W Warszawie otworzy się prawdziwy immersyjny Disneyland – Melt Museum.

poptown.eu 11 miesięcy temu

Cześć! Słowem wstępu – powiedzcie proszę, parę słów o sobie. Jak zaczęła się Wasza przygoda z melt i wyjaśnijcie nam, byśmy dobrze zrozumieli, czym Wy się adekwatnie zajmujecie?

KUBA MATYKA: Jesteśmy duetem kreatywnym, który zajmuje się projektowaniem i tworzeniem immersyjnych doświadczeń. Wiem, iż to brzmi dziwnie, ale robiąc to przez długi czas, w końcu kilka lat temu skumaliśmy, iż to dokładnie to. Przez ostatnie 10 lat pracowaliśmy na pograniczu sztuki, rozrywki, technologii i reklamy, starając się dostarczać odbiorcom naszych klientów niespodziewane, wyjątkowe i niezapomniane przeżycia multimedialne.

Brzmi super. A gdybyście mogli powiedzieć jeszcze, bo dużo się jej przewija w Waszych projektach, czym adekwatnie jest dla Was immersja?

KAMILA STASZCZYSZYN: Łączymy świat rzeczywisty z wirtualnym, by nasi odbiorcy mogli zatopić się na chwilę i zapomnieć o całym świecie. Tym właśnie jest dla nas immersja – zatraceniem się w doświadczaniu. Robiliśmy instalacje interaktywne, immersyjne wydarzenia, czy trasy koncertowe, z roku na rok coraz większe, dziwniejsze i ciekawsze.

To teraz tak. Jaki projekt zajmuje Was w ostatnim czasie najbardziej – i czemu jest to oczywiście projekt melt museum?

K.M: Od lat poświęcamy się w 100 procentach kolejnym projektom. Normą są dla nas nieprzespane tygodnie (a czasem miesiące). Kochamy to co robimy i pozwala nam to przekazywać naszą artystyczną wizję dzięki nowych technologii. Dotychczas te projekty mogła zobaczyć jedynie zamknięta grupa ludzi, a po zakończonym wydarzeniu (albo tygodniu, jak mieliśmy szczęście) – wszystko zawijaliśmy. Towarzyszyło nam uczucie straty, choćby nie tyle samej pracy, ile tego, iż tak mało ludzi miało szansę tego doświadczyć.

K.S: Widzieliśmy, iż na świecie siła eksperientalnej rozrywki rosła – szczególnie w Stanach Zjednoczonych i w Azji. Już millenialsi przedkładają doświadczenia nad dobra materialne, a z każdą kolejną generacją trend się umacnia. Poza tym budujemy i oferujemy coś, czym po prostu od zawsze się jaramy i chcemy, by więcej osób miało okazję poznać naszą pasję.

Macie piękną stronę, po której już widać, iż projekt będzie super. Uwagę przykuwa jednak przekreślona połowa logotypu – wyjaśnicie skąd taki pomysł?

K.M: Mamy dość dziwny stosunek do słowa muzeum, szczególnie biorąc pod uwagę, iż jest częścią naszej nazwy. Ale czy mogłoby istnieć muzeum przyszłości? My na nasze miejsce mówimy raczej nie-muzeum, a wręcz z premedytacją przekreślamy słowo museum w identyfikacji. Owszem – ta przestrzeń działa jak muzeum – kupujesz bilet i idziesz na wystawę – ale na tym podobieństwa się kończą.

Okej, wszystko jasne. Czyli w nie-muzeum ludzie odwiedzą nie-klasyczne-wystawy?

K.S: Chodzi nam o wciągnięcie gości na chwilę do innego świata. Tak jak to robi Disneyland, tylko oczywiście w zupełnie innej formie. Wierzymy, iż to nowa forma spędzania czasu – odkrywanie immersyjnych przestrzeni ze znajomymi zamiast Netflixa, albo kina.

