Zofia Zaleska, Zaniechanie, Karakter
W książce zastanawiam się nad potencjałem odmowy i zaniechania. Zaniechania rozumianego nie jako bezsilność, pasywność, konsekwencja smutku i zwątpienia, ale rodzaj wyboru, który może przynieść ulgę i poczucie wolności.
„Wolałbym nie” – powtarza raz za razem tytułowy bohater opowiadania Hermana Melville’a Kopista Bartleby, odmawiając działania. To jego wybór, który w końcu doprowadza go do śmierci. Jak to jest z tą wolnością wyboru? Kto i jaki ma wybór? Sięgnijmy po przykłady z książki.
Powiedzmy, iż jesteś J.D. Salingerem i Buszujący w zbożu oraz kilka opowiadań o rodzinie Glassów zapewniły ci nie tylko sławę, ale i pieniądze do końca życia. Możesz w pełni sił, w środku życia, zdecydować, iż już nic więcej nie opublikujesz i z młodą żoną zamieszkać gdzieś na prowincji.
A jaki masz wybór, jeżeli jesteś jedną z opisanych przez Joannę Kuciel-Frydryszak służących w międzywojennej Polsce? Czego mogłabyś zaniechać, z czego zrezygnować, co wybrać, żeby przyniosło to ulgę? Autorka nie rozważa zbyt wnikliwie tego problemu, ale to jedno z wielu spostrzeżeń, które może nam przyjść do głowy w czasie lektury: możliwość zaniechania bywa dobrem luksusowym.
Jak pisze autorka w ostatnim, osobistym rozdziale: „Patchworkowość i eliptyczność mojego pisania to prawdopodobnie pochodna mojego ADHD: śpieszę się, rzucam cytaty, tak jakbym dawała znaki, i pędzę dalej, bo w końcu mądrej głowie dość dwie słowie”. Lubię eseje, które skaczą po tematach, wpadają w dygresje, meandrują. W tym wypadku też całkiem sporo mieści się „pomiędzy”, dlatego eliptyczność to dobra podpowiedź. W tym „pomiędzy” są nie do końca dopowiedziane intencje autorki, ale też nasz własne interpretacje, spostrzeżenia i skojarzenia, czasem chęć dopowiedzenia czegoś, dorzucenia jakiegoś przykładu. jeżeli Salinger, to może jeszcze powinien pojawić się Pynchon ze swoim tajemniczym publicznym nieistnieniem? Także pytania i wątpliwości – czy autorka nie zarzuca sieci zbyt szeroko?

Może wynikać to z tego, iż patrzy ona na „zaniechanie” z wielu różnych perspektyw, indywidualnych i zbiorowych. Są to więc biograficzne, trochę anegdotyczne historie znanych postaci, głównie pisarzy, ale też niepisarzy, takich jak Franc Fiszer, a obok nich literaccy bohaterowie, jak Bartelby. Jest diagnoza współczesnego świata i jego przemian – epoka przemysłowa skupiała się na pracy jako mierze wartości jednostki, później dowartościowany został też czas wolny, który powinniśmy przeznaczać na konsumpcję, a dzisiaj, poza dominacją rynku, za sprawą internetu dodatkowo bombardowani jesteśmy przez nadmiar bodźców. Powszechnie uznanymi wartościami są działanie i sprawczość. Jednak dla świata i dla nas wszystkich prawdopodobnie lepiej by było, gdybyśmy się wycofali w lenistwo, marzenia i kontemplację chmur na niebie. Istnieją też zaniechania zbiorowe – prześniliśmy, nie biorąc za nią odpowiedzialności, rewolucję, która zmieniła Polskę. Czy był to „rodzaj naszego wyboru”?
Można wreszcie spojrzeć na to z punktu widzenia podziału na dominujące centrum i marginesy, gdzie jest miejsce dla kontrkultury, kontestacji oraz wątpliwości i myślowych eksperymentów; na centrum i obszary wykluczenia oraz pojawiające się różne strategie radzenia sobie z opresyjnością systemu. Wszystkie te perspektywy często ze sobą się mieszają, a ta ostatnia budzi najwięcej moich wątpliwości. Wątpliwości te są jednak inspirujące. Poza tym tak wszechstronnie przewietrzone pojęcie może okazać się kluczem interpretacyjnym pasującym do bardzo różnych zamków, o czym zaraz wam opowiem.

