"Wicked" Jona M. Chu to filmowa ekranizacja kultowego musicalu, który jest oparty na powieści "Wicked: Życie i czasy Złej Czarownicy z Zachodu" Gregory'ego Maguire'a – luźnym prequelu "Czarnoksiężnika z Oz". Opowiada historię zielonoskórej outsiderki Elfaby, która podczas nauki na prestiżowym Uniwersytecie Shiz odkrywa drzemiące w niej pokłady magii i zaprzyjaźnia się z popularną blondwłosą Galindą.
Film z 2024 roku z Cynthią Erivo jako Elfabą i Arianą Grande jako Glindą był wielkim kinowym hitem. Ekranizacja kultowego musicalu zarobiła na świecie ponad 756 milionów dolarów, zachwyciła widzów oraz krytyków i zdobyła aż 10 nominacji do Oscarów, w tym za najlepszy film. Tylko dwie z nich Amerykańska Akademia Filmowa zamieniła na statuetki – za kostiumy i scenografię.
Druga część filmu zatytułowana "Wicked: Na dobre" obejmuje wydarzenia z drugiego aktu broadwayowskiego hitu i pokaże, co działo się w krainie Oz po ucieczce Elfaby przed Czarnoksiężnikiem i Madame Morrible. Do obsady powracają nie tylko Erivo i Grande, ale również najpiękniejszy mężczyzna 2025 roku Jonathan Bailey, Ethan Slater, Bowen Yang, Michelle Yeoh i Jeff Goldblum.
Bohaterki ostatecznie stają się Złą Czarownicą z Zachodu i Dobrą Czarownicą z Południa, które dobrze znamy z kultowego filmu z 1939 roku oraz powieści L. Franka Bauma. Nie zabraknie także innych ikonicznych postaci, w tym Dorotki, która wraz z pieskiem Toto znalazła się bardzo daleko od Kansas...
Oceny "Wicked: Na dobre" są gorsze niż poprzednio. Ale nie brakuje entuzjastycznych reakcji
"Wicked 2" weszło do kin 21 listopada i chociaż znowu jest olbrzymim kasowym hitem (w kilka dni zarobiło na świecie 226 milionów dolarów), to ma gorsze recenzje od "jedynki". Hit z 2024 roku ma na Rotten Tomatoes 88 procent od krytyków, z kolei "Wicked: Na dobre" – 70 procent. To wciąż bardzo dobra ocena, ale znacznie niższa od pierwszego filmu Johna M. Chu. Nota od widzów na razie jest identyczna: to imponujące 95 procent.
Również Polacy mogą już oglądać "Wicked: Na dobre". Pierwsze oceny na Filmwebie – bo raczej ulegną one zmianie – to 6,8/10 od widzów i 6 od krytyków na podstawie 3 recenzji. Nie są to najwyższe oceny i też są gorsze od ocen "Wicked", ale wciąż oznaczają solidną "średniawkę".
Co piszą widzowie? Oceny są mieszane i nie brakuje tych entuzjastycznych, szczególnie od fanów musicalu i pierwszej części filmu. Niektóre są bardzo emocjonalne, nie brakuje też... gróźb pod adresem filmowej Dorotki (ci, którzy znają tę historię, wiedzą dlaczego), ale i uwag, iż "jedynka była lepsza".
"Dobrze żyć w świecie, w którym istnieją takie historie, takie filmy i tacy piękni ludzie, którzy potrafią poruszać serca innych", "Od połowy filmu już kilka widziałam przez łzy", "Ariana dostanie Oscara!", "Pierwsza część zdecydowanie bardziej ze mną pozostanie, ale to wciąż piękna przygoda", "Nie tak dobry, jak pierwsza część, ale co przepłakałem to moje", "10/10, nie zapraszam do dyskusji" – piszą użytkownicy Filmwebu.
Polacy krytykują "Wicked: Na dobre". "Piosenki są słabe"
Zachwyty przeplatają się z ostrą krytyką i bardzo niskimi ocenami. "Nudniejszy niż jedynka", "Dziwnie poprowadzone wątki, piosenki bez mocy, dłużyzny", "Meh" – oceniają widzowie.
"Ariana gra słabiej, a sugestie, iż ta rola miałaby jej zagwarantować Oscara, brzmią zabawnie. Cynthia Erivo znów błyszczy i wnosi do filmu jedyne prawdziwe emocje. Piosenki są słabe, żadna nie zapada w pamięci. Liczyłem, iż twórcy mnie czymś zaskoczą. Chyba nie będę fanem tej serii", "Regres... zakończenie fatalne, piosenki gorsze niż w jedynce", "Fabula koszmarna, ale cukierkowe wnętrza urocze" – piszą inni.
Jeden z użytkowników Filmwebu ocenił: "Kontynuacja, która cierpi na bolączki bycia kontynuacją. przez cały czas wygląda bajecznie, przez cały czas brzmi fenomenalnie, ponownie duet Erivo-Grande serwuje rewelacyjne show, ale od strony fabularnej już nie angażuje tak mocno, jak pierwsza część. Piosenki już nie robią takiego wrażenia, a brak tanecznych choreografii sprawia, iż są zwyczajnie nudne. Może byłoby inaczej, gdyby obie części oglądało się jako jeden długi film i wtedy plusy i minusy rozłożyłyby się jakoś bardziej równomiernie".
Warto jednak przypomnieć, iż "Wicked: Na dobre" jest ekranizacją musicalu, który opowiada konkretną historię, a drugi akt powszechnie jest uważany za mroczniejszy i mniej atrakcyjny. Historia jest poważniejsza i smutniejsza, brakuje też hitów pokroju "Defying Gravity" czy Popular". "Druga część cierpi dokładnie na to samo, co drugi akt wersji scenicznej. Ale wciąż porywa!" – zauważył przytomnie jeden z widzów.
Może faktycznie twórcy nie powinni dzielić tej opowieści na dwie części, a film – podobnie jak musical – lepiej zadziałałby jako jedna, długa opowieść? Dodajmy, iż sceniczne "Wicked" w polskiej wersji można oglądać w warszawskim Teatrze Roma. W całości i z przerwą.














