Warszawski sen

filmweb.pl 4 godzin temu
Zdjęcie: plakat


Podczas gdy świat śmieciowej literatury zalewany jest romansami i soft-erotykami z wattpadowym rodowodem, na ekranach kin wciąż dominują rom-comy oraz ckliwe melodramaty, w których trzecim do trójkąta staje się nowotwór. Tadeusz Śliwa, autor zaskakująco udanego – mówiąc wprost: przewyższającego oryginał pod każdym względem – remake'u "Dobrze się kłamie w miłym towarzystwie", wraz ze zgrają młodych i nieopatrzonych twarzy, wziął sobie za cel przypomnienie X muzie o czystym gatunkowo romansie. Ich "Światłoczuła", wbrew rynkowemu pejzażowi, okazuje się gigantycznym triumfem artystycznym – mam nadzieję, iż będzie także komercyjnym.

Ignacy Liss, Matylda Giegżno
  • Wonder Films
  • Telewizja Polska
  • Polski Instytut Sztuki Filmowej

On, Robert (Ignacy Liss) jest wziętym fotografem, którego stać na wynajęcie gigantycznego mieszkania na Mokotowie, nie stać jednak na poradzenie sobie z traumą po śmierci najbliższej osoby. Ona, Agata (Matylda Giegżno), przykuwa swoim niewzruszonym spojrzeniem jego uwagę podczas reklamowej chałtury. Jest i ten trzeci, zakochany w niej dresik (Bartłomiej Deklewa), dzielący z Igorem z "Anory" nie tylko imię i podobieństwo fizyczne, ale także pewną chaotyczną stoickość, świadomość fatalnych kart wylosowanych na starcie życia, która owocuje specyficznym rodzajem bierności, jakby w strachu. Dziewczyna pracuje w ośrodku poprawczym, jest zabójczo charyzmatyczna, przezabawna, piękna, zawsze ma na podorędziu jointa i ciętą ripostę; idealna manic pixie dream girl, jest tylko jeden haczyk – nie widzi. Od tego okropnego i celnie obśmianego przez "500 dni miłości" tropu film ucieka, czyniąc z Agaty współprotagonistkę. Jej dylematy i uczucia są tu równie istotne jak te Roberta. Dodatkowo to ona jest tą niewątpliwie bystrzejszą i bardziej zaradną w duecie, niezależnie od stanu wzroku czy portfela.

Ignacy Liss, Matylda Giegżno
  • Wonder Films
  • Telewizja Polska
  • Polski Instytut Sztuki Filmowej

O ile Deklewa przedstawił nam już swój talent w "Absolutnych debiutantach", a Giegżno kradła absolutnie każdą scenę w "Kosie" Maślony, o tyle dla reszty ekipy, zwłaszcza Lissa ("Idź pod prąd", "Znachor") oraz scenarzystów, Tomasza Klimali ("365 dni", "Furioza", "Lokatorka") oraz Hanny Węsierskiej (tuzin nieoglądalnych komedii romantycznych), "Światłoczuła" stanowi absolutny przełom. Twórcy opierają się pokusie, by zrobić z braku wzroku główny temat opowieści. Tutaj to tylko jedna z cech Agaty i przyczynek do – przywodzącego na myśl "Sound of Metal" – pobocznego wątku rozważań na temat sensu uporczywej walki w celu "naprawienia" niepełnosprawności. Liss z kolei gra tu, wbrew dotychczasowemu emploi, swoiste połączenie Milesa Tellera z "Whiplash" i Adama Drivera z "Megalopolis". Jego bohater jest ambitny, świadomy własnego talentu i siły, a przy tym przygnieciony przez zewnętrzne czynniki; niespecjalnie charyzmatyczny czy intrygujący poza swoją pozycją społeczną. To nie postać zwycięzcy, ale raczej istoty uwięzionej w wiecznej aspiracji i wątpliwościach. Najpiękniej prezentuje to scena kłótni z Agatą w klinice wzroku, która – jak rzadko się w kinie udaje – materializuje bezsilność i dobre intencje upośledzone ograniczeniami spojrzenia z boku na życie drugiej osoby.

Ignacy Liss, Matylda Giegżno
  • Wonder Films
  • Telewizja Polska
  • Polski Instytut Sztuki Filmowej

Tym, co w "Światłoczułej" przykuwa szczególną uwagę, są zdjęcia Michała Englerta. Operator Małgorzaty Szumowskiej wspólnie ze swoją ekipą wspaniale podkreśla głębie czerni, kontrasty i mnogość miejskich barw, co przywodzi na myśl "Emilię Perez" Jacques'a Audiarda. W sukurs przychodzi mu zwłaszcza Małgorzata Karpiuk, główna kostiumografka. Stroje noszone przez bohaterów wpisują się w kolorystyczne kody scen, budują charakter postaci bez jednoczesnego rywalizowania o uwagę widza. Jako osoba mieszkająca na warszawskim Mokotowie, nie mogę też nie docenić osadzenia lwiej części akcji właśnie w tej pięknej dzielnicy.

Scenografia staje się siłą przewodnią narracji – zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę mieszkania bohaterów. Robert noce spędza w eleganckich i drogich, ale absolutnie pustych apartamentach, sypiając na gołym materacu położonym gdzieś w rogu pięćdziesięciometrowego salonu. Kawalerka Agaty zdominowana jest przez porządek i użytkowość; jej ograniczenie w percepcji zmysłowej wymusza ergonomiczne zagospodarowanie przestrzeni, co w warstwie wizualnej przywodzi na myśl wręcz wczesne kino Wesa Andersona i jego słynne symetrie. Najciekawiej prezentuje się jednak studencka klitka Igora, zabałaganiona jak jego życie, myśli i uczucia. Nie musi jej choćby sprzątać przed wizytą Agaty, wszak ona i tak nie zauważy różnicy. Dziewczyna nie widzi co prawda brudnych naczyń i starych skarpetek na szafce, ale, gdy w trakcie tańca do "Patolove" Zdechłego Osy (gdzie była ta piosenka we "Wrooklyn Zoo", ja się pytam) zaczyna opowiadać o swojej miłości do Roberta, nie dostrzega także zranionych uczuć Igora.

Ignacy Liss
  • Wonder Films
  • Telewizja Polska
  • Polski Instytut Sztuki Filmowej

"Światłoczułą" otwiera dialog godny "Wszystkich nieprzespanych nocy": "Co teraz będzie"? – "Coś". – "No kurwa, stary, mam nadzieję". I taki to też jest filmy, prosty, żeby nie powiedzieć prostacki. Podporządkowany prostym emocjom, traumom i wątpliwościom. A co najważniejsze niebojący się tego, niechowający się za warstwą ironii czy szantażem emocjonalnym. Tu choćby próba samobójcza pobocznej postaci nie dotyka szczególnie mocno: to zaledwie wytrącenie z codzienności, powód do wątpliwości, który ostatecznie gwałtownie zbijamy myślą, iż to nie o nas. Jako iż romans stanowi fundament kultury, literatury, religii czy sztuki, trudno nie odczuwać euforii z tak ciekawej i udanej próby wskrzeszania gatunku w stanie czystym. Czerpiąc z doświadczeń i scen z niezliczonych filmów (z przemilczanych w tym tekście warto wspomnieć zwłaszcza "Inniych ludzi" Aleksandry Terpińskiej) Śliwa stworzył mainstreamowe kino inne od wszystkiego, co kręci się w naszym kraju. I takiej produkcji nie można nie kibicować.
Idź do oryginalnego materiału