krakowskich poetów nie pójdzie na mój pogrzeb,
ani na nieoglądany wcześniej film.
Mutacja choroby poplemiennej, zaporowe obłożenie ekskomuną.
Oczekują mnie sklepowe pierogi z mięsem,
żona, niczym niezdarta z drugiej strony tajnego lustereczka
Cindy Crawford, potwierdzi nasz zawiązek niemal namiętnie:
Garou pozmywasz.
A wczoraj, przed snem, kiedy znów, liczyłem manowce,
nagle we śnie słabnący, najstarszy,
jeden z czterech szwagrów Apokalipsy,
nie mógł przerwać eutanazji na własne życzenie.
I oszalał.
Statystyki: autor: Strood — 31 paź 2025, 10:50