Alain Mabanackou, Kielonek, przeł. Jacek Giszczak, Karakter
zacznijmy od tego, iż właściciel baru Śmierć Kredytom wręczył mi zeszyt, żebym mógł w nim gryzmolić, i święcie wierzy, iż ja, Kielonek, mogę spłodzić książkę, bo kiedyś w żartach opowiedziałem mu historię o sławnym pisarzu, który pił jak gąbka
Tak, to ten typ książki, która jest jednym długim zdaniem, ale inne znaki przestankowe są, więc nie jest to wielki problem. Alain Mabanackou jest pisarzem kongijsko-francuskim, urodził się w Kongo, studiował we Francji, w tej chwili mieszka w Stanach Zjednoczonych i wykłada na UCLA. A kim jest Kielonek? Kiedyś był nauczycielem, podobno niezbyt dobrze wykształconym, który w pewnym momencie dokonał wyboru – zamiast żony i pracy w szkole wybrał picie i przesiadywanie w barze do końca życia. (Nie ma takiego tropu w eseju Zaleskiej, a przecież zaniechanie konwencjonalnego życia na rzecz alkoholu to temat rzeka).
Kielonek opisuje bywalców baru i jego okolice – biedne – oraz filozofuje na różne tematy. Jego opowieści są często wulgarne, obsceniczne, skatologiczne, wszystko to jednak doprowadzone jest do absurdu, groteskowej przesady, więc bawi. (Kłania się Gargantua i Pantagruel). I są oczywiście problemy afrykańskie, postkolonialne, tamtejsza specyfika, stosunek do dawnej metropolii – też satyrycznie.
Kielonek zaczyna swoją opowieść od historii baru Śmierć Kredytom, przeciwko któremu toczyła się kampania mająca doprowadzić do jego zamknięcia. W obronie stanął pewien minister, wygłaszając mowę, w której często używał określenia „oskarżam”. Uznano ją za tak wspaniałą, iż na pewno owo „oskarżam” przejdzie do historii. Oczywiście jest to parodia listu Zoli w obronie Dreyfusa („J’accuse…!”).
To teraz już wiecie, na czym polega to, co robi autor, zresztą od samego początku – przecież ten pijący jak gąbka pisarz od razu przywodzi na myśl Hemingwaya. Takich literackich odniesień są dziesiątki – czasem z nazwiskami albo tytułami, częściej aluzyjnie – „zostawiam pisanie tym, którzy potrafią ukazać miasto i psy, tym, którzy wznoszą zielone domy”. Pewno nikt wszystkich nie wyłapie, na przykład afrykańskich poetów, choć to głównie kanon literatury francuskiej i współczesnej światowej. Jest ich tak wiele, iż wszystko zaczyna nam się z czymś kojarzyć. Opisany na kilku stronach pojedynek, kto potrafi dłużej sikać – czyż nie są to homeryckie boje?
Kielonek jest erudytą, który ukrywa swoją erudycję w opowieści pijaczka, ostentacyjnie lokalnej, ludowej i prześmiewczej. Czy można nazwać to zaniechaniem?
An Yu, Muzyka dla duchów, przeł. Karolina Iwaszkiewicz, Czarne 2025
Kiedy się obudziłam, było tak ciemno, iż musiałam parę razy mrugnąć, by upewnić się, iż naprawdę otworzyłam oczy.
Przy podłodze pojawiło się jednak słabe światełko, to świecił kapelusz maleńkiego, pomarańczowego grzyba. Dotknęła go palcem. „Wolałbym, żeby mnie nie dotykano – powiedział grzyb”. A ja w tym momencie zakochałam się w tej książce. Dlaczego? Zakochania nie da się do końca racjonalnie wytłumaczyć.
To nie jest jej ostatnia rozmowa z magicznym grzybem, pojawią się też tajemnicze przesyłki z grzybami i sławny pianista, który zaginął dziesięć lat wcześniej i prawdopodobnie nie żyje. Duch? Sen? Na pewno kolejny Znak, który ma przeprowadzić bohaterkę przez kryzys życiowy. A wszystko dzieje się w Pekinie. W jej małżeństwie coś chyba nie gra, okazuje się, iż mąż ukrywa przed nią ważne fakty ze swojej przeszłości. Wprowadziła się do nich teściowa i traktuje synową z niechęcią. I jeszcze, czy udało jej się całkiem pogodzić z tym, iż została nauczycielką muzyki, a nie koncertową pianistką, na którą była wychowywana? Czy zabrakło jej talentu, czy było to celowe zaniechanie z jej strony?
To proza subtelna, enigmatyczna, odsyłająca do jakiejś formy duchowości. O poszukiwaniu siebie, równowagi i harmonii w życiu, o walce, którą się wygrywa, kiedy się ją przegrywa, odpuszcza. W dzisiejszym, modnym języku pewnie należałoby powiedzieć, iż bohaterka przepracowuje swoje problemy, ale ja wolę pomarańczowe grzybki.

Jak to często bywa, jedna książka przywołuje inne. Ta sprawiło, iż zajrzałam do Księgi Drogi i Dobra Ursuli Le Guin – to jej tłumaczenie i interpretacja mitycznego dzieła Lao Tzu, które dla nas przetłumaczyli, spolszczyli i zinterpretowali Justyna Bargielska i Jerzy Jarniewicz. I to im zawdzięczamy, iż pojawia się w nim rodzaj żeński. Zatem na koniec pasujący do książki cytat:
Niespełniona, mogę dalej żyć
i nie czekać ponownych narodzin
(U Zaleskiej też pojawia się to dzieło. Trudno pisząc o zaniechaniu pominąć taoistyczną koncepcję Wu Wei, czyli niedziałania. A o tym, jakie są ciemne strony działania, opowiadał w niewymienionej przez autorkę książce Zło, które czynię Jacek Kuroń).
An Yu urodziła się i wychowała w Pekinie, studiowała w Londynie i Nowym Jorku, mieszka Hongkongu, uczy creative writing i wraz z siostrą prowadzi małą, lokalną firmę produkującą biżuterię z jadeitu.