Warszawski Festiwal Filmowy już trwa! Naszą relację z otwarcia, na którym pokazano "Rocznicę" Jana Komasy, można obejrzeć TUTAJ. W programie festiwalu znajdziecie zarówno najgłośniejsze tytuły tego sezonu, jak i produkcje, których nie da się obejrzeć nigdzie indziej. Na czym się więc skupić. TU doradzamy co obejrzeć (wybraliśmy najgłośniejsze, najciekawsze, najbardziej warte zobaczenia tytuły tegorocznej edycji WFF).
My jak zwykle jesteśmy obecni na wielu pokazach i dzielimy się wrażeniami po obejrzeniu najciekawszych filmów. A na tegorocznym WFF można obejrzeć m.in. wyczekiwany (także przez nas) "Smashing Machine" – film Benny'ego Safdiego z The Rockiem w roli głównej. Na kinomanów czekają również pokazy nowego filmu Luki Guadagnino – "Po polowaniu" z Julią Roberts, która na ekranie zwierza się ze swojej długoletniej tajemnicy, a także "Domu dobrego" – Wojciecha Smarzowskiego z głośną już rolą Tomasza Schuchardta.
Chcecie dowiedzieć się więcej? Sprawdźcie nasze recenzje. Ich fragmenty znajdziecie niżej, a całe są już dostępne na kartach filmów.
Chłopaki też płaczą
autorka: Daria Sienkiewicz
Pamiętacie, jak "Ferrari", zamiast spektaklem warczących silników i rajdowej rywalizacji, okazał się elegią o małżeńskiej zdradzie i niespełnionym ojcostwie? Podobne rozczarowanie może czekać tych, którzy liczą, iż "Smashing Machine" to ostra chryja na ringu i kino totalnej zadyszki pokroju "Good Time" czy "Nieoszlifowanych diamentów". Benny Safdie, tym razem nie w rodzinnym duecie, a w pojedynkę, prezentuje w Wenecji zaskakująco kameralną biografię człowieka nieradzącego sobie z przegraną – w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Trzy lata z życia Marka Kerra (Dwayne Johnson) – dwukrotnego mistrza UFC, pioniera dyscypliny MMA i tytułowej maszyny do miażdżenia – sprowadzają się do łez porażki, kryzysu w związku i stłuczonej ceramiki. Trochę kina indie, trochę reality TV – "Smashing Machine" pokazuje nam życie takim, jakim jest – nic, poza tym.
Marka Kerra poznajemy w 1997 roku, po serii zwycięstw w zawodach WVC 3 oraz UFC 14 i 15, gdy rozpoczyna owocną współpracę z najbardziej znaną japońską organizacją MMA: Pride Fighting Championships. Tytuł najlepszego zawodnika na świecie jest na wyciągnięcie ręki, ale Kerr nie czuje presji, bo jest święcie przekonany, iż zwycięży. Nie zaznał nigdy smaku porażki, dlaczego więc miałby myśleć inaczej? Pierwsza sekwencja filmu odsłania zapaśnika w całej swojej glorii – w błysku fleszy, z lepkim od potu torsem i uśmiechem umorusanym krwią. W tle słyszymy fragmenty wywiadu. Kerr z ekscytacją opowiada dziennikarzowi o swoich walkach: "Nie ma lepszego uczucia od wiktorii – gdy fizycznie narzucasz swoją wolę drugiej osobie. Stajesz się wtedy Bogiem".
Całą recenzję filmu "Smashing Machine" można przeczytać TUTAJ.
Books and All
autor: Jakub Popielecki
"Po polowaniu" otwiera tykanie zegara. Oglądamy migawkę scenek z życia uniwersyteckiej pani profesor: pobudki, wykłady, dyskusje ze studentami, spacery kampusowymi uliczkami. Odmierzające czas wskazówki i montażowe cięcia pulsują unisono, w jednym rytmie, kreując wrażenie porządku: oto świat sylabusów i planów lekcji, ważnych książek i szczytnych idei, praw i obowiązków. Idylla? Niekoniecznie. Porządek jednej osoby może być przecież opresją drugiej: posegregowany według linijki świat to w końcu świat rygoru, klatka zakazów i zasad. Poza tym tykanie zegara przypomina też odliczanie do eksplozji. W swoim najnowszym filmie Luca Guadagnino zabiera nas do nominalnie bezpiecznej przestrzeni uniwersyteckiego kampusu i pokazuje moment zaburzenia ładu.
