„Wolf Man” (2025)

horror-buffy1977.blogspot.com 2 godzin temu
W 1995 roku mieszkający w górach Oregonu Grady Lovell i jego małoletni syn Blake podczas polowania na sarny i jelenie zostają nieprzyjemnie zaskoczeni przez tajemniczą humanoidalną postać. Trzydzieści lat później do apartamentu w San Francisco zajmowanego przez pisarza Blake'a Lovella, jego pracującą w korporacji żonę Charlotte i ich małą córkę Ginger, przychodzi oficjalne pismo z informacją o śmierci myśliwego z Oregonu, Grady'ego Lovella, i skromnym majątku pozostawionym jego jedynemu synowi. Od dawna nieutrzymujący kontaktu z ojcem Blake staje się właścicielem nieruchomości w głębi lasu, w której dostrzega szansę na zacieśnienie więzi małżeńskiej, zażegnanie małego kryzysu rodzinnego. Namawia Charlotte do tymczasowej ucieczki od wielkomiejskiego pędu, odpoczynku w dzikim miejscu, w którym się wychował. Zamiast niezapomnianych wakacji, czeka ich jednak nieprawdopodobny koszmar. Na ostatnim odcinku trasy do odosobnionego domu trzyosobowa rodzina z miasta i ich nieoczekiwany pasażer zostaną zaatakowani przez wściekłą bestię.

Plakat filmu. „Wolf Man” 2025, Universal Pictures, Blumhouse Productions, Cloak & Co.

W 2014 roku firma Universal Pictures ujawniła swoje plany uaktualnienia biblioteki Universal Monsters – wypuszczenia całej serii remake'ów horrorów z klasycznymi potworami, później nazwanej Dark Universe. W tym samym roku ogłoszono, iż Aaron Guzikowski, scenarzysta „Kontrabandy” Baltasara Kormákura i „Labiryntu” Denisa Villeneuve ma napisać nowego „Wilkołaka” (mówiło się o reboocie filmu George'a Waggnera z 1941 roku). W 2016 roku media doniosły o zaangażowaniu Dave'a Callahama (m.in. „Doom” Andrzeja Bartkowiaka i późniejszy „Zombieland: Kulki w łeb” Rubena Fleischera) do przerobienia tekstu przedłożonego przez Guzikowskiego. Oficjalne otwarcie Dark Universe nastąpiło w 2017 roku – światowa premiera pierwszego filmu z tego cyklu, „Mumii” Alexa Kurtzmana, która zaliczyła spektakularną porażkę. Krytyczny odbiór tego dzieła zniechęcił Universal Pictures do kontynuowaniu projektu Dark Universe. „The Wolf Man” został anulowany, ale trzy lata później Universal Pictures i Blumhouse Productions pochwalili się inną „wskrzeszoną” sylwetką z panteonu Universal Monsters; luźnym remakiem „Niewidzialnego człowieka” Jamesa Whale'a, czy jak kto woli readaptacją słynnej minipowieści Herberta George'a Wellsa. Trzecim reżyserskim osiągnięciem Leigh Whannella (po „Naznaczonym: rozdział 3” i „Ulepszeniu” z 2018 roku), opartym na jego własnym scenariuszu. Pozytywny odbiór nowego „Niewidzialnego człowieka” i publicznie wyrażane zainteresowanie Whannella stworzeniem horroru o wilkołakach, skłoniły Universal Pictures (i Blumhouse Productions) do otwarcia kolejnych negocjacji w sprawie „Wolf Man”.