K.M: To nas też połączyło z trzecim wspólnikiem przy tym projekcie – Grześkiem Jękotem – który wszedł w projekt od strony produkcyjnej. Razem zdecydowaliśmy się na tak radykalny krok, jak stworzenie własnej przestrzeni immersyjnej praktycznie od zera.

Sztuczna inteligencja to oczywiście jeden z elementów rozpoznawalnych Waszych realizacji. Jak sytuacja przedstawia się przy projektach muzeum?

K.M: Uwielbiamy temat AI. Nie tylko jako raczkujące narzędzie o nieskończonym potencjale, ale przede wszystkim koncepcyjnie. Kiedy zaczyna się świadomość maszyny? W czym jest od nas lepsza – a w czym nigdy nam nie dorówna? Jak będziemy w przyszłości koegzystować? Wielu autorów sci-fi się nad tym rozwodziło i często są to moje ulubione dzieła popkultury jak Blade Runner, Ex Machina, A.I., czy Matrix.

K.S: AI wykorzystujemy od ponad roku w wielu naszych produkcjach. Nasz Instagram melt.ai ma już ponad 140 tysięcy obserwujących. Zrobiliśmy teledyski dla takich gwiazd jak Troye Sivan, Bebe Rexha, czy Empire of the Sun. Z kolei w melt museum sztuczna inteligencja będzie prawie wszechobecna. Czasem będzie pomagać w tle, jak przy sensorach ruchu, w których algorytmy sztucznej inteligencji na żywo aproksymują pozy człowieka.

K.M: A czasem połączymy siły z generatywnym AI, czyli takim, które potrafi wytworzyć grafiki, muzykę czy tekst, żeby wspólnie stworzyć interaktywne, cyfrowo żywe dzieło.

Nie mieliśmy okazji jeszcze odwiedzić wystaw, tak samo jak czytelnicy. Otwieracie się już w październiku, więc przedpremierowo spytamy – co wyróżnia to miejsce? Może prywatnie macie coś, z czego wyjątkowo jesteście dumni?

K.M: Dla nas to wciąż jest niemożliwe, iż to się naprawdę dzieje, iż faktycznie już za moment otwieramy się po trzech latach planowania i podchodów do innych lokacji i przeróżnych przeciwnościach losu. Ale najbardziej jaram się tym, iż duża część instalacji, a choćby całych przestrzeni, będzie reagowała na gości. Każdy zwiedzający będzie miał realny wpływ na audiowizualne doświadczanie – swoim ruchem, ciałem a czasem samą obecnością.

K.S: Ja jestem najbardziej dumna z tego, iż wszystko zaprojektowaliśmy sami. Z tego, iż coś, co jeszcze 2 czy 3 miesiące temu było zlepkiem bitów w naszych komputerach, staje się namacalną rzeczywistością. I jest to całość – ścieżka kilkunastu multimedialnych doświadczeń i instalacji, a nie jedno dzieło. choćby ladę-chmurkę stworzyłam dzięki wolumetrycznych efektorów w 3D, a lada dzień będzie już montowana w lobby.

Jesteście ekspertami w kategorii sztuki współczesnej, współpracy z artystami muzycznymi i szeroko pojętego entertainmentu, dlatego spytam – czego brakuje Wam w kraju na rynku atrakcji i doświadczeń? Na co jest przestrzeń, a co nie ma (już) racji bytu?

K.S: W Stanach Zjednoczonych ludzie są z tym oswojeni, wszystko jest zaprojektowane, by dawać lepszy user experience. Od dziecka spędza się czas w stworzonych do tego miejscach. Daje się ludziom pierwiastek magii (cc: Disneyland), a oni wiedzą, jak z tego korzystać – jak dać się ponieść doświadczeniu, które patrząc z zewnątrz sceptycznym okiem, może wydawać się sztuczne.

K.M: Brakuje nam silnej obecności światowych graczy, ale tego się nigdy nie doczekamy – nie jesteśmy dostatecznie dużym rynkiem. W Polsce w czasach komuny i w latach 90. nie było kompletnie myślenia o projektowaniu doświadczenia.