A prościej: tym razem Guadagnino nakręcił coś w pół drogi między "Tár" Todda Fielda a filmem Woody’ego Allena. Już czołówka "Po polowaniu" jest perfidnym żartem: w tle gra kojący jazzowy standard, a na czarnych planszach pojawiają się nazwiska gwiazd wypisane białą czcionką w kolejności alfabetycznej. Zupełnie, jakbyśmy oglądali nowy film twórcy "Annie Hall".
Całą recenzję filmu "Po polowaniu" można przeczytać TUTAJ.
Bez znieczulenia
autorka: Diana Dąbrowska
Od kilku dni panuje w sieci przekonanie, jakoby żaden tytuł z tegorocznego konkursu głównego 50. edycji Festiwalu Filmowego w Gdyni nie podzielił tak polskiego środowiska krytyczno-filmowego jak "Dom dobry". Ale spoglądając na oceny krytyków na Filmwebie czy komentarze w social mediach, odnosi się wrażenie, iż głosów negatywnych jest jednak znacznie więcej. Wiele osób, które miały już okazję zobaczyć najnowsze dzieło Smarzowskiego, powtarza niczym mantrę, iż "Smarzol jak to Smarzol, znowu zrobił ten sam film" albo iż "ze Smarzolem coraz gorzej, zamienia się w Patryka Vegę". W momencie gdy jedni doceniają społeczne zacięcie i formę narracyjną "Domu dobrego", drudzy nie mogą pogodzić się ze sposobem reprezentacji (czy wręcz eksploatacji) ekranowej przemocy. A jeszcze inni zaczynają na serio bać się Tomasza Schuchardta, bo coś za dobrze mu idzie granie tych – delikatnie rzecz ujmując – psychopatycznych skurczybyków na ekranie.
Całą recenzję filmu "Dom dobry" można przeczytać TUTAJ.
My jak zwykle jesteśmy obecni na wielu pokazach i dzielimy się wrażeniami po obejrzeniu najciekawszych filmów. A na tegorocznym WFF można obejrzeć m.in. wyczekiwany (także przez nas) "Smashing Machine" – film Benny'ego Safdiego z The Rockiem w roli głównej. Na kinomanów czekają również pokazy nowego filmu Luki Guadagnino – "Po polowaniu" z Julią Roberts, która na ekranie zwierza się ze swojej długoletniej tajemnicy, a także "Domu dobrego" – Wojciecha Smarzowskiego z głośną już rolą Tomasza Schuchardta.
Chcecie dowiedzieć się więcej? Sprawdźcie nasze recenzje. Ich fragmenty znajdziecie niżej, a całe są już dostępne na kartach filmów.
recenzja filmu "Smashing Machine", reż. Benny Safdie
Chłopaki też płaczą
autorka: Daria Sienkiewicz
Pamiętacie, jak "Ferrari", zamiast spektaklem warczących silników i rajdowej rywalizacji, okazał się elegią o małżeńskiej zdradzie i niespełnionym ojcostwie? Podobne rozczarowanie może czekać tych, którzy liczą, iż "Smashing Machine" to ostra chryja na ringu i kino totalnej zadyszki pokroju "Good Time" czy "Nieoszlifowanych diamentów". Benny Safdie, tym razem nie w rodzinnym duecie, a w pojedynkę, prezentuje w Wenecji zaskakująco kameralną biografię człowieka nieradzącego sobie z przegraną – w życiu prywatnym, jak i zawodowym. Trzy lata z życia Marka Kerra (Dwayne Johnson) – dwukrotnego mistrza UFC, pioniera dyscypliny MMA i tytułowej maszyny do miażdżenia – sprowadzają się do łez porażki, kryzysu w związku i stłuczonej ceramiki. Trochę kina indie, trochę reality TV – "Smashing Machine" pokazuje nam życie takim, jakim jest – nic, poza tym.