Płodny scenarzysta (m.in. „Piła”, „Martwa cisza”, „Naznaczony”, „Naznaczony: rozdział 2” Jamesa Wana, „Piła II” i „Piła III” Darrena Lynna Bousmana, „Szkolna zaraza” Jonathana Milotta i Cary'ego Murniona, „Naznaczony: Ostatni klucz” Adama Robitela) Leigh Whannell i jego małżonka Corbett Tuck wspólnymi siłami skonstruowali wilkołaczą opowieść, która dość mocno odbiegła od oryginału z początku lat 40. XX wieku. adekwatnie „Wolf Man” w reżyserii Leigh Whannella trudno rozpatrywać w kontekście „Wilkołaka” George'a Waggnera... Może choćby nie powinno się tego robić. Tak czy inaczej, potraktowałam to jako odrębny, samodzielny utwór z gatunku horroru z drobnymi nawiązaniami nie tylko do klasycznego monster movie z Bélą Lugosim i Lonem Chaneyem Jr. Sam reżyser „Wolf Man” przyznał, iż bardziej podpierał się „Muchą” Davida Cronenberga i „Coś” Johna Carpentera (transformacje cielesne, likantropia jako choroba w najgorszym wypadku wyniszczająca, unicestwiająca całą rodzinę). W preprodukcji Leigh Whannell organizował cotygodniowe seanse w studio filmowym dla ekipy „Wolf Man”, które miały jej dać jakieś ogólne pojęcie o zadaniu, jakie ich czekało w Nowej Zelandii. Poza wspomnianymi już dziełami („Coś” 1982, „Mucha” 1986) obejrzeli „Pod skórą” Jonathana Glazera, „Miłość” Michaela Hanekego, „Blue Valentine” Dereka Cianfrance'a, „Małe dzieci” Todda Fielda i „Lśnienie” Stanleya Kubricka, które miało być drogowskazem szczególnie dla Julii Garner (m.in. „Martha Marcy May Marlene” Seana Durkina, „Jesteśmy tym, co jemy” Jima Mickle'a, „Ostatni egzorcyzm. Część 2” Eda Gassa-Donnelly'ego, „Apartment 7A” Natalie Eriki James), w „Wolf Man” wcielającej się w postać Charlotte Lovell, głównej żywicielki rodziny, pracoholiczki, podobnie jak Wendy Torrance (Shelley Duvall) obarczonej dodatkową (nader potężną) odpowiedzialnością z dala od domu. Szkic scenariusza „Wolf Man” powstał w 2020 roku, podczas tak zwanego twardego lockdownu tłumaczonego pandemią COVID-19. Wieczorny spacer Leigh Whannella z psem po wyludnionych ulicach przypomniał mu specyficzny klimat panujący w „28 dni później” Danny'ego Boyle'a i nagle ogarnęła go przemożna potrzeba odizolowania innych fikcyjnych postaci. Mógł czerpać z własnych doświadczeń, lęków zrodzonych w zamknięciu (dręczące myśli o niespełnieniu się w roli rodzica, niewzorowym wypełnianiu większych niż dotychczas obowiązków rodzinnych, niedostatecznym zabawianiu własnych dzieci) i zintensyfikowanych w tym mocno niepewnym czasie (strach przed chorobami i śmiercią). Omówił sprawę z żoną i zgodnie uznali, iż jeszcze lepsze będzie połączenie ich doświadczeń, przemyśleń, obaw i codziennych rodzinnych zmagań w izolacji społecznej narzucanej przez zagrożenie epidemiczne. Wspominali też swoją przedwcześnie zmarłą drogą przyjaciółkę, dzielnie walczącą z przerażającą chorobą neurodegeneracyjną, stwardnieniem zanikowym bocznym (SLA, ALS). W scenariuszu „Wolf Man” Leigh Whannell i Corbett Tuck zawarli „rozdział” ku pamięci ich przyjaciółki – przykrą opowieść o ukochanej matce i żonie odebranej przez ALS, która w postprodukcji, niestety, została wycięta.

Plakat filmu. „Wolf Man” 2025, Universal Pictures, Blumhouse Productions, Cloak & Co.

