które schowaną przed zimą zieloność
zmieniały w błękit a on gdzieś za szafą
mnożąc się kurczył ciepłym dotykaniem
otulał okna ściany i horyzont
wtedy
wzuwałeś kapcie w słodkie reniferki
a dom był cały świętym Mikołajem
który przez okno rozrzucał prezenty
ze wszystkich wierszy i ze wszystkich bajek
wymiatam skrzydła trzymam w garści struny
nut nie pamiętam coś cyka zza ściany
może to zegar może pasikonik
wiecznie zielony w szarość zaplątany
Statystyki: autor: tabakiera — 12 lip 2025, 21:42