Wizyta duszpasterska czyli hej kolęda kolęda

wojciechmajkowski.wordpress.com 6 dni temu
Zdjęcie: Writing Image by ROBERT SŁOMA from Pixabay


Wizyta duszpasterska czyli hej kolęda kolęda

1
Oj pozmieniało nam się, pozmieniało.

Kiedy byłem małym brzdącem, brzdącem w wieku szkolnym, czy młodzieńcem w szkole średniej Kolęda nazywała się normalnie, czyli kolęda. Chodzenie po kolędzie było powszechne, kolędę przyjmowali prawie wszyscy, choćby innowiercy i niewierzący, choćby tylko dlatego, iż kolędujący duszpasterz, bywało, miał coś interesującego do powiedzenia i niekoniecznie była to jakaś nowoczesna wersja zdrowaśki czy innej modlitwy. Zwykle były to wiadomości ze świata spoza muru, tego oddzielającego „zgniły zachód” od jaśnie nam panującego „socjalistycznego dobrobytu”. Skąd oni mieli te informacje, nikt wtedy nie dociekał, choć każdy przypuszczał, bo przecież nie z Wolnej Europy (RWE), której słuchali wtedy wszyscy, nawet, a może przede wszystkim partyjni aparatczycy. Potem nastały czasy JPII i w końcu się to wszystko zawaliło na tyle, iż o ile ktoś słuchał RWE, to jedynie z przyzwyczajenia. Kolęda wtedy przebiegała inaczej, choć jako dzieci i młodzież niejeden drżał, czy go ksiądz nie przeegzaminuje lub zeszytu nie sprawdzi. Zwykle były to obawy nieuzasadnione. Oczywiście, były negatywne odmiany w tym obrazie, ale widocznie mnie się trafiały te lepsze.

2
Oj pozmieniało nam się, pozmieniało.

Kiedy nasze dzieci były małymi brzdącami, brzdącami w wieku szkolnym, czy młodzieżą w szkole średniej kolęda nazywała się jeszcze normalnie, czyli kolęda. Zmianą zasadniczą było to, iż dzieci miały religię w szkole, a nie w salkach katechetycznych i z tego powodu uczęszczali na nią wszyscy lub prawie wszyscy. Wierzący, niewierzący, innowiercy a bywało też świadkowie Jehowy, choć c akurat zwykle się przed tym bronili. Przebieg kolędy był już inny. Ksiądz wpadał jak po ogień, nie mylić z kopertą, ministrantów zwykle przyprowadzał jako chórek, bo z góry wiedział, iż po gospodarzach, co to w kościele bywają nienachalnie często, by nie powiedzieć okazjonalnie, znajomości aktualnie śpiewanych pieśni raczej spodziewać się nie mógł. Ludzie byli zabiegani. Gonili za pieniądzem i nie mieli czasu w przysłowiową Bogu świeczkę, choć diabłu co nieco dawali. Kolędę przyjmowała wtedy już mniej niż połowa wiernych, bo reszta sobie odpuściła. Kolęda też przebiegała inaczej według schematu 5P czyli „Pochwalony, Pieśń, Pacierz, Pokropienie, Pieniądze” i wielu to zniechęciło do reszty. Dalej jednak jako dzieci i młodzież niejeden drżał, czy go ksiądz nie przeegzaminuje lub zeszytu nie sprawdzi. Co ciekawe, tym razem obawy były całkiem uzasadnione, bo sprawdzanie czasem miało miejsce, a szczególnie gdy delikwent był w grupie przygotowującej się do pierwszej komunii czy bierzmowania. Oczywiście, były pozytywne odmiany w tym obrazie, ale widocznie mnie się trafiały te gorsze.

