Weronika Rosati wspomina wypadek i apeluje do Piotra Adamczyka: na to zasługuję i tego oczekuję

ohme.pl 1 rok temu

Chciałabym dziś zmierzyć się z tymi przeżyciami i napisać coś co od lat nie miałam odwagi, może nie miałam siły a może nie miałam pewności siebie by napisać – pisze Weronika Rosati i wystosowuje „otwartą notkę do kierowcy”.

Piotrze,
Będzie krótko.
10 lat temu, my wiemy jaka była i jest prawda.
Proszę Cię o nie wykonywanie zawodowych lub innych szkodliwych działań przeciwko mnie. Nie chcę wyciągać spraw i dowodów, chcę żyć bez przeszkód i fałszywych mitów na mój temat i na temat tego wypadku i otaczających go wydarzeń.
Na to zasługuję i tego od Ciebie oczekuję.

Przypomnijmy, 10 lat temu – dokładnie 17 września – doszło do wypadku, w którym poważnie ucierpiała Weronika Rosati. Samochód prowadził jej ówczesny partner, aktor Piotr Adamczyk. Media żyły tym wydarzeniem tygodniami, sama Weronika pisze dziś o tym czasie: tragedia zamieniona wbrew mojej woli w medialną mydlaną operę. Zaznacza też, iż o ile dla większości z nas – czytelników gazet i portali, fanów aktorów, ta historia to chaotyczny news w dodatku pełen przekłamań, to dla niej była to tragedia życiowa.

„Tego dnia miał miejsce wypadek samochodowy w którym byłam pasażerka i doznałam drastycznego urazu nogi. Spędziłam miesiece unieruchomiona w szpitalu, straszono mnie amputacja, kolejne miesiace na wózku inwalidzkim i w sumie prawie dwa lata o kulach. Przeszłam kilka bolesnych operacji” – wspomina aktorka.

Przypomina też, jak wiele razy wcześniej, iż była wtedy w jednym z najlepszych momentów swojej zawodowej kariery. Zagrała w dobrze przyjętej obławie i serialu „Luck”. Drzwi show-biznesu stały przed nią otworem. Niestety obrażenia, jakich doznała wykluczyły ją z życia zawodowego na kilka lat.

„Ominęło mnie wiele konkretnych ról i ról o które nie mogłam choćby sie starać ze względu na stan zdrowia” – pisze Rosati.’

Ale nie to miało być najgorsze. Aktorka zaznacza, iż najbardziej doskwierał jej wtedy niewyobrażalny ból, lęk, bezsilność i smutek. I te uczucia nie minęły całkowicie do dziś. Z bólem nogi mierzy się do dziś, rehabilituje się. Ciągnie się też za nią „trauma wypadku i medialnego krzywdzącego szumu”.

Idź do oryginalnego materiału