Wolverine. Broń X – recenzja komiksu. Monumentalne dzieło

popkulturowcy.pl 11 godzin temu

Wolverine. Broń X to kolejne już wydanie na naszym rynku komiksu kultowego. Tym razem zaskakuje rozmachem i jest prawdziwą gratką dla fanów i kolekcjonerów.

Brutalne eksperymenty, niewyraźne wspomnienia i ból, ból, ból. Oto codzienność w wojskowym laboratorium w Kanadzie. Uwięziono tam tajemniczą istotę, którą zespół naukowców pod kierownictwem sadystycznego Profesora zmienia w bezwzględną maszynę do zabijania. Kiedyś poznacie tę istotę jako Wolverine’a – bohatera i członka X-Men z pazurami z adamantium. Dziś jednak musi on uwolnić się z zapętlonego koszmaru, w którym nie wiadomo, co jest prawdą, a co tylko kolejnym psychologicznym eksperymentem… Czy przyszły Wolverine odzyska wolność? I czy uda mu się zachować człowieczeństwo?

– opis wydawcy

Cofnijmy się nieco w czasie do zeszłorocznego panelu Egmontu na Międzynarodowym Festiwalu Komiksu i Gier w Łodzi. Wolverine. Broń X należał do jednych z najbardziej entuzjastycznie przyjętych zapowiedzi. Ja już wiem, iż te zachwyty nie były bezpodstawne. Broń X jest wciąż jednym z najważniejszych, o ile nie najważniejszym, komiksem poświęconym postaci Logana w jego całej 50-letniej historii. Pierwotnie została stworzona w 1991 roku i opublikowana w zeszytach Marvel Comics Presents #72–84. Wydanie, które zostało włączone do cyklu Marvel Limited, zawiera również zeszyty Wolverine #166 i Uncanny X-Men #205.

Zobacz także: Amazing Spider-Man. Tom 4 – recenzja komiksu. Pająki też mają warstwy

Przedstawienia tej trudnej historii podjął się Barry Windsor-Smith (Potwory). Nie tylko stworzył dzieło, ale również wytyczył szlak, który pozwolił rozbudowywać postać Wolverine’a przez kolejne dziesięciolecia. Tymi zaledwie paroma zeszytami zdefiniował Logana, jakiego dziś znamy. Windsor-Smith łączy mrok i tragizm przeszłości Logana, serwując nam solidny body horror. Komiks nie jest lekkim czytadłem na „jesienny wieczór”, jest wręcz przeciwnie. Monumentalność dzieła wymaga skupienia, żeby mogła nas pochłonąć. Jednak obiecuję wam, iż gdy już to zrobi, to łatwo nie puści. Brutalność wręcz wylewa się z kadrów, nie tylko fizyczna, ale i psychiczna. Wolverine został kompletnie odarty z człowieczeństwa, zmieniony w dziką bestię. Sympatyzując już z bohaterem, po prostu ciężko się to czyta.

kadr z komiksu

Poza Loganem, z którym sympatyzujemy, bo nikt nie zasługuje na taki los, mamy Profesora Thorntona i doktora Corneliusa, którzy no… świętymi nie są. Thornton widzi w Loganie jedynie mięso do eksperymentów, całkowicie ignorując jego człowieczeństwo. Cornelius za to, pod płaszczem nauki, dał za bardzo nagiąć się Profesorowi. Komiks stawia pytania na temat tego, jak daleko może posunąć się drugi człowiek, krzywdząc kogoś jedynie dla własnego interesu. Do wydania zostały dołączone jeszcze 2 zeszyty. Wolverine #166 został wydany po 10 latach i był powrotem Windsora-Smitha do wydarzeń z Broni X. Uncanny X-Men #205 za to przybliża nam genezę wroga Wolverine’a – Lady Deathstrike, która poddaje się podobnym eksperymentom, przez jakie przeszedł nasz bohater, tylko po to, żeby się zemścić. Te 2 zeszyty są jak najbardziej na plus. Po wydarzeniach z Broni X utrzymują nas jeszcze w podobnych klimatach, a przy tym są dobrymi historiami.