Akcja „Wolf Man” Leigh Whannella rozgrywa się w Stanach Zjednoczonych – San Francisco i góry w Oregonie – ale film kręcono w Nowej Zelandii: w Queenstown na Wyspie Południowej (las) i w Lane Street Studios w Wellington na Wyspie Północnej (scenografia gospodarstwa domowego odziedziczonego przez Blake'a Lovella, z wyjątkiem zdjęć elewacji budynku mieszkalnego, bo te pochodzą z farmy w osadzie Mangaroa leżącej na Wyspie Północnej). Zdjęcia główne ruszyły w marcu 2024 roku, a dystrybucja (kinowa) w styczniu 2025. Szacunkowy budżet produkcji wyniósł dwadzieścia pięć milionów dolarów. Leigh Whannell, od dzieciństwa wielki fan takich twórców efektów specjalnych, jak Rick Baker („Skowyt” Joe Dantego, „Amerykański wilkołak w Londynie” Johna Landisa), Stan Winston i Rob Bottin („Coś” Johna Carpentera), Dick Smith („Egzorcysta” Williama Friedkina), w „Wolf Man” dostrzegł idealną okazję do złożenia małego hołdu swoim bożyszczom. Małego, bo kopiowanie takich mistrzów to byłaby czysta profanacja:) Co prawda rozważał skrzyżowanie wilkołaków Ricka Bakera z niestarzejącym się wizerunkiem Lona Chaneya Jr. ujawnionym w 1941 roku i - tak na dokładkę - bestiami z „Dog Soldiers” Neila Marshalla, ostatecznie jednak postawił na projekt zainspirowany Jokerem w wykonaniu Heatha Ledgera. Sporządził go doświadczony charakteryzator urodzony w Holandii, ale realizujący się głównie w Stanach Zjednoczonych, Arjen Tuiten (m.in. „Labirynt fauna” Guillermo del Toro), który w następnym etapie („ożywiania potwora”) ściśle współpracował ze szwedzką wizażystką Pamelą Goldammer (m.in. „Wilkołak” Joe Johnstona, „Z lasu” Corina Hardy'ego). „Wolf Man” otwiera incydent z dzieciństwa głównego bohatera (krótki pokaz talentu młodego Zaca Chandlera), wychowywanego przez surowego ojca, myśliwego Grady'ego Lovella. Potem akcja przeskakuje o trzydzieści lat do przodu i stopniowo dowiadujemy się, iż jedyny syn łowcy z oregońskiej głuszy własne rodzinne gniazdko uwił sobie w wielkim amerykańskim mieście i odtąd nie szukał kontaktu z apodyktycznym ojcem. Przedstawia się jako pisarz, ale złośliwi mogą nazwać go utrzymankiem żony. Tak naprawdę opiekuje się swoim oczkiem w głowie, uroczą córeczką Ginger (świetna Matilda Firth, znana choćby ze „Starve Acre” Daniela Kokotajlo i „Uległości” S.K. Dale'a) – a imię to ukłon dla „Zdjęć Ginger” Johna Fawcetta - i dba o gospodarstwo domowe. Blake Lovell (przeciętny występ Christophera Abbotta, m.in. „To przychodzi po zmroku” Treya Edwarda Shultsa, „Possessor” Brandona Cronenberga) w ciągu dnia praktycznie nie widuje swojej żony Charlotte (irytująco zdystansowana, absolutnie nieprzekonująca Julia Garner). Może w niedziele i święta? Tak czy inaczej, kobieta pracuje od rana do wieczora, a po powrocie do domu wisi na telefonie. Gdyby chodziło tylko o niego, to pewnie zacisnąłby zęby, ale Blake nie może ignorować ewidentnych(?) oznak osłabienia stosunków z Ginger. Charlotte musi znaleźć więcej czasu dla rodziny, to nie podlega dyskusji! Czyli on też pójdzie do pracy? Ma taki zamiar, ale najpierw chce pokazać bliskim miejsce, w którym się wychował. Lekko ponury domek w niezbyt mrocznym lesie. Naturalna sceneria surowym okiem Stefana Duscio (m.in. „Ulepszenie” i „Niewidzialny człowiek” Leigh Whannella, „Wyspa przetrwania” J.D. Dillarda). Mimo wszystko całkiem pociągające zdjęcia, pewnie nie przypadkiem chwilami przypominające „Lśnienie” Stanleya Kubricka, za to najmniejszego wrażenia nie zrobiła na mnie obiecywana przez twórców uczta dźwiękowa (głównym kompozytorem Benjamin Wallfisch, którego można kojarzyć chociażby z „Powracającego koszmaru” Asifa Kapadii, „V jak Vendetta” Jamesa McTeigue'a, „Lęku” Paddy'ego Breathnacha, „Rytuału” Mikaela Håfströma, „Lekarstwa na życie” Gore Verbinskiego i oczywiście „Niewidzialnego człowieka” Leigh Whannella). Najbardziej zawiódł scenariusz – sztampowy survival horror z niepospolitą perspektywą wilkołaka i nudnawy dramat rodzinny (temat zaledwie liźnięty, postacie typowo hollywoodzkie, płaskie, niepogłębione, jakby odrysowane od wyświechtanych szablonów). Nie najgorsza charakteryzacja i całkiem odważne, jak na dzisiejsze czasy, nieliczne elementy gore (autokanibalizm, wymiotowanie ciałem i krwią, niedokładne powtórzenie popisowego numeru z „Piły” Jamesa Wana). I podobno prawdziwy pająk gigant. Nie zaskoczyło, w napięciu nie trzymało, ale prawdę mówiąc spodziewałam się, że będzie gorzej. UWAGA SPOILER Wyjątkiem łzawe zakończenie – disneyowsko wzruszająca scena, która wyglądała mi (czysto subiektywny odbiór) na akt desperacji. Rozpaczliwe zabieganie o jakąkolwiek emocję, zreflektowanie się w zawodności, nieskuteczności płaszczyzny emocjonalnej KONIEC SPOILERA.

Popcornowy horror o paskudnej zarazie szalejącej w leśnych ostępach. Schematyczna opowieść, która miała być nowoczesną reinterpretacją mitu wilkołaka. Według mnie drastyczny spadek formy Leigh Whannella, „Frankensteina Niewidzialnego Człowieka”. Bezpłciowe kino... z garstką smaczków dla koneserów gatunku, miłośników staroci i antyków: filmów z XX wieku:) I, zdaje się, dużo szersza oferta dla zwolenników współczesnych straszaków. W każdym razie dla siebie kilka tu znalazłam. W tym quasi-remake'u żelaznego klasyka, w „Wolf Man” 2025.

Idź do oryginalnego materiału