W Warszawie ze sztuki współczesnej mamy kilka powtarzalnych nazw. Co byście prywatnie powiedzieli o polskiej scenie muzeów? Czy jako Polacy w ogóle lubimy taką formę spędzania czasu?

K.M: Muzea kojarzą się u nas dość jednoznacznie z historią i ze sztuką. My przełamujemy ten stereotyp i zastępujemy tradycyjne ramy muzealne immersyjnymi doświadczeniami, które można przeżyć – zamiast tylko je oglądać. To jak porównywanie klasycznego kina do wirtualnej rzeczywistości: oba mają swoją wartość, ale oferują zupełnie różne doznania.

K.S: Myślę, iż to się zmienia. Owszem, są ludzie, którzy wciąż uważają muzea za te nudniejsze. Jednocześnie coraz więcej osób widzi w nich ciekawą opcję na spędzanie czasu, rośnie pragnienie wiedzy, doświadczania czegoś nowego – poszerzania perspektywy. Mamy nadzieję, iż nie tylko immersyjna rozrywka, ale także sztuka nowych mediów zachęcą wszystkich do spróbowania w tym segmencie czegoś nowego. Trochę tak, jak z grami wideo. Kiedyś były one kojarzone tylko z pewną grupą ludzi, a teraz grają w nie niemal wszyscy – a dla dużej grupy jest to ścieżka kariery.

A gdybyśmy spojrzeli na temat bardziej holistycznie, w odniesieniu do preferencji Polaków w obcowaniu ze sztuką. Czy sprawia to większości faktyczną przyjemność, czy jest to raczej sposób generowania contentu, a może jeszcze inaczej?

K.M: Myślę, iż sztuka i SZTUKA to zupełnie różne tematy. Czy kino i muzyka są sztuką? jeżeli tak, to wszyscy kochają z nią obcować – analizować, ekscytować, rozmawiać o niej. jeżeli jednak nie zaliczamy produktów szeroko-pojętej kultury do sztuki, to szczerze mówiąc – jest to dla mnie zagadka.

K.S: Chyba jest coś takiego jak specjalny gatunek, sztuka popowa, komercyjna, instagramowa, czy może po prostu jednym słowem – modna. Taka, o której słyszy się na mieście, którego artysty kupuje się figurki, która zalewa Instagram. Jest głośna, kolorowa, widowiskowa i bardzo fotogeniczna. Pewnie, dobrze jest być w tej kategorii. Ale zdecydowanie naszymi priorytetami są przeżycie i zatracenie się na chwilę.

K.M: Najpierw przeżyj to samemu, a później przez ekran swojego smartphone’a.

Na pewno mocno wpłyniecie na kulturę w całym kraju. Myśleliście już o tym, jaki impakt chcielibyście mieć? Jak łączy się to z Waszymi celami związanymi z projektem?

K.M: Chcemy pokazać możliwości projektowania multimedialnych doświadczeń. Nie budujemy kolejnego obiektu do tworzenia selfie na tle statycznej scenografii. U nas w pierwszej kolejności masz się zanurzyć, odkryć coś, czego jeszcze nie doświadczyłeś, a dopiero potem wyciągnąć telefon.

K.S: Publiczność jest głodna nowych miejsc, ale w szczególności nowych doświadczeń. Zaczęliśmy iść tym tropem przy przedpremierowym odsłuchu PRO8L3M – OUTPOST, na który namówiliśmy zespół. Był to koncept biletowanej wystawy z odsłuchem, w której pierwszy raz zastosowaliśmy kompletną ścieżkę doświadczeń, złożoną z różnych instalacji. Zgarnęliśmy za to kilka największych branżowych nagród.

Rozwiniecie świat muzeów. Rozwiniecie dotychczasowe pojmowanie immersji i świadomość sztucznej inteligencji w różnych grupach wiekowych. A jak chcielibyście rozwinąć sam projekt?

