"Wicked": Ten film miał absolutnie wszystko, żeby stać się hitem roku. Udało się?

film.interia.pl 1 dzień temu
Zdjęcie: materiały prasowe


Budżet szacowany na 150 milionów dolarów, uwielbiany broadwayowski musical (a wcześniej książka autorstwa Gregory’ego Maguire'a), powrót do kultowego, mieniącego się kolorami uniwersum krainy Oz, wreszcie jedna z popularniejszych amerykańskich piosenkarek w roli głównej. Składowych na potencjalny kinowy hit, poważne sukcesy w okresie branżowych nagród oraz spory zarobek dla stojącej za filmem wytwórni było wiele. Ale czy zawsze dwa plus dwa równa się cztery?


"Wicked": Jak to wszystko się zaczęło?


Powiedziałbym, iż i tak, i nie. Na pewnych poziomach "Wicked" (2024) imponował będzie choćby tym, którzy musicale oglądają za karę. Na innych, może pojawić się moment, kiedy zacznie trochę nużyć i jedyne, co będziemy odczuwać, to przesyt tą pstrokatą, cukierkową rzeczywistością i chęć zanurzenia się w szarą, ciemną jesień po wyjściu z kina. Zwłaszcza iż twórcy postawili przed nami - widzami - spore wyzwanie, jakim jest niespełna trzygodzinny metraż musicalowej produkcji. Ale od początku. "Wicked" przenosi nas do świata fantazji, który znamy z kart książki L. Franka Bauma, ale przede wszystkim z klasycznej adaptacji Victora Fleminga z 1939 roku z niezapomnianą Judy Garland w roli Dorotki. Film wyreżyserowany przez Jona M. Chu jest czymś w rodzaju prequela "Czarnoksiężnika z Oz", który koncentruje się na losach szwarccharakteru z klasycznej opowieści, czyli Złej Czarownicy z Zachodu. A konkretnie na tym, jak niewinna i piekielnie uzdolniona Elfaba przemieniła się w przebiegłą antagonistkę i postrach nie tylko Blaszanego Drwala czy Tchórzliwego Lwa, ale również dzieci na całym świecie.Reklama


"Wicked" przyjmuje formę jednej wielkiej retrospekcji, którą przedstawia nam Glinda (wcześniej Galinda, co fabularnie nie jest bez znaczenia). Poznajemy zatem historię młodej, odrzucanej na każdym kroku, z uwagi na swą odmienność, Elfaby oraz losy jej niełatwej przyjaźni z narratorką tej opowieści. Jedna jest piękna, uwielbiana i popularna, druga pełni rolę przemykającego chyłkiem Kopciuszka. A wszystko dzieje się w murach Uniwersytetu Shiz, gdzie obie bohaterki pobierają magiczne nauki, a poniżana wcześniej Elfaba, głównie za sprawą dostrzegających jej potencjał nauczycieli, wreszcie ma okazję do rozkwitu. Brzmi jak Harry Potter? Wygląda jak Hogwart? Tyle iż tutaj, zamiast mówić, głównie śpiewają. I nie ma co ukrywać, iż wokalne numery, w połączeniu z wymyślną scenografią i kostiumami, dopracowane są do perfekcji. A jeszcze większe wrażenie robi fakt, iż aktorzy, w tym wcielające się w dwie główne role Cynthia Erivo i Ariana Grande, śpiewają na żywo, a nie "pracują" na nagranych wcześniej numerach.


Cynthia Erivo i Ariana Grande zachwycają


Grande jest dla mnie w ogóle największym pozytywnym zaskoczeniem "Wicked". Choć miała ona już doświadczenie w musicalach (głównie telewizyjnych), w aktorskich zadaniach, jakie postawił przed nią Jon M. Chu, sprawdza się wybornie. Dołącza tym samym do grupy popularnych piosenkarek - jak Lady Gaga czy Selena Gomez - których spektrum talentu wykracza poza scenę, a realizuje się także na wielkim ekranie. Pierwsze skrzypce w "Wicked" (może poza listą płac, o czym ostatnio było głośno) odgrywa jednak Cynthia Erivo, potrafiąca doskonale oddać złożoną naturę swojej bohaterki. Chwilami zamkniętą i wycofaną, a kiedy indziej rozkwitającą jak piękny kwiat. Chce się na nią patrzeć i jestem przekonany, iż w podobny sposób myśleć mogą decydenci przyznający ważne branżowe nagrody. Czy aż Oskara? To pewnie bardziej złożona kwestia, na którą obok samej konkurencji wpływ ma wiele innych czynników, ale na nominację spokojnie powinno wystarczyć.


"Wicked" ma w sobie wiele z tradycyjnych klasycznych amerykańskich musicali. Ma też jedną rzecz, która moim zdaniem, raczej nie pozwoli mu w tym zestawieniu na dobre zagościć. Przesadę. To, co zobaczyłem na ekranie, kojarzy mi się z tytułem popularnego nie tak dawno, oscarowego filmu "Wszystko wszędzie naraz" (2022) Dana Kwana i Daniela Scheinerta. Tak właśnie się czułem, oglądając historię Elfaby i Glindy. Dodajmy, od pewnego momentu, niepokojąco dłużącą się historię. Zupełnie jakby ktoś puścił wodze fantazji i zapomniał w pewnym momencie chwycić za hamulec. Wyszedł z tego musicalowy strumień świadomości. Fani gatunku będą pewnie zachwyceni, reszta - trochę mniej.


"Wicked", reż. Jon M. Chu, USA 2024, premiera kinowa: 6 grudnia 2024, dystrybutor: UIP.
Idź do oryginalnego materiału