Waldemar z "Rolnik szuka żony" ujawnił, ile zarabia. "Patrzę na pole i nad czymś ubolewam"

g.pl 1 dzień temu
O rosnących kosztach w rolnictwie mówi się nie od dziś. Uprawa warzyw wymaga dużych nakładów, ale też można na niej sporo zarobić. Waldemar z 10. edycji "Rolnik szuka żony" zdradził, jak wygląda jego sytuacja finansowa. Mało kto pamięta, czym się zajmuje.
"Rolnik szuka żony" to jeden z najchętniej oglądanych programów w Telewizji Polskiej. Widzowie mogą śledzić w nim losy rolników szukających miłości, a przy okazji zobaczyć ich codzienne życie. Jednym z najbardziej lubianych uczestników był Waldemar Gilas, który wziął udział w 10. edycji. Na co dzień zajmuje się hodowlą krów i uprawą buraków cukrowych w gminie Pakość na Kujawach. W rozmowie z "Faktem" zdradził, ile na tym zarabia.


REKLAMA


Zobacz wideo "Rolnik szuka żony". Waldemar padł ofiarą oszustów


Ile można zarobić na burakach cukrowych? Uczestnik programu zdradził zarobki
Cukrownie rozpoczęły skup buraków cukrowych. Krajowa Grupa Spożywcza (KGS) oferuje za tonę 33,5 euro, czyli nieco ponad 140 złotych (po obecnym kursie). Waldemar Gilas szacuje, iż z jednego hektara wyjdzie mu około 50-60 ton. Pod uwagę bierze jednak koszty innych usług i produktów niezbędnych do uprawy, które w ostatnim czasie podrożały.
Tak na gwałtownie liczę i wychodzi ponad 8 tys. zł za hektar. Ktoś powie: dużo, ale odliczmy jeszcze poniesione koszty. Akurat usługa skopania kombajnem w tym roku nie zdrożała (ok. 1-1,2 tys. zł za hektar), ale cała reszta w górę. Nasiona, nawozy, środki przeciw zielsku i chwastom, paliwo do ciągnika plus robocizna. Na 'czysto' zostanie 3 tys. zł za hektar. Tak za pięć hektarów mam 15 tys. zł
- podliczył rolnik w rozmowie z "Faktem".
Zobacz też: Polacy masowo składają wnioski o to dofinansowanie. Można zyskać do 28 tys. zł, ale środki się kończą


Czy uprawa buraków jest opłacalna? Rolnik przedstawił plusy i minusy
Waldemar Gilas wyjaśnił, iż uprawa buraka nie należy do najprostszych. Na plonach często występują różnego rodzaju choroby, a do ich zwalczenia potrzeba dodatkowych nakładów finansowych, żeby pokryć koszty niezbędnych zabiegów i preparatów. Niestety, takie działanie często hamuje wzrost warzyw. W tym roku mężczyźnie udało się na szczęście uniknąć tego problemu, a zbiory wydają się obiecujące z uwagi na deszczowe dni, jakie nawiedziły Polskę w lipcu i sierpniu. Mimo tego rolnik ma jednak pewien problem.


Patrzę na pole i nad czymś ubolewam. Zawsze sieję po burakach pszenicę, a w tym roku będzie problem. Odbiór buraka miałem zwykle we wrześniu, a teraz dopiero 13 grudnia. Cukrownie ustalają odgórnie terminy, rozpisują trasę według swoich potrzeb. Kto, kiedy się załapie, to chyba loteria
- wyjaśnił.


Źródło: fakt.pl


Dziękujemy, iż przeczytałaś/eś nasz artykuł.


Bądź na bieżąco! Obserwuj nas w Wiadomościach Google.
Idź do oryginalnego materiału