Hina Maeda, Meruert Karmenova, Jane Hyeonjin Cho, Hana Chang…
Gdyby stworzyć zbiorowy profil finalisty, wyglądałby on następująco: kobieta, Azjatka między 20. a 29. rokiem życia, najczęściej studiująca w europejskiej lub amerykańskiej uczelni. Dwóch panów finalistów poza płcią spełnia wszystkie pozostałe cechy tego profilu. Każda i każdy z nich gra na świetnym instrumencie. A jednak się różnią. Hina Maeda to śmieszka, chodzące emocje. Meruert Karmenova przypomina dostojną grecką kolumnę. Jane Hyeonjin Cho jest bardzo subtelna i elegancka, a Hana Chang przypomina trochę wojowniczkę. Na tym tle panowie odznaczają się większym lub mniejszym stopniem introwertyczności.
Hina Maeda chwilę po ogłoszeniu wyników, fot. Leszek Zadoń Fresh Frame
Zewnętrzne cechy ich osobowości na pewno dało się usłyszeć w ich grze. Hina Maeda urzekła chyba jury, a na pewno publiczność, emocjonalnością i esktrawertycznością, która nie kojarzy się z Japończykami. To nic, iż czasami grała nieczysto, iż zdarzały się jej błędy intonacyjne lub tekstowe, rekompensowała je muzykalnością i – jeszcze raz podkreślę – emocjonalnością. Była najjaśniejszym promieniem tego konkursu, świeciła blaskiem i obdarowywała śmiechem wszystkich dookoła. Jej wykonanie II Koncertu skrzypcowego d-moll op. 22 Wieniawskiego może nie było najdoskonalsze, ale było bardzo „polskie”, pełne żaru i temperamentu.
Tej utalentowanej skrzypaczce zacząłem kibicować od II etapu. Przyznam natomiast, iż w I etapie zauroczyła mnie Meruert Karmenova, która w „operowym” stylu zagrała Fantazję na temat z opery Ch. Gounoda „Faust” op. 22 Wieniawskiego. Artystka oddała nie tylko charakter dzieła patrona konkursu, ale przede wszystkim opowiedziała nam w zjawiskowy sposób tę przepiękną operę. W drugim i trzecim etapie jej gra była dla mnie za bardzo elegancka, za mało w niej było tego „czegoś” nieuchwytnego, co inaczej nazywa się interpretacją własną. I wreszcie Qingzhu Weng, który za każdym razem musiał czekać do końca etapu na swój występ. I za każdym razem podnosił mi adrenalinę. Niesamowicie zagrał Chaconne z Partity nr 2 d-moll, BWV 1004 Bacha, Legendę i Poloneza D-dur, op. 4 Wieniawskiego. Nie zapomnę jego interpretacji Sonaty a-moll, op. 13 Paderewskiego (jako jedyny wybrał to dzieło) i „Driady i Pan” z cyklu „Mity” Szymanowskiego. Podobny zachwyt wzbudziła we mnie jego interpretacja Symfonii koncertującej Mozarta. Nieco pogubił się w koncertach, ale jego interpretacja I części Koncertu skrzypcowego Brahmsa podczas gali wręczenia nagród była fascynująca i potwierdziła, iż delikatny spadek formy w trzecim etapie to tylko stres.
Mój werdykt wyglądałby inaczej
Nie do końca zgadzam się z werdyktem jury, które pracowało pod kierunkiem Augustina Dumaya. Na podium widziałbym Hinę Maeda, Dayoon You i Qingzhu Wenga. Nie podaję miejsc, bo to dziś, kiedy piszę podsumowanie, nie ma żadnego znaczenia. Najbliższy był mi od pierwszego występu Dayoon You. W I etapie przypominał czarnego pierrota ze skrzypcami, który swojemu recitalowi nadał dramaturgię niemal teatralną, czego nie zrobił nikt inny. Między kaprysy Paganiniego i Wieniawskiego wplótł Grave i Fugę z Sonaty nr 2 a-moll, BWV 1003 Bacha.
