trudno odzyskać nadzieje gdy umarła
tak pogubionym nigdy nie byłem
gdy ciało chciało umrzeć dusza krzyczała
to już za długo za dużo łez
chcąc nie chcąc oddycham dalej
odratowali mnie
po co jestem jak i gdzie
puste dni pusty ja
ile jeszcze
każdego dnia
przeszkody na drodze
sam sobie wrogiem
już nie chcę być sobą
byłem sobą wcześniej
dwie osoby bolą
coś jest nie tak
choruje na siebie
nie tak a jak
tak by nie bać się
ile jeszcze ile jeszcze
strachu co zabija
myślenia meczące
to nie ja nie ja
smutek naprawdę zabija
gdy się łzy przedawkuje
płacze wciąż dusza
pomocy potrzebuje
ratuj mnie ty co jesteś mną
tym zapomnianym
oraz tym którego kochają
ucałuj własne rany
czas ucieka przez palce
przyłożone do twarzy
on po prostu płacze
tam gdzie powinny być trzy
wiara wróć nadzieja przyjdź
miłości bądź
pozwólcie kochać dni
wybaczcie błąd
gdzieś tam jestem ja
oczy błękitne wesołe
poza marginesem życia
nie poznaje siebie w lustrze
myśli rozpaczliwe
nie zasługują na puentę
chociaż żyję
i niech to puentą będzie
Statystyki: autor: Toyer — 27 mar 2025, 10:15