3 grudnia w "Pytaniu na śniadanie" jednym z omawianych tematów było łyżwiarstwo figurowe. W wyemitowanym materiale w TVP 2 wystąpiły: była zawodniczka Renata Aleksander oraz młoda i odnosząca sukcesy łyżwiarka Emma Kulig. Rozmowa dotyczyła zarówno doświadczeń obu zawodniczek, jak i ich pasji do sportu. Pod koniec materiału doszło jednak do niespodziewanego incydentu.
REKLAMA
Zobacz wideo Natalia Maliszewska po niebezpiecznym wypadku na torze w Gdańsku: Nie wiem, czy chcę to oglądać
"Pytanie na śniadanie" - zaskakująca sytuacja w programie. Dziennikarz boleśnie upadł na taflę lodu
Renata Aleksander w trakcie wywiadu podkreślała znaczenie zaangażowania młodych sportowców w łyżwiarstwo figurowe, przesyłając przy tym ciepłe słowa wsparcia młodej zawodniczce. - Bierzcie to wszystko w swoje ręce i naprawdę walczcie o swoje, jak Emma będzie walczyć o swoje - mówiła z dumą na antenie. Jednak to nie sama rozmowa, a wydarzenie tuż po niej przykuło największą uwagę widzów. Pod koniec wywiadu reporter śniadaniówki Mateusz Jędraś zaproponował wspólne wykonanie piruetu na lodzie z obiema zawodniczkami. Niestety, ćwiczenie zakończyło się bolesnym upadkiem mężczyzny.
Chwilę po zdarzeniu kamera gwałtownie przeniosła się do studia, gdzie Marzena Rogalska i Łukasz Nowicki z humorem skomentowali sytuację. - Po co te wygibasy jak się nie umie. Mam nadzieję, iż nic się nie stało z [odcinkiem - przyp. red.] lędźwiowym - stwierdził prezenter, przechodząc do kolejnego tematu w programie.
"Pytanie na śniadanie" - wstydliwa wpadka w programie. Gość nie wytrzymał...
Kilka miesięcy temu w jednym z odcinków "Pytania na śniadanie", prowadzonym przez Roberta Stockingera i Krystynę Sokołowską, rozmowa o zasadach bezpiecznego spacerowania z psami niespodziewanie zakończyła się zabawną wpadką na antenie. Jeden z czworonożnych gości zostawił na parkiecie morką plamę. Robert Stockinger natychmiast zareagował, obracając całą sytuację w żart. - Tu nam się gość zsikał podczas rozmowy. To jest właśnie telewizja na żywo - powiedział, zachowując pełen profesjonalizm i jednocześnie rozbawiając widzów. Chwilę później sam zabrał się za uporządkowanie przestrzeni, apelując zza kulis: - Poproszę tutaj mopa albo szmatę - wyznał.
Po zakończeniu programu prowadzący wrócił do tematu w mediach społecznościowych, publikując krótkie nagranie i podsumowując zdarzenie z adekwatnym sobie humorem. "Kwintesencja programu ‘na żywo’. Gość oddaje mocz, wycieramy, kontynuujemy rozmowę i oddajemy głos do kuchni, a za chwilę prognoza pogody. Zostańcie z nami" - napisał, pokazując dystans zarówno do siebie, jak i do nieprzewidywalności telewizyjnych sytuacji.
















