Wicked to kultowy Brodwayowski musical, który lata czekał na swoją filmową adaptację. Ariana Grande i Cynthia Erivo w głównych rolach zapowiadają spektakularne wydarzenie kinowe.
Kiedy w 2003 roku na deskach Broadwayu zadebiutował musical Wicked, nikt nie przewidywał sukcesu, jaki miał nadejść. Spektakl stał się fenomenem na skalę światową, zyskując wierne grono fanów, którzy po 11 latach czekania mogą w końcu zobaczyć wersję filmową na dużym ekranie. To film jednak dla wszystkich, ponieważ nie trzeba znać Elfaby i Glindy, żeby dobrze się na nim bawić. To jedna z pierwszych zalet obrazu – nie ważne ile masz lat, czym się zajmujesz, czy jakiej płci jesteś – każdy znajdzie w tej historii coś dla siebie.
Wicked to adaptacja książki Gregory’ego Maguire’a. Powieść zainspirowana Czarnoksiężnikiem z krainy Oz przedstawia losy kultowych wiedźm – Elfeby (Złej Czarownicy z Zachodu) oraz Glindy (Dobrej Czarownicy z Południa). Przed pojawieniem się w Oz Dorotki, kobiety poznały się na Uniwersytecie Sziz, gdzie niespodziewanie zaprzyjaźniły się. Jednak po poznaniu Czarnoksiężnika, każda z nich postanawia podążyć własną ścieżką, co ma znaczący wpływ na ich przyszłość.
Byłam szczerze zauroczona filmem od pierwszych zdjęć scenografii czy kostiumów. Wszystko wyglądało barwnie, jakby zostało wyjęte wprost z bajki. Nie wychowałam się na musicalu, więc to była moja szansa, aby zakochać się w tym różowo-zielonym świecie po raz pierwszy. Kiedy zaczęła się trasa promocyjna Wicked, świat ponownie oszalał na jego punkcie – i ja razem z nim. Grande oraz Erivo mówiły o obrazie ze łzami w oczach, ponieważ tak bardzo produkcja wpłynęła na ich życie. Po każdym zwiastunie coraz bardziej wierzyłam w sukces projektu. Czy warto było tyle czekać?
Wicked to niesamowite doświadczenie kinowe. Taki musical zdarza się raz na dekadę i Jonowi M. Chu udało się stworzyć coś jeszcze większego. Mówi się w końcu o fenomenie filmu, który zachwyca niemal każdego. Widać w tym projekcie także miłość, jaką twórcy darzą oryginalne przedstawienie. Wszystkie swoje emocje przelali na płaszczyznę filmową, co czuć przez cały czas trwania produkcji. Grande nie kłamała, kiedy zapowiedziała, iż dobrze zaopiekuje się Glindą.
Początkowo miałam problem z odróżnieniem aktora i postaci, którą gra. Nie potrafiłam na początku spojrzeć na Ariane Grande jak na Glindę, dopiero z czasem przekonałam się do występu artystki. Mózg myślał piosenkarka, w końcu serce powiedziało aktorka. Taką Glindę sobie właśnie wyobrażałam – słodką flirciarę, która nie do końca grzeszy inteligencją. Cynthia Eviro jest równie fantastyczna, ale odniosłam wrażenie, iż została przyćmiona przez niespodziewanie zachwycający występ Grande. Elfeba jest pewną siebie postacią, ma niesamowitą chemię z różową przyjaciółką, ale jedynie co zapamiętałam po wyjściu z kina to jej już słynne wykonanie Defying Gravity.
Wielu narzeka na to, iż kolory w filmie nie są tak żywe, jakby się tego oczekiwało. Nie zgadzam się z krytyką, bo Wicked i tak wygląda fenomenalnie, dwa najważniejsze kolory, zielony i różowy, pięknie się odznaczają. Po pierwszych złych reakcjach na zbyt ciemne barwy w pierwszym zwiastunie, twórcy postanowili je poprawić, co jest dużym plusem. Widać, iż słuchają uwag i chcą wszystkiego co najlepsze dla swojego projektu.
Wspominałam już o zachwycie nad scenografią czy kostiumami, które finalnie spełniły moje oczekiwania. Wszystko wyglądało na dopracowane, naprawdę czułam w tym wszystkim magię. Na pochwałę zasługuje korzystanie z wybudowanych setów, a nie tylko z green screena, np. np. tysiące tulipanów naprawdę zostało zasianych, a pociąg do krainy Oz został specjalnie zbudowany. Różowa suknia Glindy nie zostanie tak gwałtownie zapomniana przez wszystkich, ale warto zwrócić uwagę na każdą kreację, jaką ma na sobie. Kostiumy w Wicked oddają charakter swoich postaci, co znacznie pomogło aktorom odnaleźć się w skórze swoich bohaterów. Wszystko zdaje się być ze sobą dopasowane, co tylko potęguje tezę, jak dobrze przemyślany jest ten film.
Za rok powitamy drugą część filmowego musicalu, która rozwinie wątki z pierwszej produkcji. Oczekiwania są jeszcze większe, patrząc jak dobre okazało się Wicked – ale jestem przekonana, iż nie ma o co się martwić. Myślę nawet, iż Wicked Part Two będzie jeszcze lepszym filmem. Twórcy otrzymali od widzów na całym świecie (w tym mnie) kredyt zaufania, a to dobry znak. Właśnie takie musicale chcę oglądać w kinie i cieszę się, iż mogłam doświadczyć właśnie takiego dzieła na dużym ekranie.
Źródło obrazka głównego: materiały promocyjne