kromką świeżego marzącego chleba
wiem już na pewno iż z nieba nie spadnie
pokarmu duszy nadziei potrzeba
Nie chciałem pytać okruchami dwoma
o to czego brak z głodu wciąż umiera
góra pokarmu jest jak niebo stroma
tak odległa iż wrażenie wywiera
Nie chciałem milczeć głosem wychudzonym
krzyczałem chleba ale nie by się najeść
kroiłem trzy kromki nożem strudzonym
miłość nadzieję i wiarę chcąc pojeść
powszednio cierpiąc niepowszednio proszę
nie dając chleba ocal tą którą noszę
Statystyki: autor: Toyer — 15 wrz 2025, 07:55