Finalista Dayoon You, fot. Leszek Zadoń Fresh Frame
Na zakończenie zostawił i zachwycił mnie Wariacjami na temat własny Wieniawskiego. W drugim etapie, kiedy grał Bartóka i Szymanowskiego, skojarzył mi się z galicyjskim muzykantem. Iskrzyło pod smyczkiem. W Symfonii koncertującej Mozarta intrygował mnie swoją introwertycznością. Olśnił w I Koncercie skrzypcowym fis-moll, op. 14 Szymanowskiego. I wtedy pomyślałem, iż chyba jest bardziej „mollowy”. Jako jedyny wykonał w finale konkursu ten wirtuozowski, a zarazem bardzo romantyczny koncert.
To nic, iż coś nie tak wyszło, ale muzyka Wieniawskiego została – zachowując wszelkie cechy dystynktywne tego dzieła – przefiltrowana przez wrażliwość i intelekt tego oryginalnego skrzypka.
Zniknęli za szybko
Zdaję sobie sprawę, iż wszyscy nie mogą zagrać w finale. Ale szkoda mi było Zhixin Zhanga (Chiny), który zauroczył mnie wykonaniem Chaconne z Partity nr 2 d-moll J.S. Bacha. A potem było jeszcze lepiej. Ten młody artysta uśmiechał się sam do siebie, kiedy grał, bawił się dźwiękiem. Szkoda, iż odpadł Alexander Won-Ho Kim (Niemcy/Korea Południowa).
Meruert Karmenova podczas koncertu finałowego, fot. Leszek Zadoń Fresh Frame
Trzydziestolatek zaprosił publiczność na ucztę, podczas której zaserwował pięć utworów, a każdy z nich to wykwintne danie przyrządzone według własnej receptury, przefiltrowane przez jego osobowość, wrażliwość i estetykę. W kuluarach zauważyliśmy, iż nie przeciśnie się przez ucho jurorskie, bo jest zbyt wyrazisty, już ukształtowany. Obaj nie weszli do II etapu. Udało się to Hawijch Annie Elii Elders (Niderlandy).
Po Mozarcie wiadomo było, iż finał odjechał. Nie rozumiem natomiast, dlaczego w tym finale nie zagrał Max Tan (USA), który wydaje się skrzypkiem intelektualistą. On ma coś w sobie nieoczywistego, co przykuwa uwagę. Od początku konkursu imponował mi stylem muzykowania i estetyką sceniczną. Ceniłem go także za dobór repertuaru, który – myślę – odzwierciedla jego wnętrze. Jego interpretacja Poematu op. 25 E. Chaussona była olśniewająca i mądra, a zarazem najciekawsza spośród wszystkich zaprezentowanych w Auli Uniwersyteckiej.
XVI edycja Konkursu Wieniawskiego jest już historią
Na konkurs zgłosiła się rekordowa liczba uczestników – 224.
Hana Chang – finalistka, fot. Leszek Zadoń Fresh Frame
Jury preselekcyjne wybrało 41 kandydatów. Ostatecznie w zawodach wzięło udział 31. Pierwsza liczba budzi respekt. Tak wielu kandydatów jeszcze nie było, a zatem Wieniawski działa magnetycznie. Moją wątpliwość od początku wzbudziła liczba 41 uczestników, ponieważ wiem z doświadczenia, iż zawsze około 10 procent rezygnuje. Życie pokazało, iż spośród wybranych aż jedna czwarta nie przyjechała do Poznania. Co się stało, iż aż tak wiele skrzypaczek i skrzypków nie wzięło udziału w najstarszym i bardzo prestiżowym konkursie skrzypcowym?
Obserwuję Konkursy Wieniawskiego od 1991 roku, kiedy to sukces odnieśli: Bartłomiej Nizioł i Piotr Pławner. Po nich na najwyższym podium stawały zawsze kobiety: Reiko Otani (1996, II nagroda, pierwszej nie przyznano), Alena Baeva (2001), Agata Szymczewska (2006), Soyoung Yoon (2011), Veriko Tchumburidze (2016). W tym roku liczyłem na zmianę. Cóż, marzenia nie zawsze się spełniają.