Czarodziejka, mnich i elf w towarzystwie maszyny parowej walczą ze złem na ulicach Londynu. Czy to mogło się udać? jeżeli za serial odpowiada twórca „Samuraja Jacka”, musiało.
„Wojownicy Jednorożca” to nowy serial animowany Adult Swim, za którego sterami stoi Genndy Tartakovsky – twórca takich seriali jak „Primal” czy kultowe „Laboratorium Dextera” i „Samuraj Jack”. Jego najnowszą produkcję, w ramach której Tartakovsky ponownie próbuje zaprezentować coś świeżego w świecie telewizyjnej animacji, możecie oglądać już na HBO Max, gdzie dostępne są dwa pierwsze odcinki.
Wojownicy Jednorożca – o czym jest serial animowany?
Londyn w samym środku rewolucji przemysłowej. Nad miastem krąży dym z fabrycznych kominów, ale nie tylko – nad brytyjską stolicą wiszą także siły zła, którym przeciwstawić się mogą tylko wybrani. Ci wybrani to grupa bohaterów, tytułowi Wojownicy Jednorożca, którzy po latach „uśpienia” odradzają się w innych ciałach – niedoszłych żon, zbuntowanych nastolatków czy ulicznych magików. Czy taki zbiór osobowości ma szansę w walce z mrocznymi mocami?
Gdy Melinda (Hazel Doupe, „Kraina bezprawia”) – potężna czarodziejka, Seng (Demari Hunte) – kosmiczny mnich oraz Edred (Tom Milligan, „Bridgertonowie”) – wojowniczy elf odrodzą się w nowych ciałach, będą musieli zmagać się ze zniekształconymi wspomnieniami. Ich moce również pozostaną osłabione, gdy przyjdzie im stawić czoła nadciągającym przeciwnikom. Cała trójka będzie zmuszona na nowo nauczyć się współpracować, a do pomocy będą mieli Kopernika – tajemniczą maszynę parową, która odpowiada za sprowadzenie ich z powrotem do życia.
Przeszłość bohaterów będzie miała niebagatelny wpływ na ich teraźniejszość i walkę z ponadczasowym złem, które wraz z ich powrotem na nowo zaczęło ujawniać swoje moce. W kolejnych odcinkach (obejrzałem ich przedpremierowo pięć) będzie zatem dowiadywać się o nich coraz więcej, a twórca serialu raz po raz zaskoczy nas kolejnym zwrotem akcji. I choćby nie zauważycie, kiedy ta historia – na papierze mocno odjechana – wciągnie was bez reszty.
Wojownicy Jednorożca nie kopiują innych animacji
Seriale animowane mają w tej chwili ten problem, iż zbyt często są do siebie zbyt podobne. Wszyscy chcą kopiować „Ricka i Morty’ego” – mieszać humor meta z kolejnymi odjechanymi historiami, które na widzach nie robią już żadnego wrażenia. Pod tym względem „Wojownicy Jednorożca” są inni. Wyróżnia ich już sama kreska – nowy serial Adult Swim wygląda inaczej niż większość współczesnych animacji, które możemy oglądać w telewizji. Do tego Genndy Tartakovsky w swojej produkcji wyraźnie postawił na steampunkowy klimat – coś, co rzadko możemy w tej chwili zobaczyć.
„Wojownicy Jednorożca” nie stawiają jednak wyłącznie na efektowność i wizualne popisy – tych nie ma aż tak wiele, choć Tartakovsky pozwala sobie czasem na popuszczenie wodzy fantazji. Jego serial to przede wszystkim jednak wciągająca historia, w którą łatwo będzie się zaangażować widzom – zwłaszcza fanom podobnych klimatów. Coraz częściej kiedy oglądam seriale animowane, towarzyszy mi poczucie, iż ich fabuła jest wyłącznie pretekstowa – istnieje tylko po to, by twórcy mogli zaprezentować zlepek swoich „odjechanych” pomysłów. Tu takiego poczucia nie mam.
Przyciąga zwłaszcza wątek Melindy, odrodzonej w ciele Emmy – młodej dziewczyny, która dosłownie stała już na ślubnym kobiercu, gdy jej ciało przejęła czarodziejka. To jej będzie najtrudniej pogodzić się z faktem, iż nie może już być w pełni sobą, dlatego zacznie poszukiwać wyjścia z całej tej sytuacji. Seng i Edred, choć każdy z nich również otrzyma swoje pięć minut, będą przy niej zaledwie bohaterami drugoplanowymi. W centrum niemal wszystkich najważniejszych wydarzeń i fabularnych twistów pozostanie Melinda/Emma.
Wojownicy Jednorożca – czy warto oglądać serial?
Wydaje się jednak, iż próg wejścia do „Wojowników Jednorożca” może być dla przeciętnego widza nieco zbyt wysoki. Po pierwsze, to animacja, a te w świecie telewizyjnym wciąż pozostają sporą, ale jednak niszą. Po drugie, Tartakovsky idzie nieco pod prąd ze swoją nową produkcją i zamiast upodabniać ją do seriali pokroju „Ricka i Morty’ego”, robi wszystko, by nikt nie zarzucił mu powielania schematów. I naprawdę mu się to udaje.
Oczywiście, i tutaj nie brakuje poczucia humoru, ale jest ono zaledwie dodatkiem do reszty, nie głównym składnikiem, bez którego cała historia nie mogłaby się obejść. Humorystyczne wstawki służą przede wszystkim zadbaniu o to, by serial nie zaczął traktować się śmiertelnie poważnie, takie podejście byłoby dla widzów niestrawne. Na całe szczęście twórca serialu nie zapomina, by od czasu do czasu puścić do widza oczko. Być może to recepta na to, byśmy zaangażowali się w historię o czarodziejce, mnichu, elfie i towarzyszącym im robocie parowym.
„Wojownicy Jednorożca” finalnie są powiewem świeżości wśród seriali animowanych. Fani animacji mogą się cieszyć, iż do mainstreamu zaczynają powoli przebijać się także takie produkcje. Być może to znak, iż wchodzimy w złotą erę produkcji rysunkowych – albo już w niej jesteśmy. jeżeli szukacie czegoś absolutnie innego niż to, co w tej chwili możecie oglądać w telewizji lub nazwisko twórcy „Primal” i „Samuraja Jacka” jest dla was znakiem jakości, musicie sięgnąć po „Wojowników Jednorożca”. I róbcie to szybko, bo to w końcu Warner Bros. Discovery – nie wiemy, kiedy skasują.