NADA to skrót od New Art Dealers Alliance. Główne targi sztuki NADA realizowane są w Nowym Jorku oraz Miami. Warszawska edycja ma inny charakter – to nie targi, ale wystawa 50 galerii z kilkunastu państw. Prezentuje się nie tylko scena warszawska, ale goście z Londynu czy Lizbony, zza oceanu, jak i z drugiej strony globu, bo Tokio reprezentują aż 3 galerie. Wśród artystów znaleźli się laureaci i nominowani do Paszportów „Polityki”. Między innymi Joanna Rajkowska (lokal_30), Daniel Rycharski (Gunia Nowik Gallery) czy Wojciech Bąkowski (Galeria Stereo).
Czytaj też: Tate się dusi, Berlin rośnie. Dlaczego kolejne muzea powiększają swoje siedziby?
Bez selekcji
Impreza trwa od czwartku do niedzieli. Co istotne, wstęp jest wolny. Obyło się bez selekcji finansowej, a z tym w artworldzie różnie bywa. W efekcie mamy tłumy ludzi krążące po labiryncie pomieszczeń, jakim jest Willa Gawrońskich. Miejsce lata świetności ma już dawno za sobą, co w tym wypadku nie przeszkadza, a tylko potęguje artystyczną atmosferę.
Wystawa zajmuje trzy piętra, a kierunek zwiedzania pozostawiono zwiedzającym. Na wejściu można pobrać mapę z rozkładem galerii – i w drogę. Bywa dość ciasno, zdarzają się zderzenia. Jest nieco chaotycznie, ale bardzo klimatycznie, trochę jak w klubie.
Wygląda na to, iż NADA dołącza do cyklicznie organizowanych imprez, takich jak Warsaw Gallery Weekend (przypomnijmy, 15. edycja odbędzie się we wrześniu) czy Hotel Warszawa Art Fair. Miasto utwierdza swoją pozycję w Europie Środkowo-Wschodniej, gdzie wyrasta na jedną ze stolic sztuki. Oczywiście w skali europejskiej, nie globalnej – na to potrzeba kapitału z całkiem innej, wyższej półki.
Czytaj też: David Hockney podbił Paryż. To najważniejsza wystawa tego roku