3
Oj pozmieniało nam się, pozmieniało.

Kiedy dzieci naszych dzieci były małymi brzdącami, brzdącami w wieku szkolnym, czy młodzieżą w szkole średniej (u nas jeszcze in spe) kolęda zyskała miano wizyty duszpasterskiej. Niczym się to nie różniło od kolędy dotychczasowej i sam zachodzę w głowę, po kiego grzyba była komuś potrzebna ta zmiana nazwy. Może, jak niektórzy mogliby przypuszczać, chodziło o to, iż skoro ksiądz przychodzi do nas z wizytą, to dobrym zwyczajem byłoby zaszczycić księdza rewizytą. Najlepiej w kościele. Tylko problem jest taki, iż duża część społeczeństwa wzięła to sobie do serca na serio i uznała, iż skoro ksiądz bywa u nich raz w roku, to i oni raz w roku kościół odwiedzą, no może dwa. Na Wielkanoc i Boże Narodzenie. Zmianą zasadniczą było to, iż dzieci miały religię w szkole, a nie w salkach katechetycznych i z tego powodu uczęszczali na nią wszyscy lub prawie wszyscy. Wierzący, niewierzący, innowiercy a bywało też świadkowie Jehowy, choć ci akurat zwykle się przed tym bronili. Przebieg kolędy był ciągle taki jak dziesięć lat wcześniej. Ksiądz wpadał jak po ogień. Ludzie byli zabiegani. Na Stolicy Piotrowej nie było już naszego Świętego, więc nadzór pana Boga nad Polakami jakby zelżał albo się wszystkim tak wydawało. Również wysłannikom pana Boga na Polskę, którzy oprócz gonienia za pieniądzem i dogadzaniem sobie w sposób zgodny i niezgodny z prawem, ludźmi interesowali się jakby mniej, iż o zainteresowaniu panem Bogiem nie wspomnę. Kolęda wtedy przebiegała inaczej, choć jako dzieci i młodzież niejeden drżał, czy go ksiądz nie przeegzaminuje lub zeszytu nie sprawdzi. Jednak nikt z wysłanników pana Boga na Polskę już się takimi drobiazgami nie zajmował. Rach, ciach, i… po kolędzie. Oczywiście, były pozytywne odmiany w tym obrazie, ale widocznie mnie się trafiały te gorsze.

4
Oj pozmieniało nam się, pozmieniało.

Nagle, nie wiedzieć czemu, choć podobno w wyniku pandemii, kolęda zmieniła się w wizytę duszpasterską. I to nie tylko z nazwy. W kolejnych diecezjach i parafiach zdecydowani się na innowację i ustalono, iż od dzisiaj kolęda będzie wizytą duszpasterską, a dobry zwyczaj każę, by nie przychodzić do kogoś do domu z wizytą, bez zaproszenia. Dlatego wymyślono, iż wysłannicy pana Boga na Polskę odwiedzą jedynie tych wiernych, którzy ich do siebie zaproszą. Jak można było z góry przypuszczać eksperyment skończył się szybciej niż się rozpowszechnił. Już po dwóch latach funkcjonowania tej mody okazało się, iż zapraszających księdza jest mniej niż się panu Bogu w najczarniejszych snach śniło. No i najważniejsze. Kasa przestała się zgadzać. Z tego powodu, w wielu diecezjach i parafiach właśnie eksperyment zarzucono i powrócono do zwykłej kolędy. W ogłoszeniach parafialnych jeszcze funkcjonuje wizyta duszpasterską, ale wszyscy wiedzą, iż ksiądz będzie chodził po kolędzie i jeżeli tylko zapuka, to większość go do domu wpuści. I niekoniecznie dlatego, iż są gorliwymi katolikami. Powodów znajdzie się wiele, a już na pewno będzie nim staropolska gościnność. A jeżeli tylko okaże się, iż i ksiądz ma więcej powodów do wizyty niż tylko koperta i kwestionariusz, to i wizyta będzie udana, choćby wszyscy mówili, iż to zwykła kolęda. Byłyby to pozytywne odmiany w tym obrazie i oby nikomu nie trafiły się te gorsze. Jedyne, co może martwić, to fakt, iż wielu z tych, którzy dotychczas księdza po kolędzie przyjmowali, wysłannik pana Boga na Polskę w domu nie zastanie. Z tego, czy innego powodu. Czasem z powodu tego, iż te drzwi zostały zatrzaśnięte na zawsze.

5
Oj pozmieniało nam się, pozmieniało.

Jutro kolęda. Jedyne co się nie pozmieniało, to żona, która już od rana suszy głowę by posprzątać, poodkurzać a i podłogi są do zmycia. Nie wiem jak u was, ale u mnie w domu mówi się, iż sprzątać należy po gościach, a nie przed ich wizytą. Szczególnie teraz gdy znowu będzie to „zwykła” kolęda a nie wizyta duszpasterska na nasze zaproszenie. Oj pozmieniało nam się, pozmieniało.

Bydgoszcz, 24 stycznia 2025 r.,

© Wojciech Majkowski

Idź do oryginalnego materiału