Pierwsza część trylogii "Władca Pierścieni" Petera Jacksona ma już prawie 24 lata. Pomimo wieku adaptacja twórczości mistrza fantasy J.R.R. Tolkiena przez cały czas wymieniana jest wśród dzieł, które odmieniły losy kinematografii i znalazły się w zaszczytnym gronie "klasyków kina". W latach 2001-2003 na duży ekran trafiły wszystkie odsłony przygód Frodo Bagginsa, który miał za zadanie zanieść Jedyny Pierścień do Mordoru i tam zniszczyć go w ogniu Góry Przeznaczenia.
"Władca Pierścieni" w TVN. W niedzielę obejrzymy tę część trylogii Petera Jacksona
W niedzielę o godz. 19:45 na antenie TVN obejrzymy film "Władca Pierścieni: Dwie wieże". Po tym, jak Gandalf przepadł w ciemnościach krasnoludzkiej kopalni Morii, a Drużyna Pierścienia została rozdzielona, Frodo Baggins i Samwise Gamgee dalej kierują się w stronę Mordoru. Na swej drodze spotykają Golluma, istotę spaczoną przez Jedyny Pierścień, która proponuje im pomoc w dostaniu się na teren siedziby Saurona.
W międzyczasie Aragorn, Legolas i Gimli śledzą oddział Uruk-hai, który porwał Pippina i Merry'ego. Na granicy pradawnego lasu Fangorn zostają zatrzymani przez Rohirrimów, od których dowiadują się, iż król Rohanu – Theoden – nie cieszy się najlepszym zdrowiem.
"Dwie wieże" przez wielu fanów uchodzą za najgorszą część trylogii Petera Jacksona, choć i tak są powszechnie uwielbiane. Mamy w nich rewelacyjną sekwencję z pochodem entów, które niszczą siedzibę Sarumana (Isengard), wątek podupadającego królestwa Rohanu (pierwszy raz przedstawiono w nim Theodena, Eowinę i Eomera), a także powitanie z Gollumem / Smigolem.
W obsadzie filmu wystąpili m.in. Elijah Wood ("Yellowjackets"), Viggo Mortensen ("Droga"), Miranda Otto ("The Chilling Adventures of Sabrina"), Andy Serkis ("Andor"), Karl Urban ("The Boys"), Bernard Hill ("Titanic"), Ian McKellen ("X-Men"), Sean Astin ("Stranger Things") i Christopher Lee ("Dracula").
Nadmieńmy, iż Jackson, który w 1992 roku zachwycił krytyków horrorem komediowym "Martwica mózgu", cieszył się ogromnym zaufaniem producentów i wytwórni New Line Cinema, co w dzisiejszych czasach nie jest gwarantem w Hollywood. Współcześnie najbliższy tamtym standardom, jeżeli chodzi o skalę przedsięwzięcia, jest Denis Villeneuve i jego "Diuna".