ze smutku kamieni u podnóża trwa zielona czeka
aż zakwitnę zielenią i kwiatami
byłem na szczycie wracając wpadłem do szczeliny teraz
kaleczy każdy bezsilny oddech brakuje liny podanej
przez słońce ponad chmurami
krzyczę ale choćby echo nie odpowiada zamknięte
w klatce razem ze mną jesteśmy blisko ale daleko
gdzie się podział klucz co był na szczycie gór do dyspozycji
tego co władał świtami i zachodami
żył w dzień umarł w nocy opuszczony przez gwiazdy
widać wierzchołek ze szczeliny który woła wracaj
do tych chmur i gwiazd które cię karmiły w godziny
mlekiem i miodem płynące teraz z głodu
umiera wołając przyjdź góro znów
pozwól stanąć na szczycie
Statystyki: autor: Toyer — 28 lip 2024, 08:47