w tylnych kieszeniach jej spodni. W zdobycznej krwi,
nie zełgał pod pożądaniem, iż kocha.
Lepili się w łupinach, z dziadkiem do orzechów.
Po ostatnich wyrzutach bioder
przeszukiwała oczy głupca na wzgórku.
Rozpalona koza z prostym ciągiem, dymiąca,
że teraz może już może ją odjechać. Do wideł Wisły i Sanu,
zamiatać aleję niszczycielskich harlekinów.
Statystyki: autor: Strood — 14 lis 2025, 12:50


