Wiktoriańscy poeci przewracają się w grobie

filmweb.pl 4 dni temu
Zdjęcie: plakat


Sofię Carson można już chyba śmiało określać mianem "The Netflix Girl", bowiem z – jeżeli dobrze liczę – jedenastu pełnometrażowych filmów fabularnych, w których wystąpiła w swojej kilkunastoletniej już karierze, aż pięć to produkcje oryginalne Netflixa właśnie. Związanie swojej zawodowej teraźniejszości, a pewnie i przyszłości oznacza jednak także zadowolenie się jakościową mizerią. Jak dotąd żaden z filmów streamingowego giganta z jej udziałem nie zachwycał (najlepsza była "Kontrola bezpieczeństwa", ale akurat tam zagrała rolę drugoplanową), dlatego "Miłość w Oksfordzie" raczej nie wzbudzała większych oczekiwań. Nikt jednak nie mógł spodziewać się, iż film Iaina Morrisa okaże się aż takim niewypałem.

Sofia Carson
  • Netflix
  • Chris Baker

Powiedzieć, iż komediodramat twórcy "The Inbetweeners" to zlepek stereotypów, to jak nie powiedzieć nic. Oto Anna De La Vega (pokrewieństwo z Zorro niepotwierdzone), dziewczyna z Queens, która lada moment na rozpocząć karierę jako analityczka finansowa, wyjeżdża na studia do Oksfordu, by zgłębiać wiktoriańską poezję. Już pierwszego dnia zalicza nieprzyjemne starcie z bogatym Brytyjczykiem Jamiem (znany z "Królowej Charlotty" Corey Mylchreest), który – wiadomo – okaże się jednym z jej wykładowców. Chemia pomiędzy tym dwojgiem zacznie wprost bulgotać na ekranie w tempie godnym randki z Tindera, ale… w zasadzie nie wiadomo dlaczego. To znaczy – wiadomo: połączy ich wiktoriańska poezja; trudno wyobrazić sobie bardziej romantyczne spoiwo, ale tak naprawdę głównych bohaterów zdaje się nie łączyć absolutnie nic więcej poza seksem i… jedzeniem kebabów.

Skoro nie znajdujemy nic interesującego w miłosnej relacji pary zakochanych (co już można uznać za grzech główny "Miłości w Oksfordzie"), to może chociaż poboczne wątki fabularne ratują sytuację? Niestety, tu jest równie źle, jeżeli nie gorzej: bogaty chłopak ma oczywiście trudną relację z ojcem, a także głęboko skrywany sekret, który ma zapewnić filmowi Morrisa ładunek dramaturgiczny. kilka mogę na jego temat zdradzić; za to bez cienia wątpliwości mogę uznać sposób jego podania za miałki i pozbawiony głębi. "Miłość w Oksfordzie" jedzie na stereotypach od początku do końca – nie oszczędzają one choćby nowych przyjaciół Anny, czyli sympatycznej (czytaj: bezpiecznie mniej atrakcyjnej od głównej bohaterki) i roztrzepanej Maggie (Esmé Kingdom) i obowiązkowego w zestawie kumpla-geja (tresujący smoki Harry Trevaldwyn). Tylko ta dwójka zasługuje zresztą na jakąkolwiek sympatię; w całości odpowiadają oni za obecny tu w znikomych ilościach humor i zdają się jedynymi postaciami, których odtwórcy mieli jakąkolwiek frajdę podczas powstawania filmu.

Corey Mylchreest, Sofia Carson
  • Netflix
  • Chris Baker

W typowy dla Netflixa sposób "Miłość w Oksfordzie" próbuje wplatać w treść filmu jakąś formę komentarza na temat zderzenia kultur (brytyjscy inteligenci kontra amerykańscy prostacy), ale robi to w sposób prymitywny i – ponownie – stereotypowy: punktem wejścia w poznawanie brytyjskiej kultury jest zamówienie "fish and chips" w pierwszym lepszym barze, a szczytem kulturowej immersji w Wielkiej Brytanii jest wyjście do pubu, co w filmie Morrisa wyniesione jest do poziomu cywilizacyjnej inicjacji. Brytyjczycy uważają Amerykanów za "uroczych i naiwnych", ale z błędu gwałtownie wyprowadza ich idealistyczna dziewczyna z Queens, która broni amerykańskich cnót niczym lwica. Koszmarne kulturowe wtręty są niczym wisienka na tym wywołującym niestrawność torcie.

"Miłość w Oksfordzie" to film płytki, ani zabawny, ani wzruszający, pozbawiony zarówno dobrego aktorstwa (z wyłączeniem dwójki wspomnianych znajomków głównej bohaterki), jak i jakiejkolwiek wartej uwagi treści, a przy tym zupełnie nieradzący sobie z mocno wyolbrzymionym kontrastem kulturowym, wokół którego zbudowana miała być fabuła filmu. I najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, iż nie można choćby napisać niczego w stylu: szkoda, bo był potencjał. Niestety, tutaj choćby nie było potencjału – bo to wszystko już było i to w znacznie lepszym wydaniu.
Idź do oryginalnego materiału