Ludzkość jest skazana na zagładę… Zdaje się, iż właśnie o tym chce nam powiedzieć Alberto Vázquez, hiszpański grafik i reżyser, twórca animowanego filmu dla dorosłych Wojna jednorożców, który w kinach pojawi się już od 29 września za sprawą Velvet Spoon. Ale czy koniec musi być ostateczny? I czy naprawdę nie ma dla nas ratunku? Odpowiedzi nieoczywiste, a pytania bardzo prowokujące. Podobnie zresztą jak sama forma i styl animacji.
Poetyka końca świata – niezwykły świat „Wojny jednorożców”
Alberto Vázquez postanowił zrealizować niesamowicie oryginalny film, który zdumiewa rozwiązaniami estetycznymi, a także pacyfistyczną wymową. Hiszpański filmowiec w „Wojnie jednorożców” oparł się na pomysłach przedstawionych w swoich nagradzanych krótkometrażowych – „Krew Jednorożca” oraz „Decorado”. Świat antropomorficznych zwierząt jest oczywiście metaforą cywilizacji człowieka. Rzeczywistości trawionej przez fanatyzm, indoktrynację, bezkompromisową przemoc i brak poszanowania innych.
Ludzkie bestie, czyli zwierzęca metafora cywilizacji człowieka
Niech nie zwiodą Was wizerunki bohaterów – słodkich misiów układających łapki w serduszka i deklarujących miłość do świata. „Wojny jednorożców” to film pełen potu, krwi i łez. Pozornie urocze zwierzęta zapełniają świat mrocznej bajki udowadniającej, iż przekonania o odwiecznych prawach do ziemi, święte księgi, mocne etniczne tożsamości i dziejowe misje prowadzić muszą do katastrofy. Alberto Vázquez określił ramy przerażającego świata, w którym definiowanie zła łączy się ze sprawami ostatecznymi. Poetyka końca świata – animacja, która prowokuje do zadawania najbardziej kontrowersyjnych pytań. Oto właśnie „Wojny jednorożców”.
Walka w (nie)słusznej sprawie
„Wojny jednorożców” to dychotomiczny obraz – świata podzielonego, naznaczonego konfliktem. Kapłani i wojskowi angażują misie w konflikt z jednorożcami o magiczny las. Wojna w samonapędzającej się spirali okrucieństwa gwałtownie przeistacza się w psychodeliczny koszmar i podróż do kolorowego jądra ciemności, podczas której większe zło zawsze wypiera mniejsze zło. Moralne refleksje zapisano nie tylko w dialogach, stylizacji językowej, ale także groteskowej formule całego świata. Cukierkowo-pastelowa kolorystka jest bowiem nasycona krwią, rozpadem i śmiercią. Bardzo unikatowe doświadczenie. Kino wyszukane i niejednoznaczne.
Surrealistyczne piękno makabry
Groza wojny. Poetyka końca świata. Filozoficzne refleksje na temat upadku cywilizacji, nihilizm, który warunkuje określone zachowania… Hiszpański twórca „Wojny jednorożców” wypracował autorski sznyt. Kilka lat temu Alberto Vázquez zaskoczył świetnym krótkim metrażem „Decordo”. „Wojny jednorożców” potwierdzają opinię, iż w hiszpańskim reżyserze można upatrywać niegrzecznego współczesnego dziedzica surrealizmu w jego okrutnej, prowokacyjnej i nie biorącej jeńców formie. W ostatnim filmie Vázqueza „Troskliwe misie” spotykają „Full Metal Jacket”. I wcale nie jest to porównanie na wyrost.
„Wojny jednorożców” – kino absolutnie unikatowe
Armia pluszowych misiów indoktrynuje młodych rekrutów do prowadzenia wojny z jednorożcami, które zagrażają przetrwaniu niedźwiedzi. Bracia Bluey i Tubby z grupą niedoświadczonych rekrutów zostają wysłani z misją ratowania magicznego lasu. Ta fantastyczna opowieść wojenna łączy elementy dramatu i czarnego humoru. Twórcy, korzystając z estetyki prac dziecięcych, zamaskowali wywrotowy przekaz i sparodiowali filmy wojenne. W efekcie otrzymujemy połączenie „Czasu apokalipsy” z „Bambim”.