K.S: Kiedy koncept się przyjmie, będziemy szukać kolejnej – większej lokacji za granicą. W grę wchodzi też objazdowa wystawa po USA, o której już rozmawiamy z organizatorem podobnych atrakcji. Jesteśmy też mega chętni na współprace z markami, posiadającymi prawa do produktów kultury – filmów, światów, postaci, gier. Wierzymy, iż łącząc zaprojektowane doświadczenie z nowymi technologiami i tradycyjnym worldbuildingiem możemy zdziałać cuda i dotrzeć do zupełnie nowych ludzi.

K.M: Traktujemy muzeum jako studnię niewiadomego jeszcze potencjału. Teraz wrzucamy w nią wszystko – kosmiczne zasoby energii i kreatywności, żeby pokazać, jakie są możliwości i zrobić to w przyszłości na 200%.

Ekstra. Jakie pierwsze wystawy czekają na odwiedzających?

K.M: Naszą pierwszą oficjalną i stałą wystawą jest Artificial Dreams zainspirowana przyszłością relacji człowieka z technologią, a konkretnie sztuczną inteligencją. Nie jest to jednak wieszczenie dystopijnej wizji, ale podejście mocno estetyczne – balansujące między techno utopią, cyberpunkiem i sztuką nowych mediów w mocnej, audiowizualnej odsłonie.

K.S: Ważne jest to, iż przez pierwszych kilka tygodni będziemy działać w trybie Early Access – pozwalającej zobaczyć nieco więcej od kuchni i o bardzo ograniczonej dostępności. Dodatkowo już teraz uruchomiliśmy 2-tygodniową ekspozycję Mastercard Music, mówiącą o relacji muzyki z nowymi technologiami, na którą zapraszamy do 11 października, a pod koniec listopada kolejny tajemniczy collab – o którym będzie głośno, ale póki co jeszcze jesteśmy z tym cichutko.

Wyobraźcie sobie, iż możecie zaprosić do współpracy przy wystawie dowolną osobę. Nie ogranicza Was też budżet ani timing. Kogo zapraszacie i dlaczego?

K.M: Rozgrywa się teraz we mnie wielka walka, czy to powinien być ktoś ze świata filmu, muzyki, czy sztuki. To może combo – David Lynch. Nie mam choćby podjazdu do wyobrażenia sobie co mogłoby wyjść z takiego połączenia.

K.S: Tego typu marzenia czasem się dla nas spełniają, ale to na pewno się nie ziści – Walt Disney. Jego wizja Disneylandu to immersja w czystej postaci, choć wtedy nikt tego tak nie nazywał. Zostaje mi tylko namiastka, czyli wymarzona kooperacja z Disney, w którego portfolio są najbogatsze i najbardziej wciągające światy w popkulturze. Skala wielkości immersyjnej przestrzeni byłaby wtedy na pewno większa. Drugim marzeniem jest kooperacja ze światem gamingu, w którym użycie własności intelektualnej Riot Games czy CD Projekt dałoby nam jeszcze większą możliwość storytellingu i przede wszystkim – połączenia świata wirtualnego z prawdziwym.

Dobra, to na zakończenie – gdybyście w tym momencie mogli powiedzieć jedno-dwa zdania do siebie sprzed 10 lat, co by to było?

K.M: Wyluzuj. Nic Ci nie ucieknie. Masz czas.

K.S: Bitcoin to nie scam. Kup tysiące od razu jak się pojawią.

I już serio ostatnie pytanie – utwór, który w tej chwili zapętlacie?

K.M: Niezmiennie Jacek Sienkiewicz – Drifting, a po drugiej stronie lustra Kaz Bałagane x Belmondo – Sos, Ciuchy i Borciuchy.

K.S: Recondite – Cure, przy którym odpływam i się relaksuję i PRO8L3M – Nicea bo to kozacki początek obchodów dziesięciolecia.

Dzięki za rozmowę! Powodzenia!

melt muzeum będzie otwarte dla zwiedzających od 26 października pod adresem Plac Powstańców Warszawy 2A. Aktualny harmonogram wystaw oraz kupno biletów możliwe jest przez stronę internetową. Ceny biletów zaczynają się od 50 złotych.

Idź do oryginalnego materiału