszczono go w pośpiechu – jeszcze widać „menu dnia” wypisane kredą na tablicy z napisem „Czas na EB”. Kartka na drzwiach informuje, iż jest „nieczynne do odwołania”.

Drewniany mostek nad strumyczkiem spróchniał i runął. Strumyczek też już zresztą zamienił się w stacjonarne bajoro.

Nalepki na drzwiach to przegląd archeologii bankowej. Kartę PBK Styl to choćby sam kiedyś miałem, ale czym była karta „Bis”?

Z ekspresówki widać tylko maszt z napisem „MOTEL” oraz bilbord z rysunkiem sympatycznego volkswagena garbusa. Ale to miga tak szybko, iż łatwo przegapić – bilbord zresztą już porósł roślinnością, jest praktycznie nieczytelny.

Z bliska widać, iż budynki w zasadzie przez cały czas stoją. Na płocie tablice ostrzegają przed monitoringiem ochrony, ale może są równie aktualne, jak menu dnia?

Marzy mi się taki projekt, może filmowy, może wydawniczy: porzucone polskie motele. Wspomnienia po czasach, w których Bogumił Kobiela pruł simką po wąskich i krętych polskich drogach z Kaliną Jędrusik. Udokumentujmy to, zanim wszystko się rozleci!

Idź do oryginalnego materiału