łzy jak ćmy wpadają w sidła oczu
tam gdzie skończyła się miłość
nie ma na życie humoru
złość jak pies szczeka
by potem skomleć
czas wlecze się jak ślimak
nie chcę z sobą istnieć
niech się skończy
dzień bez dnia
a noc bez nocy
wieczne żegnaj
nie witam nie żegnam
jestem w środku
bezszelestnie umieram
pełen krzyku
życie kaszle poci się
przychodzi co rano w połowie
zarażając nadzieję
wypraną w brudnym słowie
chce odejść tam gdzie nie ma mnie
gdzie letni jest deszcz
a prawdziwy ja ma wiarę
że to co złe minie
odejdź ja przyjdź ja
chcę istnieć
pozbyć się obecnego istnienia
siebie mieć
trudno jest być martwym
ratunku pomocy
za życia pochowanym
w życiu pogubiony
smutne to wszystko
nie chcę być mną
Statystyki: autor: Toyer — 16 kwie 2025, 11:44