Zobacz także: Marvel Zombies. Czerń, biel i krew – recenzja komiksu. Ratujmy Ziemię

Barry Windsor-Smith nie tylko napisał scenariusz, ale również zajął się szkicami, tuszem i kolorami. A jego rysunki – coś wspaniałego. Efekt potęgują duże strony pozwalające przyjrzeć się im nieco bliżej. No spójrzcie tylko na te przykładowe kadry. Rysunki odznaczają się niezwykłą szczegółowością i są po prostu piękne. Szczerze, Broń X jest jednym z najlepiej narysowanych komiksów, jakie przyszło mi podziwiać przez te lata. Co prawda są jeszcze prace Alexa Rossa i Esada Ribicia, ale panowie posługują się całkowicie innym stylem. Ilustracje Barry’ego Windsora-Smitha zdecydowanie wybijają się ponad przeciętność. choćby zaryzykuję stwierdzenie, iż większość współczesnych rysunków w komiksach nie dosięga do pięt temu, co oferuje Broń X. Tego trzeba po prostu doświadczyć własnymi oczami.

kadr z komiksu

Pochylmy się nad tym pięknym wydaniem, przez które, przyznaję, podniosłem ocenę aż o 2 stopnie. Egmont zdecydował się opublikować Broń X w cyklu Marvel Limited, co było genialną decyzją. Są to specjalne wydania, których wymiary zwykle sięgają aż 22,5×34,4 cm. Standardowy komiks w twardej oprawie to w Egmoncie 17×26 cm. Może i same liczby nie robią wrażenia, ale na regale widać zdecydowaną różnicę. Ponadto zdecydowano się na druk na specjalnym papierze offsetowym, aby zbliżyć się barwą kolorów do oryginalnych zeszytów. Przez to komiks jest zaskakująco lekki, co przekłada się na większy komfort czytania, pomimo sporego gabarytu. Poza tym otrzymał również wersję z okładką alternatywną, która mnie skusiła, stąd mam komiks w tej odsłonie.

Zobacz także: X mieczy. Tom 1 i 2 – recenzja komiksów. X-Men à la Mortal Kombat

Z tytułu, iż Broń X ukazała się jako Marvel Limited, to nakład był mocno ograniczony. Jak – ustami Tomasza Kołodziejczaka – Egmont powtarzał zawsze: ten cykl w samym założeniu jest specjalny i przeznaczony dla niewielkiej liczby osób. Dzięki temu tym wydaniom towarzyszy nutka pewnej elitarności i kolekcjonerskiej wartości. Piszę o tym, ponieważ nakład Broni X wyprzedał się w zaledwie parę dni po premierze. Oczywiście skutkowało to negatywnymi reakcjami i koniecznością dodruku. w tej chwili ceny komiksu są kosmicznie zawyżane przez osoby, którym udało się go kupić (widziałem choćby egzemplarz za 800 zł, ale tu ktoś mocno odpłynął). Takie sytuacje niestety pokazują jedynie, iż trzeba łapać od razu okazje, a już tym bardziej, gdy komiks jest bardzo dobry.

kadr z komiksu

Broń X jest fenomenalnym, ale i też ciężkim komiksem. Zachwyca wydaniem, warstwą wizualną i dość odważnym potraktowaniem postaci Logana, jednak w tym wszystkim ukazuje z należytym szacunkiem jego tragizm. Dla mnie to wydanie jest kompletne. Teraz już wiem, jak bardzo brakowało mi tej historii w mojej czytelniczej bibliotece. Warto go poznać, 10/10 jak najbardziej zasłużone.

Źródło grafiki głównej: okładka komiksu

Idź do oryginalnego materiału