Marka Kerra poznajemy w 1997 roku, po serii zwycięstw w zawodach WVC 3 oraz UFC 14 i 15, gdy rozpoczyna owocną współpracę z najbardziej znaną japońską organizacją MMA: Pride Fighting Championships. Tytuł najlepszego zawodnika na świecie jest na wyciągnięcie ręki, ale Kerr nie czuje presji, bo jest święcie przekonany, iż zwycięży. Nie zaznał nigdy smaku porażki, dlaczego więc miałby myśleć inaczej? Pierwsza sekwencja filmu odsłania zapaśnika w całej swojej glorii – w błysku fleszy, z lepkim od potu torsem i uśmiechem umorusanym krwią. W tle słyszymy fragmenty wywiadu. Kerr z ekscytacją opowiada dziennikarzowi o swoich walkach: "Nie ma lepszego uczucia od wiktorii – gdy fizycznie narzucasz swoją wolę drugiej osobie. Stajesz się wtedy Bogiem".
Całą recenzję filmu "Smashing Machine" można przeczytać TUTAJ.

"Smashing Machine" – zobacz zwiastun
recenzja filmu "Po polowaniu", reż. Luca Guadagnino
Books and All
autor: Jakub Popielecki
"Po polowaniu" otwiera tykanie zegara. Oglądamy migawkę scenek z życia uniwersyteckiej pani profesor: pobudki, wykłady, dyskusje ze studentami, spacery kampusowymi uliczkami. Odmierzające czas wskazówki i montażowe cięcia pulsują unisono, w jednym rytmie, kreując wrażenie porządku: oto świat sylabusów i planów lekcji, ważnych książek i szczytnych idei, praw i obowiązków. Idylla? Niekoniecznie. Porządek jednej osoby może być przecież opresją drugiej: posegregowany według linijki świat to w końcu świat rygoru, klatka zakazów i zasad. Poza tym tykanie zegara przypomina też odliczanie do eksplozji. W swoim najnowszym filmie Luca Guadagnino zabiera nas do nominalnie bezpiecznej przestrzeni uniwersyteckiego kampusu i pokazuje moment zaburzenia ładu.
A prościej: tym razem Guadagnino nakręcił coś w pół drogi między "Tár" Todda Fielda a filmem Woody’ego Allena. Już czołówka "Po polowaniu" jest perfidnym żartem: w tle gra kojący jazzowy standard, a na czarnych planszach pojawiają się nazwiska gwiazd wypisane białą czcionką w kolejności alfabetycznej. Zupełnie, jakbyśmy oglądali nowy film twórcy "Annie Hall".
Całą recenzję filmu "Po polowaniu" można przeczytać TUTAJ.

"Po polowaniu" – zobacz zwiastun
recenzja filmu "Dom dobry", reż. Wojciech Smarzowski
Bez znieczulenia
autorka: Diana Dąbrowska
Od kilku dni panuje w sieci przekonanie, jakoby żaden tytuł z tegorocznego konkursu głównego 50. edycji Festiwalu Filmowego w Gdyni nie podzielił tak polskiego środowiska krytyczno-filmowego jak "Dom dobry". Ale spoglądając na oceny krytyków na Filmwebie czy komentarze w social mediach, odnosi się wrażenie, iż głosów negatywnych jest jednak znacznie więcej. Wiele osób, które miały już okazję zobaczyć najnowsze dzieło Smarzowskiego, powtarza niczym mantrę, iż "Smarzol jak to Smarzol, znowu zrobił ten sam film" albo iż "ze Smarzolem coraz gorzej, zamienia się w Patryka Vegę". W momencie gdy jedni doceniają społeczne zacięcie i formę narracyjną "Domu dobrego", drudzy nie mogą pogodzić się ze sposobem reprezentacji (czy wręcz eksploatacji) ekranowej przemocy. A jeszcze inni zaczynają na serio bać się Tomasza Schuchardta, bo coś za dobrze mu idzie granie tych – delikatnie rzecz ujmując – psychopatycznych skurczybyków na ekranie.
Całą recenzję filmu "Dom dobry" można przeczytać TUTAJ.

"Dom dobry" – zobacz zwiastun