"Star Wars: Outlaws" to tytuł, o którym do tej pory kilka było wiadomo. Materiałów z gry było niewiele, a znaliśmy jedynie ogólny zarys tego, co Ubisoft i ich studio Massive tworzą dla nas we współpracy z LucasArts. Wreszcie jednak możemy powiedzieć "dość" domysłom i spekulacjom – wczorajsza prezentacja rozgrywki podczas Ubisoft Forward to tylko mały przedsmak tego, co my, jako media, mieliśmy okazję zobaczyć na specjalnym, ponad 30-minutowym pokazie.
Cała prezentacja została podzielona na trzy segmenty, z których każdy odpowiadał jednemu zadaniu z gry. Mieliśmy więc okazję zobaczyć różne podejścia do rozgrywki.
Misja "False Flag" zabiera naszą protagonistkę na pokład imperialnego krążownika i skupia się głównie na skradaniu i zdolnościach dywersyjnych Kay. Już na samym początku wykorzystuje ona swojego pupila, Nixa, do rozproszenia uwagi szturmowca, tylko po to, żeby chwilę później go obezwładnić. Widać tutaj, iż Ubisoft czerpie garściami ze swojego doświadczenia w grach skradankowych, ale też rozwija je, wprowadzając do gry m.in. podwójne obalenie, w którym Kay dusi jednego przeciwnika, a Nix, niczym facehugger, wprowadza drugiego w popłoch, dając czas bohaterce na zajęcie się nim po uduszeniu pierwszego przeciwnika. Jednak doświadczenie Ubisoftu nie kończy się tylko na skradaniu – to także hakowanie, które również jest tu obecne. Aczkolwiek bez żadnego wcześniejszego wyjaśnienia, trudno jest zrozumieć, jaka logika stoi za ruchami na ekranie – na zrozumienie tego na pewno przyjdzie czas w pełnej wersji gry. Kay, jako rasowa łowczyni nagród, bez problemu umie sobie również poradzić z zamkami. W mini-gierce, która trochę przypomina tę znaną ze "Skyrima" czy "Fallouta", będziemy musieli manipulować elementami tarczy żeby odblokować zamek. Podobnie jak w przypadku hakowania, trudno powiedzieć jaka logika stała za tymi konkretnymi ruchami, natomiast zdecydowanie łatwiejsza do opowiedzenia jest następna sekcja, która była strzelaniną w hangarze.
Kay może przełączać swój blaster między trzema trybami - plazmowy, który jest podstawowym atakiem, ogłuszający i moduł jonowy, który świetnie sprawdza się przeciwko tarczom energetycznym i robotom. W tej sekcji mamy dosłownie wszystko - wybuchające beczki, wyłączanie tarcz szturmowcom, oznaczenie przeciwników niczym w "Red Dead Redemption", a następnie ich egzekucja niczym w rasowym westernie, a to wszystko zwieńczone brawurową ucieczką na pokładzie statku kosmicznego. Jednak ucieczka byłaby zbyt prosta, gdyby na tym się to skończyło - na Kay czeka jeszcze imponująco wyglądająca walka w kosmosie, która swoją dynamiką zdecydowanie błyszczy i wyróżnia się na tle chociażby "Starfielda". Zakończona batalia w kosmosie kończy się tym, o czym wszyscy gracze ostatniej gry Bethesdy marzyli - płynnym przejściem w atmosferę planety i lądowaniem na niej bez ekranów ładowania. Wszystko to sprawia wrażenie większej immersji i nie wybija gracza z rytmu.
Pozostałe dwie misje nie były już tak efektowne, ale też skupiają się na różnych aspektach gry. Misja "The Wreck" pokazuje zdolności akrobatyczne Kay i interakcję z otoczeniem, która w żaden sposób nie wyróżnia się na tle pozostałych gier Ubisoftu. Mamy tu typowy dla ich gier parkour, wspinaczkę, a wszystko to zwieńczone efektowną sceną ucieczki z walącego się wraku statku. Misja "The Relic" z kolei przeniesie nas do bazy Crimson Dawn, na mroźnej planecie Kijimi. Ponieważ całe zadanie skupia się na infiltracji ugrupowania, będziemy świadkami głównie skradankowych zdolności naszej bohaterki.
Chociaż na przedstawionych materiałach wideo jasno widać, iż gra odstaje mechanicznie i graficznie od nadchodzącego "Assassin’s Creed: Shadows", co wynika z różnicy silników, którymi oba tytuły są napędzane, to jednak "Outlaws" zaczyna się jawić jako jedna z ciekawszych pozycji w uniwersum Gwiezdnych Wojen od dłuższego czasu. Wiemy już, iż grę będzie można ukończyć w około 30 godzin (50-60 godzin z maksowaniem wszystkiego), ale wiele rzeczy dalej pozostaje bez odpowiedzi - jak otwarty i jak duży będzie ten świat, czy gra będzie wymuszała na graczu skradanie oraz jaka czeka nas rozdzielczość i liczba klatek na sekundę w przypadku wersji konsolowej. Miejmy nadzieję, iż najbliższe miesiące przyniosą odpowiedzi na te pytania, a gra spełni pokładane w niej nadzieje.
