Wydarzenia, które rozegrały się 80 lat temu w Ostrowcu Świętokrzyskim zainspirowały Jerzego Andrzejewskiego do napisania „Popiołu i diamentu”. Realia i okoliczności wyglądały jednak całkiem inaczej niż te przedstawione w powieści i później w filmie Andrzeja Wajdy.
Zarówno książka – przez wiele lat lektura szkolna – jak i film, uznany za arcydzieło kinematografii, działały na wyobraźnię kilku pokoleń Polaków.”Przez cztery dziesięciolecia każdy młody Polak lub Polka był przymusowo indoktrynowany przez to dzieło. jeżeli chciał mieć więcej niż wykształcenie podstawowe i osiągnąć w życiu więcej, musiał spełnić osobliwy warunek: znać treść powieści, a przede wszystkim przyswoić sobie jej +wymowę ideową+” – napisał Krzysztof Kąkolewski w książce pt. „Diament odnaleziony w popiele” (1995).”Miałem więc osiemnaście lat, kiedy przeczytałem powieść Jerzego Andrzejewskiego +Popiół i diament+. Jeszcze nieufny wobec propagandy Przemian i Nowego, zostałem postawiony wobec niespodzianki. Mianowicie wobec faktu artystycznego, który jednak wyrastał z faktów politycznych” – napisał Sławomir Mrożek w eseju „Popiół? Diament?” („Kultura”, 1983). „Oto konfrontując Stare z Nowym, autor podnosi polskie konflikty do poziomu polskiego losu, ten zaś syntetyzuje i nadaje mu wymiar tragedii. Czyli od poziomu aktualności do poziomu rzeczywistości, tę zaś z kolei wyżej – do poziomu historii, a stamtąd – do poziomu sztuki” – wyjaśnił. „To było przekonujące i zrobiło na mnie duże wrażenie” – podkreślił autor „Tanga”.”Prawdziwą pretensję” z powodu tej powieści miał do Andrzejewskiego Stefan Kisielewski. „Uważam, iż ona zafałszowała obraz Polski bezpośrednio powojennej, iż adekwatnie dała komunistom okazję, żeby wytłumaczyć sprawy trudne, np. AK w sposób nieprawdziwy – co mu zresztą mówiłem” – ocenił. „Wynikło z tego tyle, żeśmy do siebie kilkanaście lat nie mówili w ogóle. Ale potem się z nim pogodziłem. On tej powieści nie odwołał, a młodzież dziś, zdaje się, uważa, iż jest to powieść doskonała i wolnościowa. Mam inny pogląd” – podsumował w „Abecadle Kisiela”.Punktem wyjścia do powieści Andrzejewskiego było prawdziwe zdarzenie. 16 stycznia 1945 roku, kiedy Armia Czerwona wkroczyła do Ostrowca Świętokrzyskiego, Stanisław Kosicki, 18-letni żołnierz AK, zastrzelił w obronie własnej Jana Foremniaka, świeżo mianowanego wojewodę kieleckiego, kapitana sowieckich służb specjalnych, przedwojennego agenta wywiadu wojskowego ZSRS w Polsce, bojownika AL. Dowodząc patrolem porządkowym AK, Kosicki natknął się na bandę rabującą mieszkanie prywatne przy ulicy Bałtowskiej. Wywiązała się strzelanina. Kosicki nie wiedział, do kogo strzela. Foremniak – wedle relacji Kosickiego – pierwszy otworzył ogień.
„Nie umiem sobie wytłumaczyć, dlaczego pozwoliłem mu pierwszemu strzelać. Czemu nie strzelałem od razu? Na co czekałem? To łagodzi uczucia, które mną szarpią. Pierwszy raz tak strzelałem” – opowiadał Kosicki Kąkolewskiemu. „Nie było wiadomo, kogo zabiłem. Komuniści trzymali to w tajemnicy. Szalało śledztwo w celu ustalenia, kim my byliśmy. Widziało to sporo osób. Jako pierwszą aresztowano ofiarę napadu, matkę dwunastoletniej dziewczynki” – relacjonował.
Śmierć Foremniaka nie była planowana przez dowództwo AK ani nie miała żadnych ideologicznych motywów, jak to przedstawił w swej powieści Andrzejewski. I co powielił Andrzej Wajda w filmie.
Kosicki musiał uciekać. Ukrywał się w Krakowie w klasztorze kapucynów. Został aresztowany przez UB 28 lutego 1945 roku i przewieziony do więzienia w Kielcach. Przesłuchiwany był przez Edmunda Kwaska (1923-2002), Mieczysława Moczara (1913-86) i Władysława Spychaja-Sobczyńskiego (1904-86).
Wojskowy Sąd Okręgowy w Łodzi na sesji wyjazdowej w Kielcach 29 czerwca 1945 roku skazał go na karę śmierci. Czekającego na wykonanie wyroku w nocy 5 sierpnia 1945 roku uwolnił – wraz z 374 innymi więźniami – oddział Antoniego Hedy „Szarego”, który rozbił kieleckie więzienie. Kosicki dostał fałszywe dokumenty na nazwisko Jan Szymański i wyjechał na Wybrzeże. Po ogłoszeniu amnestii ujawnił się 23 kwietnia 1947 r. i przeprowadził do Torunia. Studiował tam biologię – po ukończeniu studiów został asystentem Jana Dembowskiego (1889-1963), profesora UW i dyrektora Instytutu Biologii Doświadczalnej, a ponadto w latach 1952 – 56 marszałka Sejmu PRL. Rozpoczął pracę w Stacji Hydrobiologicznej w Mikołajkach i otworzył przewód doktorski.