Odbyła się 23. edycja Gitarowego Rekord Świata. 1 maja 2025 roku na wrocławskim Rynku udało się zgromadzić 8122 gitarzystów i gitarzystki, którzy wspólnie zagrali utwór „Hey Joe” Jimiego Hendrixa. Mnóstwo atrakcji towarzyszących, nietuzinkowi ludzie, gwiazdy na scenie i koncerty – czy w końcu „rock’n’roll never dies”?
Gitarowy Rekord Świata we Wrocławiu to coroczne wydarzenie, które odbywa się 1 maja na wrocławskim Rynku. Tysiące gitarzystów z całego świata spotykają się, by wspólnie zagrać i pobić rekord Guinnessa w liczbie osób grających jednocześnie na gitarze. Pomysł na takie wydarzenie zrodził się z chęci zjednoczenia ludzi i wspólnego celebrowania muzyki w otwartej, radosnej atmosferze. Leszek Cichoński, jego inicjator, chciał udowodnić, iż gitara – symbol wolności i pasji – może łączyć osób niezależnie od wieku, umiejętności czy narodowości. To właśnie te elementy i sprawiają, iż to wydarzenie pozostaje takie, jakie jest.
Jednak jedna rzecz się zmieniła – i to właśnie ona uczyniła tegoroczną edycję wyjątkową. Mowa oczywiście o liczbie uczestników. W tym roku było ich 8122 (liczba ta została ustalona na podstawie fizycznej i internetowej rejestracji, prowadzonej przed wejściem do strefy koncertowej). Dla porównania: w 2024 roku uczestników było tylko 7531. Nie można też zapominać o zwykłych odwiedzających, którzy wypełnili całe centrum miasta, chcąc posłuchać muzyki czy wziąć udział w licznych atrakcjach.
A tych było naprawdę sporo. Oprócz koncertów na Scenie Głównej i Scenie Antyradia, gdzie zaproszeni artyści z Polski i zagranicy wykonywali zarówno swoje utwory, jak i covery znanych, starych przebojów, można było odwiedzić „Gitarowe Miasteczko”, by zobaczyć różnorodny sprzęt muzyczny i wypożyczyć gitarę, albo strefę „Pod Prądem”, by przetestować wzmacniacze. Chętni mogli pomalować sobie twarze, zrobić tatuaże i pamiątkowe zdjęcia w „Gitarlandii” i „Gitarowej Strefie Sławy”. jeżeli chciałeś sam zagrać na scenie – taka możliwość czekała na ciebie w „Gitarowym Hyde Parku”. Warsztaty, spotkania z freelancerami w „Strefie Youtubera”, autografy i zdjęcia z gwiazdami, muzeum gitar Defil – każdy, niezależnie od wieku czy zainteresowań, mógł znaleźć coś dla siebie. Od siebie mogę powiedzieć, iż atrakcji było tak wiele, iż mimo spędzenia prawie całego dnia na wydarzeniu, nie udało mi się odwiedzić choćby połowy z nich.
To wcale nie była choćby moja wina. Ze względu na to, iż wszyscy byli zgromadzeni na jednej, niezbyt dużej przestrzeni, poruszanie się było mocno ograniczone, co uniemożliwiało pełne doświadczenie ducha każdego zakątka imprezy. Jeden z odwiedzających powiedział:
— Trudno było się gdziekolwiek przemieszczać – zwykły spacer, który normalnie zająłby 5 minut, z 10 000 ludzi trwał około 30 minut. Przy tak dużej liczbie ludzi ciężko było się gdziekolwiek dostać.
Mimo tej niedogodności, bezpieczeństwo utrzymano na bardzo wysokim poziomie, co pozwoliło wydarzeniu odbyć się bez poważnych problemów:
— Czułem się naprawdę bezpiecznie. Było tam dużo policji i także ochroniarzy. Gdyby komuś coś się stało, na pewno zadzwoniliby po karetkę i ktoś gwałtownie by przyszedł.
Co jeszcze robiło wrażenie, poza samą liczbą uczestników? Oczywiście ich różnorodność. Tego dnia w całym mieście można było spotkać przedstawicieli najróżniejszych subkultur: metalowców, punków, reggae’owców, alternatywki, bajkerzy, a choćby anarchistów, którzy zorganizowali marsz w centrum miasta. Co zaskakujące – wszyscy dogadywali się ze sobą doskonale i bawili się wspólnie na koncertach, nie zwracając uwagi na różnice. To jedna z najpiękniejszych cech tego wydarzenia – nie ważne, kim jesteś, ważna jest muzyka i dobre nastawienie do innych. Jak podkreślił jeden z sympatyków Gitarowego Rekordu Guinnessa:
— Spotkaliśmy ludzi, których łączyły pasja, emocje, wrażenia oraz miłość do absolutnie fenomenalnego instrumentu muzycznego, jakim zaprawdę, bez wątpienia, jest gitara. Jednakże, co urzekło mnie najbardziej, to klimat, atmosfera tego wydarzenia. Ludzie różnych nacji, kolorów skóry, płci, narodowości. Ludzie często nierozumiejący się na płaszczyźnie bardzo, bardzo wielu różnych rodzajów i gatunków, którzy jednak wystąpili razem, wspólnie, jako jedna silna ręka, która pobiła dosłownie i w przenośni dawny rekord.
Kulminacją tej różnorodności był konkurs gitarowych przebrań, który odbył się przed próbą ustanowienia rekordu. Uczestnicy w wyjątkowych, kolorowych strojach i przedstawiciele różnorodnych subkultur mogli wejść na Scenę Główną i zawalczyć o nagrody za najbardziej oryginalny strój. Wszyscy zostali wyróżnieni i pozytywnie ocenieni. Jedna z uczestniczek podzieliła się z nami swoimi emocjami:
— Stwierdziłam, iż wyjdę sobie na scenę, bo czemu nie? Moje emocje są takie, iż szkoda, iż nie wygrałam, ale bycie na scenie, kiedy przede mną stoi jakieś 10 tysięcy osób, no to jest po prostu mocne.
— Czyli Pani jest już rock-gwiazdą?
— Tak, jestem.

A potem nadeszło to, na co wszyscy czekali od samego rana. Po całym mieście rozbrzmiały pierwsze akordy „Hey Joe”. Przez niemal 10 minut trwania utworu świat obserwował ustanowienie nowego rekordu. W końcu wszyscy gitarzyści unieśli swoje instrumenty w górę – i na krótką chwilę Wrocław stał się miastem gitary.
Zaraz po ogłoszeniu rezultatów głos zabrał wiceprezydent Wrocławia, Michał Młyńczak:
—Szanowni Państwo, musimy sobie wszyscy pogratulować. Mówi się, iż muzyka jest jak marzenie, a to marzenie nie widać, ale go czuć. Ale dzisiaj i czuć, i widać. I to potwierdza wrocławski rynek. Gratuluję Leszku organizacji, gratuluję Państwu. Dobrej zabawy dalszej.
Gitarowy Rekord Świata 2025 przeszedł do historii — zarówno muzyki, jak i samego miasta. Organizatorzy zapowiedzieli kolejną odsłonę wydarzenia za rok, pozostawiając pytanie otwarte:
Сzy 24. edycja pobije nowy rekord?