Wielki powrót trzykrotnego laureata Oscara! Zagrał w filmie swojego syna

film.interia.pl 4 dni temu
Zdjęcie: materiały prasowe


Czerwiec 2017 roku nie kojarzy się fanom kina zbyt dobrze. Po znakomitej roli w "Nici widmo" Paula Thomasa Andersona jeden z najbardziej charyzmatycznych aktorów swojego pokolenia, jakim jest Daniel Day-Lewis, ogłosił przejście na zawodową emeryturę. Anglik, który ma na swoim koncie trzy Oscary, zdecydował, iż osiągnięcie sześćdziesiątego roku życia to odpowiedni moment, by powiedzieć: "pas". Był konsekwentny w tym postanowieniu dobre kilka lat, ale ostatecznie - czego nie robi się dla rodziny.


Pierwsze plotki o powrocie na duży ekran pojawiły się w 2023 roku, kiedy Day-Lewis rzekomo miał przygotowywać się do roli w projekcie swojego syna Cashela. Finalnie nic z tego nie wyszło, ale jak mówi popularne przysłowie - co się odwlecze, to nie uciecze. O reżyserskiej karierze zamarzył drugi z potomków wybitnego aktora - Ronan, który w głównej roli swojego debiutu "Anemone" widział właśnie ojca. Co więcej, panowie wspólnie napisali scenariusz, tworząc opowieść - a jakże - o relacjach rodzinnych: pomiędzy synem a ojcem, braćmi, mężem a żoną.
Kameralna historia wpisana jest w temat żołnierskiej traumy, poczucia winy oraz dziedzictwa, przed którym trudno uciec. "Anemone" rozpisane jest na cztery głosy: trzy męskie i jeden kobiecy. Choć nastoletni Brian (Samuel Bottomley) oraz jego matka Nessa (Samantha Morton) stanowią ważne elementy układanki, napędzając fabułę, uwagę koncentrujemy przede wszystkim na dwóch braciach - Rayu i Jemie.Reklama


Pierwszy z nich od lat mieszka w leśnej chatce, z dala od ludzi, zwłaszcza tych najbliższych. Mężczyzna jest weteranem wojskowym, który nie potrafi poradzić sobie z trudną przeszłością. Ray cierpi na nieleczony zespół stresu pourazowego, czego efektem jest wieloletnia izolacja, mająca w sobie coś z pokuty. Podobnie jak jego brat, jest mężczyzną z zimnego chowu: niepotrafiącym rozmawiać o emocjach, dla którego relacje opierają się o rzucone przez zaciśnięte usta przekleństwo, a każdy spór najchętniej rozwiązywany byłby na pięści.
Jem, który nieoczekiwanie pojawia się w jego samotni, niesie za sobą odwlekaną od dłuższego czasu konfrontację. Nie tylko z własną przeszłością i bratem, ale przede wszystkim z Brianem. Młody mężczyzna zaczyna powtarzać toksyczne schematy, co już wpędziło go w poważne kłopoty.


Daniel Day-Lewis jest siłą filmu "Anemone"


Powiedzieć, iż siłą "Anemone" jest Daniel Day-Lewis, to nic nie powiedzieć. Śmiem twierdzić, iż gdyby nie on, wcielający się w rolę Raya, istniałaby spora szansa, iż film przeszedłby niezauważony. Angielski aktor ze swoją charyzmą, mimiką, zacięciem dodaje głębi stosunkowo prostej fabularnej historii. Warto zaznaczyć, iż ma godnego partnera w osobie Seana Beana, czyli ekranowego Jema.


Dwaj brytyjscy aktorzy znakomicie oddali twardą, szorstką relację, jaka łączy braci. Film Ronana Day-Lewisa zdecydowanie lepszy jest w tych momentach, gdzie trzyma się realizmu. Debiutujący reżyser zdecydował się przeplatać go (na szczęście nie aż tak często) dość nachalną i nieco pretensjonalną symboliką. Niepotrzebnie, bo jego ojciec ma wszystkie środki niezbędne do tego, byśmy jako widzowie uwierzyli w wewnętrzną walkę, jaką toczy Ray. Tak po prostu, bez żadnych sztuczek i odwracania uwagi.
"Anemone" to dla mnie jednak przede wszystkim opowieść o roli ojca w podstawowej komórce społecznej, jaką jest rodzina, oraz o wadze posiadania męskiego wzorca - zwłaszcza w przypadku dorastających chłopców. Być może to jedyny sposób na przepracowanie traum i szansa na przełamanie szkodliwych schematów. Wzrusza, iż o ojcostwie opowiedzieć postanowili ojciec i syn: jeden na końcu swojej zawodowej drogi, drugi dopiero na jej początku. Choć po cichu liczę, iż Daniel Day-Lewis da się jeszcze od czasu do czasu namówić na jakiś filmowy projekt. "Anemone" udowodnił, jak bardzo go przez te kilka lat brakowało.
7/10
"Anemone", reż. Ronan Day-Lewis, USA 2025. Polska premiera na Międzynarodowym Festiwalu Sztuki Autorów Zdjęć Filmowych EnergaCamerimage w Toruniu.
Idź do oryginalnego materiału