Tegoroczny koncert z okazji Dnia Niepodległości odbywał się we Wrocławiu. Na scenie stanęły takie gwiazdy jak Kayah, Viki Gabor, Piotr Cugowski i Kamil Bednarek. Widowisko podzielono na dwie części. Pierwsza miała nawiązywać do solidarności z powodzianami. W drugiej, według zapowiedzi organizatorów, miały pojawić się piosenki "opisujące polską rzeczywistość". Jak wyszło w praktyce? Widzowie nie byli zachwyceni.
REKLAMA
Zobacz wideo Marsz Niepodległości. Na początek odśpiewano hymn Polski
Koncert TVP wielką porażką. "Wiecie, czym jest święto niepodległości?!"
Widzowie nie kryją rozczarowania doborem repertuaru. Zdecydowana większość z nich spodziewała się pieśni patriotycznych, a nie "powszechnych piosenek". "Z całym szacunkiem... Tegoroczny koncert to żenada. Nie da się tego oglądać. Czy naprawdę nie ma pięknych pieśni?", "TVP, wiecie, czym jest Święto Niepodległości? Spodziewałam się koncertu patriotycznego. Tragedia", "To nie jest koncert na 11 listopada. Taki to niech grają w innym terminie, "Nędza i smutactwo" - czytamy na profilu Bądźmy Razem TVP na Facebooku. Dobór utworów to nie wszystko. Oberwało się również prowadzącym - Paulinie Chylewskiej i Robertowi Stockingerowi. "Rozczarowanie. Konferansjerka o niczym", "Koncert powinien być prowadzony przez Tomasza Wolnego. Nie było lepszego prowadzącego od lat"- pisali sfrustrowani widzowie.
Dlaczego Tomasz Wolny nie mógł poprowadzić koncertu?
W czerwcu prezenter na dobre rozstał się z Telewizją Polską. Wolny odszedł po tym, jak wykluczono go z koncertu "(nie)zakazanych piosenek". "Wszystko jasne. (Nie)zakazane - dla mnie jednak zakazane. Po miesiącach dumania nowa władza TVP właśnie zdecydowała, iż nie pozwala, bym w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego tradycyjnie poprowadził koncert "(nie)zakazanych piosenek" na Placu Piłsudskiego. Wyłącznie na prośbę Powstańców cierpliwie czekałem na decyzję w tej sprawie, ale skoro wszystko jasne, to tym samym ostatecznie rozstaję się z Telewizją Polską" - pisał wtedy prezenter. ZOBACZ TEŻ: Wielki powrót gwiazdy do "Pytania na śniadanie". Pracowała tam kiedy rządziło PiS