Cała prezentacja została podzielona na trzy segmenty, z których każdy odpowiadał jednemu zadaniu z gry. Mieliśmy więc okazję zobaczyć różne podejścia do rozgrywki.
Misja "False Flag" zabiera naszą protagonistkę na pokład imperialnego krążownika i skupia się głównie na skradaniu i zdolnościach dywersyjnych Kay. Już na samym początku wykorzystuje ona swojego pupila, Nixa, do rozproszenia uwagi szturmowca, tylko po to, żeby chwilę później go obezwładnić. Widać tutaj, iż Ubisoft czerpie garściami ze swojego doświadczenia w grach skradankowych, ale też rozwija je, wprowadzając do gry m.in. podwójne obalenie, w którym Kay dusi jednego przeciwnika, a Nix, niczym facehugger, wprowadza drugiego w popłoch, dając czas bohaterce na zajęcie się nim po uduszeniu pierwszego przeciwnika. Jednak doświadczenie Ubisoftu nie kończy się tylko na skradaniu – to także hakowanie, które również jest tu obecne. Aczkolwiek bez żadnego wcześniejszego wyjaśnienia, trudno jest zrozumieć, jaka logika stoi za ruchami na ekranie – na zrozumienie tego na pewno przyjdzie czas w pełnej wersji gry. Kay, jako rasowa łowczyni nagród, bez problemu umie sobie również poradzić z zamkami. W mini-gierce, która trochę przypomina tę znaną ze "Skyrima" czy "Fallouta", będziemy musieli manipulować elementami tarczy żeby odblokować zamek. Podobnie jak w przypadku hakowania, trudno powiedzieć jaka logika stała za tymi konkretnymi ruchami, natomiast zdecydowanie łatwiejsza do opowiedzenia jest następna sekcja, która była strzelaniną w hangarze.
Kay może przełączać swój blaster między trzema trybami - plazmowy, który jest podstawowym atakiem, ogłuszający i moduł jonowy, który świetnie sprawdza się przeciwko tarczom energetycznym i robotom. W tej sekcji mamy dosłownie wszystko - wybuchające beczki, wyłączanie tarcz szturmowcom, oznaczenie przeciwników niczym w "Red Dead Redemption", a następnie ich egzekucja niczym w rasowym westernie, a to wszystko zwieńczone brawurową ucieczką na pokładzie statku kosmicznego. Jednak ucieczka byłaby zbyt prosta, gdyby na tym się to skończyło - na Kay czeka jeszcze imponująco wyglądająca walka w kosmosie, która swoją dynamiką zdecydowanie błyszczy i wyróżnia się na tle chociażby "Starfielda". Zakończona batalia w kosmosie kończy się tym, o czym wszyscy gracze ostatniej gry Bethesdy marzyli - płynnym przejściem w atmosferę planety i lądowaniem na niej bez ekranów ładowania. Wszystko to sprawia wrażenie większej immersji i nie wybija gracza z rytmu.
Pozostałe dwie misje nie były już tak efektowne, ale też skupiają się na różnych aspektach gry. Misja "The Wreck" pokazuje zdolności akrobatyczne Kay i interakcję z otoczeniem, która w żaden sposób nie wyróżnia się na tle pozostałych gier Ubisoftu. Mamy tu typowy dla ich gier parkour, wspinaczkę, a wszystko to zwieńczone efektowną sceną ucieczki z walącego się wraku statku. Misja "The Relic" z kolei przeniesie nas do bazy Crimson Dawn, na mroźnej planecie Kijimi. Ponieważ całe zadanie skupia się na infiltracji ugrupowania, będziemy świadkami głównie skradankowych zdolności naszej bohaterki.
Chociaż na przedstawionych materiałach wideo jasno widać, iż gra odstaje mechanicznie i graficznie od nadchodzącego "Assassin’s Creed: Shadows", co wynika z różnicy silników, którymi oba tytuły są napędzane, to jednak "Outlaws" zaczyna się jawić jako jedna z ciekawszych pozycji w uniwersum Gwiezdnych Wojen od dłuższego czasu. Wiemy już, iż grę będzie można ukończyć w około 30 godzin (50-60 godzin z maksowaniem wszystkiego), ale wiele rzeczy dalej pozostaje bez odpowiedzi - jak otwarty i jak duży będzie ten świat, czy gra będzie wymuszała na graczu skradanie oraz jaka czeka nas rozdzielczość i liczba klatek na sekundę w przypadku wersji konsolowej. Miejmy nadzieję, iż najbliższe miesiące przyniosą odpowiedzi na te pytania, a gra spełni pokładane w niej nadzieje.