"Wielka Woda" – dlaczego warto obejrzeć serial Netflixa?

mensider.com 1 rok temu

Serial „Wielka Woda” już został okrzyknięty pierwszym polskim serialem katastroficznym. I rzeczywiście nie mamy się czego wstydzić. Sześcio-odcinkowa historia w sposób niezwykle realistyczny przedstawia nam powódź tysiąclecia, która wydarzyła się w Polsce w 1997 roku. To prawdziwy majstersztyk wizualny i fabuła, która sprawia, iż zostajemy z bohaterami do samego końca. Po obejrzeniu serialu wiele osób zadaje sobie jedno pytanie – w jaki sposób udało się jeszcze raz zalać ulice Wrocławia?

Każda katastrofa jest początkiem odnowy.

„Wielka Woda” to sześcioodcinkowy dramat katastroficzny, inspirowany wydarzeniami z okresu powodzi tysiąclecia, która nawiedziła Wrocław i jego okolice w 1997 roku. Jak podają różne źródła – żywioł pochłonął wówczas w Polsce blisko 60 ofiar i zniszczył 2% powierzchni kraju. Tysiące osób straciło cały swój majątek, a wiele miast odbudowywało się przez lata.

O czym opowiada serial „Wielka Woda”?

Serial „Wielka Woda” to przede wszystkim starcie się wielu sił na kilku płaszczyznach – starcie się tytułowych sił przyrody z człowiekiem i jego dorobkiem, władz bardzo lokalnych z władzami wojewódzkimi, a choćby centralnymi i w końcu starcie się ludzkich słabości z przeciwnościami, jakie przed każdym człowiekiem stawia los. Sam zarys historii opiera się na prawdziwych wydarzeniach i jest inspirowany prawdziwymi historiami oraz postaciami (lub zlepkiem kilku osób). Wielka fala powodziowa zbliża się do Wrocławia. Lokalne władze, na czele z aspirującym urzędnikiem Jakubem Marczakiem (Tomasz Schuchardt), ściągają do miasta wykwalifikowaną hydrolożkę, Jaśminę Tremer (Agnieszka Żulewska), aby za wszelką cenę uratować miasto. W tym samym czasie, Andrzej Rębacz (Ireneusz Czop) wraca do rodzinnych Kęt pod Wrocławiem nieoczekiwanie stając na czele zbuntowanych mieszkańców wsi, którzy nie chcą dopuścić do zniszczenia wału przeciwpowodziowego. Z biegiem czasu, pod narastającą presją władze podejmują trudną decyzję, która na zawsze zmieni życie głównych bohaterów oraz historię całego regionu i jego mieszkańców.

Jak powstał pomysł na serial „Wielka Woda”?

Jak podaje platforma Netflix w swoich materiałach – pomysłodawczyni i producentka Wielkiej Wody, Anna Kępińska, która wraz z reżyserami (Janem Holoubkiem i Bartłomiejem Ignaciukiem) oraz scenarzystami (Kasprem Bajonem i Kingą Krzemińską) przeprowadziła szeroko zakrojony research oraz rozmawiała z setkami powodzian i świadków, aby stworzyć ten wciągający dramat inspirowany prawdziwymi wydarzeniami. Jak sama powiedziała:

Nie opowiemy dziejów wszystkich uczestników tych wydarzeń, to niemożliwe. Zależało nam na powrocie do tamtego nastroju i emocji, ale jednak w gruncie rzeczy stworzeniu uniwersalnej historii o podejmowaniu trudnych decyzji, konflikcie pokoleń, jednostki z większością, wsi z miastem. O tym, iż trzeba się zmierzyć ze swoimi “niezałatwionymi sprawami”, nie da się od tego uciec. Ale też o niezwykłym pospolitym ruszeniu, chęci pomocy, solidarności i potrzebie działania. To było wyjątkowe. Z dnia na dzień zwykłą codzienność zastąpiła walka z żywiołem, a z tłumu wyłonili się zaufani liderzy. Powódź jest dla nas tylko tłem tej opowieści i katalizatorem zdarzeń.

Jak kręcono serial „Wielka Woda”?
Powyżej prawdziwa ulica (dokładnie skrzyżowanie Brzeska/Więckowskiego) we Wrocławiu i cała ekipa filmowa na zakończenie zdjęć. Poniżej łódka na szynach, czyli sceny kręcone na ulicy Więckowskiego.
Jak podaje Gazeta Wrocławska serial „Wielka Woda” był dla twórców nie lada wyzwaniem. Producenci serialu nie chcieli by sceny zalanego Wrocławia powstały głównie komputerowo.

Nie chcielibyśmy iść w stronę żeby aktor szedł po suchej ulicy, a my dołożymy wodę dzięki efektów komputerowych. To był koncept wypracowany ze scenografem, reżyserem czy operatorem, a każda scena była traktowana indywidualnie – mówi producentka serialu, Anna Kępińska. Producentka opowiada, iż w scenach kręconych w zalanym mieszkaniu budowane były specjalne baseny na wodę, a lokacje były dobierane tak, by stropy wytrzymały dodatkowy ciężar wody. – Woda musiała mieć dodatkowo odpowiedni kolor. Nie mogła być czysta, musiała wyglądać realistycznie – podkreśla Anna Kępińska.

Z kolei w wywiadzie dla Wroclife Bartłomiej Kaczmarek, autor zdjęć do serialu wylicza

– Musieliśmy użyć wszystkich możliwych technik: budowaliśmy baseny, w których była woda, domalowaliśmy rzeczy w komputerze, robiliśmy makiety, łączyliśmy to wszystko.

Poza scenami fikcyjnymi w filmie wykorzystano m.in. materiały archiwalne Polskiej Kroniki Filmowej. Twórcy przyznają, iż ich zamierzeniem było wykorzystanie tych obrazów, w taki sposób, by jak najbardziej komponowały się z częścią fabularną. Efekt zdecydowanie się udał, ponieważ nie ma różnicy pomiędzy scenami kręconymi na potrzeby serialu, a ujęciami z prawdziwych wydarzeń.

O ile realną produkcję scen w zamkniętych pomieszczeniach można sobie wyobrazić, to jak w takim razie kręcono sceny zalanych ulic, których sporo w serialu? Jak zdradziła producentka Gazecie Wrocławskiej, kadry z powodzi kręcone były na odtworzonych, wybudowanych na nowo i zalanych wodą ulicach. Jedną z takich instalacji wybudowano na terenach kąpieliska w Srebrnej Górze. Warto też wspomnieć, iż podczas kręcenia tych spektakularnych scen, swój spory udział mieli lokalni statyści.

– Wrocławianie oddawali serce tej historii i dzielili się z nami swoimi powodziowymi wspomnieniami czy spostrzeżeniami – wspomina Bartłomiej Ignaciuk, jeden z reżyserów serialu. – Dlatego też zależało nam by wrocławianie pierwsi mieli okazję zobaczyć ten obraz, bo traktuje o nich. Taka była idea, by prapremierę zorganizować właśnie we Wrocławiu.

Źródła: Netflix, Gazeta Wrocławska, Kuluralny Wrocław, Gazeta Wyborcza, Wroclife, Wikipedia

The Crown sezon 5 – premiera wkrótce, czego się spodziewać?

Idź do oryginalnego materiału