WFF 2024: Twórca "W lesie dziś nie zaśnie nikt" powrócił z nowym filmem grozy

filmweb.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: plakat


Już jutro na Warszawskim Festiwalu Filmowym odbędzie się pierwszy pokaz psychologicznego dreszczowca "Cisza nocna" z ostatnią rolą zmarłego w ubiegłym roku Macieja Damięckiego. To nowe dzieło Bartosza M. Kowalskiego, twórcy "Placu zabaw" oraz "W lesie dziś nie zaśnie nikt". Mamy dla Was recenzję filmu pióra Krzysztofa Kwiatkowskiego.


Samotność długodystansowca - recenzja filmu "Cisza nocna"




Rowery. Bo to zawsze są rowery. Na okładkach broszur o rozrusznikach serca, ulotek o funkcjonowaniu z endoprotezą biodra, w kampaniach na rzecz aktywności po siedemdziesiątce. Dwoje uśmiechniętych staruszków przemierza na jednośladach alejkę jesiennego lasu. Błotniki chronią przed zachlapaniem ich stylowe spodnie i beżowe sweterki, zaraz wpadną do wnuków na sobotni obiad. Tyle, iż w rzeczywistości starość nie przypomina zdjęć ze stocka. A przynajmniej polska starość.
  • Film It
  • Telewizja Polska
  • Plan Zet
  • Polski Instytut Sztuki Filmowej


O tym jest "Cisza nocna". O ludziach zepchniętych przez biedę, znieczulicę i stan zdrowia na boczny tor życia. Swoją obecnością przeszkadzają wszystkim. Dzieciom w odziedziczeniu mieszkania, państwu, gdy trzeba coś zrobić z bankrutującymi DPS-ami, szpitalom, gdzie z kolejną infekcją układu moczowego zajmują tak potrzebne łóżka. A umówmy się: wszyscy znają prognozy lekarzy.

W filmie Bartosza M. Kowalskiego syn Lucjana i jego ciężarna synowa też potrzebują przestrzeni do życia. Zanim dziecko przyjdzie na świat muszą zrobić remont mieszkania, zainwestować w wyprawkę, skupić się na codzienności. Stary ojciec trafia więc do domu opieki. Na jakiś czas. Tyle iż Lucjan już nie ma czasu. – Jest nieźle, fajnie – powie, aby ugasić wyrzuty sumienia młodego. Chyba jeszcze sam nie zdaje sobie sprawy, iż to "rozwiązanie" na stałe.

Kowalski z empatią, ale bez taryfy ulgowej, portretuje człowieka, do którego powoli dociera, iż jest już niepotrzebny. W pierwszych dniach w zakładzie jest jak zabłąkany turysta. Z niechęcią wdaje się w rozmowę ze współlokatorem. Innych weteranów posępnej umieralni ogląda jak okazy z muzeum osobliwości. Z dystansem patrzy na kobietę, która wyje, kiedy ktoś chce przy niej usiąść, na faceta nękanego urojeniami prześladowczymi, na tę starszą panią, która codziennie, w płaszczu i z zapakowaną walizką siedzi na ławce czekając na dzieci mające ją zabrać do domu. Na całą "bandę" powykręcanych przez choroby starców. Aż pojawia się uporczywa myśl, która na przekór mechanizmom obronnym rodzi się w głowie Lucjana: "A może ja tu pasuję?".

  • Film It
  • Telewizja Polska
  • Plan Zet
  • Polski Instytut Sztuki Filmowej


"Cisza nocna" nie jest jednak realistycznym kinem społecznym. Reżyser łączy tu swoje odmienne doświadczenia. Zadebiutował przecież jednym z najmocniejszych filmów o przemocy, jakie oglądaliśmy w ostatniej dekadzie: ważnym, niedocenionym, z ducha wczesno-kieślowskim "Placem zabaw". Potem zaś zanurkował w wodzie, w której czuł się najbezpieczniej: w jego ukochanych horrorach. Zrobił dwie części "W lesie dziś nie zaśnie nikt" oraz "Ostatnią wieczerzę".

Nastał dobry czas dla tego artysty wykształconego we Francji, miłośnika kina gatunków, ale też uważnego obserwatora otaczających nas realiów. Horror okazuje się ostatnio istotnym językiem współczesności. U Julii Ducournau, Jordana Peele’a, Ariego Astera czy Coralie Fargeat konwencja ta staje się furtką do opowieści na tematy, od których na co dzień społeczeństwo odwraca wzrok. W końcu, jak mówił mi kiedyś w wywiadzie ojciec gatunku George Romero: "Horror pozwala porozumieć się z widzem i odważniej komentować świat. Bez tego stylu, dotykając naszych lęków, bałbym się banału".

"Cisza nocna" jest kinem zanurzonym w gatunku, ale prawdziwie autorskim. Kowalski czerpie pełnymi garściami z umowności, na którą pozwala mu konwencja. Nie uderza scenami upokorzeń bohaterów. Nie pokazuje pacjentów leżących we własnych fekaliach, worków stomijnych, grzyba na ścianach, opiekunek skoncentrowanych na krzyżówkach Jolkach zamiast na myciu podopiecznych. Stworzony przez scenografkę Natalię Gizę filmowy dom opieki, zlokalizowany w wiejskim dworku, istnieje poza czasem. Ma surrealistyczny rys. Stare tapety, dawne kredensy, prl-owski napis "Smacznego" nad okienkiem wydawania posiłków.

  • Film It
  • Telewizja Polska
  • Plan Zet
  • Polski Instytut Sztuki Filmowej



Jedna z głównych sal przypomina tu dworcową poczekalnię. Nie tylko dlatego, iż zawsze siedzi w niej ta staruszka z walizką. Całe to miejsce jest poczekalnią - azylem dla ludzi, którzy już nie uczestniczą w życiu, ale złośliwy los nie chce zesłać im śmierci.

Całą recenzję Krzysztofa Kwiatkowskiego przeczytacie TUTAJ.

Zwiastun filmu "Cisza nocna"






Idź do oryginalnego materiału