Wednesday – recenzja 1. części 2. sezonu

popkulturowcy.pl 3 godzin temu

Wednesday, fenomen Netflixa sprzed kilku lat, wraca z drugim sezonem. Fani z niecierpliwością czekali na dalsze losy bohaterki, a twórcy obiecują jeszcze więcej mroku i czarnego humoru. Czy najnowsze odcinki zdołały przebić pierwszą odsłonę?

Pierwszy sezon omawianego serialu okazał się jednym z największych hitów w historii Netflixa. W tydzień zgromadził rekordowe 341 milionów godzin odsłon, a w trzy tygodnie przekroczył miliard, docierając do 150 milionów gospodarstw i stając się najpopularniejszym anglojęzycznym serialem platformy. Viralowy taniec Jenny Ortegi, mroczny klimat i świeże podejście do kultowej postaci przyciągnęły widzów w każdym wieku, a sama aktorka stała się ikoną popkultury. Świadczą o tym chociażby zarobki aktorki. W przypadku pierwszej serii zarabiała od 30 do 35 tysięcy dolarów za odcinek, natomiast w drugiej jej gaża skoczyła do 250 tysięcy, co oznacza wzrost o ponad 700 procent.

źródło: materiały prasowe

Nie ma się więc co dziwić, iż na drugi sezon czekało bardzo dużo osób. Przyznam, iż ja również, gdyż przy pierwszym bawiłam się rewelacyjnie, o czym świadczy ocena, jaką wystawiłam produkcji, czyli 9 na 10. Rozczarowujące jest natomiast to, iż dostaliśmy w tej chwili tylko cztery odcinki, a na drugą połowę musimy czekać niecały miesiąc, dokładnie do 3 września. Bardzo nie lubię tego typu zabiegów. Albo dostajemy całość, albo po odcinku raz na tydzień, tak jak to robi Disney. Takie dzielenie wielu serialomaniaków często doprowadza do niemałej złości.

Nowa seria zaczyna się dość podobnie jak pierwsza odsłona. Główna bohaterka wraca jesienią do szkoły, a wraz z nią przyjeżdża jej brat, który dopiero zaczyna naukę. Przygody najmłodszej latorośli rodziny Addamsów, a także konsekwencje jego działań, to duży minus. Wątek jest nieprzemyślany, ślamazarny i dodatkowo obrzydzający. Dla tych, którzy nie lubią horrorów, te momenty mogą być nie do zniesienia. Niestety, odzobaczyć się ich nie da.

Nie da się ukryć, iż drugi sezon serialu jest dużo bardziej mroczny, makabryczny i tajemniczy. W nastrój ten dodatkowo wprowadza idealna scenografia oraz muzyka, która została dobrana w świetny sposób. Pojawia się minimalna liczba wątków romantycznych. Gdy już się pojawiają, są zaprezentowane w taki sposób, iż od razu kibicujemy danej parze. Z całą pewnością ta odsłona przybliża nas do rodziny Addamsów. W czterech odcinkach możemy zobaczyć nie tylko rodzeństwo, ale również rodziców, babkę czy wujka. Podejrzewam, iż większy udział rodziców w fabule jest spowodowany popularnością serialu, a co za tym idzie chęcią udziału w sukcesie serii przez wcielających się w te postaci aktorów.

źródło: materiały prasowe

Co zaskakujące, kilka razy w tych godzinnych odcinkach możemy zauważyć logiczne błędy. Nie są one aż tak duże, aby zniweczyć całą fabułę, jednak wprawiony widz jest w stanie wyłapać takie niuanse, a co za tym idzie zwracać uwagę na niedociągnięcia. Przyznam jednak, iż mimo ich obecności nie jestem w stanie negatywnie spojrzeć na całokształt, gdyż ten sezon jest po prostu bardzo dobry. Młodzi aktorzy grają tak, jakby nic innego od niemowlaka nie robili. Rodzice momentami wkurzają, jednak bez nich nie byłoby tak zabawnie. Wszystkie poboczne wątki łączą się w jedną całość. Pojawia się zagadka, która wciąga nas od samego początku i trzyma aż do końca czwartego odcinka. I najważniejsze, czarny humor, który tak wyróżnia ten serial, jest na wysokim poziomie.

Prawdziwą wisienką na torcie jest odcinek czwarty. Wszystko ma w nim sens i jest na swoim miejscu. Każda minuta jest zagospodarowana na najważniejsze rzeczy, które dążą do rozwiązania niektórych tajemnic. Nic się tu nie dłuży, a wręcz przeciwnie, wciąga po całości. Pojawienie się wujka Festera to najlepsza decyzja fabularna, jaką widziałam w ostatnim czasie. Samo zakończenie tego odcinka jest tak niespodziewane, iż ma się już teraz, zaraz, natychmiast ochotę obejrzeć dalszą część i poznać losy Wednesday.


Zdjęcie wyróżniające: materiały prasowe

Idź do oryginalnego materiału