**Dzisiaj wreszcie**
Gdy wychodziła za mąż, Jagoda choćby nie przypuszczała, iż jej nowy mąż, Wojtek, ma zgubny nałóg. Spotykali się krótko, gwałtownie się oświadczył, a gdy to robił, był lekko w/components
– Jagódka, wyjdź za mnie powiedział, a oddech zdradzał zapach wódki.
– Wojtek, piłeś? I w takim stanie mi się oświadczasz? oburzyła się nie za mocno, bo przecież marzyła o ślubie. Większość koleżanek już była zamężna.
– No, bo… Z radości! Mam nadzieję, iż nie odmówisz zaśmiał się. No i co, jaka twoja odpowiedź?
– Dobrze, zgadzam się, ale pod warunkiem, iż rzadziej sięgasz po alkohol. Tylko od święta.
– No właśnie! Dziś przecież święto oświadczyłem ci się!
Młoda i naiwna Jagoda nie zagłębiała się w szczegóły. Nie wiedziała też, iż ojciec Wojtka pił całe życie. Może to właśnie wpłynęło na syna, zwłaszcza iż ojciec czasem proponował mu herbatkę z prądem.
Halina, matka Wojtka, burczała, gdy mąż nalewał synowi:
– Sam się trujesz, a teraz jeszcze syna uczysz! ale mąż tylko się śmiał.
– Zamknij się, kobieto! Wojtek to chłop, niech się hartuje.
Po ślubie zamieszkali w kawalerce Jagody, którą dostała w spadku po babci. Początkowo było dobrze. Wojtek pracował, czasem wracał po pracy z zapachem alkoholu, ale zawsze miał powód.
– Staszek postawił, syn mu się urodził jak nie wypić? Sam Pan Bóg kazał! tłumaczył. Jurek obchodził urodziny, a u Zbyszka wiozłem deski na działkę, więc nas ugaszczał. Powodów było mnóstwo, wszystkie ważne. Jak tu odmówić?
Jagoda urodziła syna, Krzysia, a Wojtek pił dalej. Do domu wracał późno, do dziecka nie podchodził.
– Dlaczego nie zajmujesz się synem? To twoje dziecko! denerwowała się żona.
– Sam(a) mówiłaś, żebym na niego nie chuchał wódą odpowiadał.
– Przestań pić, ile można o tym mówić? prosiła Jagoda.
Minęło osiem lat. Wojtek pił już niemal codziennie. Zwolnili go z jednej pracy, potem z drugiej. Teściowa Jagody martwiła się. Widziała, iż synowa to porządna kobieta, szanowała ją, a Jagoda odpłacała tym samym.
– Jagoda od lat walczy z nałogiem Wojtka, ale on nie daje rady. Z roku na rok jest tylko gorzej zwierzała się starszej siostrze.
– Wiem, Halu, szkoda mi Jagody. Taka dobra żona i matka współczuła siostra.
Minęły kolejne dwa lata. Krzyś chodził do trzeciej klasy. Jagoda ciągnęła rodzinę niemal sama. Wojtek nie pracował, ale teściowa pomagała finansowo i kupowała wnukowi rzeczy. Wojtek już nie przypominał przystojnego chłopaka z dawnych lat. Opuścił się, stracił połowę zębów w bójkach, włosy przerzedziły się. Najgorsze jednak, iż nie czuł nic ani do żony, ani do syna. Absolutnie nic.
– Jagoda, rozwiedź się z tym Wojtkiem i wyrzuć go! Jak można to znosić? radzili jej matka, koledzy z pracy, sąsiedzi. Wszyscy widzieli, co się dzieje.
Ale Jagoda żal było męża. Była wrażliwa żal jej było choćby bezdomnych kotów, a co dopiero męża. Myślała tylko o Krzysiu. Syn widział ojca w złym stanie, nie szanował go. W końcu Jagoda postanowiła: trzeba się rozwieść i wyrzucić Wojtka.
Powiedziała o tym teściowej.
– Halina, już nie mam sił. Rozwodzę się z Wojtkiem.
– Może go wyleczyć? matce żal było syna.
– Ile razy leczyliscie męża? I co? Za chwilę to samo. Nie chcę, by Krzyś poszedł w jego ślady. Niech go nie widzi. Wyrzucę go, niech idzie, gdzie chce.
– A gdzie on pójdzie? Do nas. O Boże, co tu się będzie działo załamała się Halina.
Prawda była taka, iż Jagoda zdecydowała się na rozwód, bo zakochała się w kolegach z pracy, w Arturze. Ukrywała to głęboko. Nikt się nie domyślał, choćby on sam.
Artur pojawił się w biurze dwa miesiące temu. Jagoda od pierwszego wejrzenia poczuła, jak serce wali jej jak młot. Przystojny, niebieskooki blondyn z krótką fryzurą i szczerym uśmiechem oczarował ją. I nie tylko ją. Samotne koleżanki już zacierały ręce, gdy dowiedziały się, iż Artur jest po rozwodzie i przeprowadził się do Wrocławia, gdzie mieszkał jego ojciec.
Choć Artur był samotnym mężczyzną w wieku 34 lat, traktował kobiety z szacunkiem, choćby te, które otwarcie proponowały randki. Tylko się uśmiechał i grzecznie odmawiał:
– Dziś nie mogę, przepraszam, mam zajęty wieczór.
Niektóre kobiety, urażone jego obojętnością, plotkowały za jego plecami, ale Artur trzymał fason i pozostał uprzejmy dla wszystkich.
Jagoda złożyła pozew o rozwód i oznajmiła mężowi:
– Wojtek, rozwodzimy się. Zabieraj swoje rzeczy i wynoś się. Dwie torby stoją w przedpokoju.
Wojtek głupio się na nią spojrzał. Rozwód go nie zmartwił. Wziął torby i poszedł do rodziców.
Wiedziałam, iż od dawna nie znaczyłam dla niego nic myślała po jego wyjściu. Teraz zacznie się nowe życie. Nauczę się ufać mężczyznom i przyjmować zaloty. Może kiedyś to się zdarzy.
I zdarzyło się. Pewnego dnia po pracy Artur zatrzymał ją przed biurem.
– Jagoda, wracasz do domu? Masz chwilę?
– Tak, mam trochę czasu. Dlaczego? zdziwiła się, a policzki jej zarumieniły się.
– Chciałem cię zaprosić na kolację. Porozmawiamy. W biurze nie chcę narażać cię na plotki powiedział poważnie, potem się uśmiechnął i wskazał na samochód.
– Dobrze, zgadzam się odparła, siadając obok niego.
W kawiarni było jeszcze pusto, ale powoli zaczęli schodzić się goście.
– Jagoda, przypadkiem dowiedziałem się, iż się rozwiodłaś zaczął Artur po zamówieniu.
– Tak, skończyłam z tym. Moja cierpliwość miała granice odparła spokojnie.
– Może to dla ciebie zaskoczenie, ale gdy pierwszy raz cię zobaczyłem, od razu wiedziałem, iż to przeznaczenie wyznał szczerze.
Jagoda poczuła dreszcz. Przecież toW końcu Jagoda zrozumiała, iż szczęście nie przychodzi samo trzeba je odważnie wybrać, a czasem po prostu zacząć od nowa.