Monika Marciniak-Krzesińska: Skąd wzięła się u Pana pasja do astronomii?
Bartosz Strasz: Ciężko mi jednoznacznie odpowiedzieć na to pytanie, bo odkąd pamiętam, fascynowało mnie niebo – zwłaszcza nocne. Byłem kilkuletnim chłopakiem, kiedy już zdarzało mi się obserwować, co dzieje się nad moją głową. Może to też zbiegło się z czasem, kiedy na niebie widoczna była kometa Hale’a-Boppa. Jako mały chłopiec oglądałem ją z balkonu i to było niesamowite doświadczenie.
MMK: A takie pierwsze, bardziej „profesjonalne” spojrzenie w kosmos? Przez teleskop, lunetę? Jakie były pierwsze wrażenia?
BS: To wcale nie było tak dawno. Pierwsze bardziej świadome obserwacje prowadziłem przez obiektywy aparatu – to było zaledwie cztery lata temu. Sam teleskop trafił do mnie dopiero w tym roku. I choć nie uważam się za profesjonalistę, to te pierwsze spojrzenia naprawdę zrobiły ogromne wrażenie.
MMK: Jak wygląda niebo nad Koninem? Czy przy takim miejskim zanieczyszczeniu światłem da się jeszcze coś zobaczyć?
BS: Zdecydowanie tak. przez cały czas można dostrzec sporo jaśniejszych obiektów – chociażby przeloty Międzynarodowej Stacji Kosmicznej, satelity czy całe konstelacje Starlinków. Niebo nad Koninem nie jest aż tak mocno zanieczyszczone. W pogodne noce, przy dobrej widoczności, można choćby dostrzec wstęgę Drogi Mlecznej.

Bartosz Strasz, fot. Marcin Maliński
MMK: Czy w regionie realizowane są wydarzenia związane z astronomią, w których mieszkańcy mogą wziąć udział?
BS: Ostatnie większe wydarzenie miało miejsce w Koninie przy okazji maksimum roju Perseidów. Brałem w nim udział prywatnie, poza działalnością mojej strony. Generalnie staram się nie przegapiać takich okazji, choć niestety nie dzieje się ich zbyt wiele.
Sam organizowałem wspólnie z OSP Chorzeń obserwację zaćmienia Słońca w marcu. Wcześniej pamiętam jeszcze jedno wydarzenie – w parku na piątym osiedlu, też związane z Perseidami, choć nie przypomnę sobie dokładnie roku. Poza tym trudno mi wskazać więcej lokalnych inicjatyw.
MMK: Czyli te wydarzenia przyciągają mieszkańców? Astronomia cieszy się popularnością?
BS: Zauważyłem w ostatnich latach naprawdę duże zainteresowanie astronomią, astrofotografią i wszystkim, co związane z niebem. To w dużej mierze zasługa mediów społecznościowych, które coraz częściej poruszają tę tematykę. Do tego dochodzi większa dostępność sprzętu – dziś zwykły Kowalski może zacząć swoją przygodę z teleskopem czy innymi metodami obserwacji bez konieczności wydawania ogromnych pieniędzy. Sprzęt stał się po prostu bardziej przystępny.

Bartosz Strasz, fot. Marcin Maliński
MMK: jeżeli ktoś chciałby zacząć – jaka droga byłaby najlepsza, żeby się nie zniechęcić? Dla laika to może wyglądać na coś bardzo skomplikowanego.
BS: Przede wszystkim podszedłbym do tematu spokojnie i na chłodno. Sprzętu jest dziś ogrom, a na pierwszy rzut oka może on wydawać się skomplikowany. Sam trochę padłem ofiarą zbyt szybkiej decyzji – nie żałuję jej, bo finalnie wiele się nauczyłem, ale wymagało to sporo modyfikacji i poprawek.
Nie wystartowałem z realizacją moich celów od razu, musiałem po drodze trochę ulepszyć swój sprzęt i podejście. jeżeli chodzi o teleskopy, które faktycznie pozwalają zobaczyć coś więcej i nie są zwykłymi plastikowymi zabawkami – ich ceny zaczynają się od nieco ponad tysiąca złotych. To już sprzęt, który daje satysfakcję i prawdziwe efekty, a nie tylko rozczarowanie.
MMK: Załóżmy, iż ktoś kupił już podstawowy sprzęt. Co dalej? Czego wymaga to hobby prócz sporej dozy cierpliwości?
BS: Zdecydowanie cierpliwość to podstawa, ale ważna jest też świadomość, czego możemy się spodziewać. Obserwacje wizualne bardzo różnią się od tego, co widzimy na zdjęciach astrofotograficznych. Ludzkie oko nie „zbiera” światła tak jak matryca aparatu, więc w okularze zobaczymy mniej detali i kolorów.
Tymczasem astrofotografia to często kilkanaście, a choćby kilkadziesiąt godzin zbierania fotonów. Pojedyncze klatki naświetla się po 3–5 minut, a potem układa w tzw. stos i z tego materiału wydobywa szczegóły.
Jeśli ktoś oczekuje, iż w okularze zobaczy galaktykę w pełnej krasie i kolorze – to niestety tak to nie działa. Obserwacje wizualne i astrofotografia są do siebie podobne tematycznie, ale to w praktyce dwa różne światy, wymagające innego sprzętu i innego podejścia.
MMK: Podczas mojej ostatniej wizyty w obserwatorium patrzyłam przez „najbardziej wypasiony” teleskop. Myślałam, iż zobaczę po prostu powiększony wycinek nieba, a zobaczyłam… światełko w tunelu. To uświadomiło mi, jakiej precyzji wymaga to hobby i jak często spodziewamy się bardziej spektakularnych efektów. A jeżeli chodzi o zdjęcia: czy one są później koloryzowane? Czy na początku są „szare”, a dopiero fotograf nadaje im barwy?
BS: W postprocessingu wyciągamy barwy ukryte w zebranym materiale, ale nie zgodzę się ze stwierdzeniem, iż zdjęcia są „szare”. Już na surowych klatkach widać kolory — właśnie dlatego, iż zbiera się ich dużo i każda jest długo naświetlana. Trzeba też pamiętać, iż obserwujemy przez ziemską atmosferę, która tłumi część kolorów i kontrastu.

fot. Bartosz Strasz
Przykład? Księżyc potocznie nazywamy Srebrnym Globem, bo gołym okiem wydaje się niemal jednobarwny. Tymczasem składa się z minerałów o różnych barwach — dopiero odpowiednia obróbka pozwala te subtelne różnice wydobyć. Więc nie: zdjęcia nie są sztucznie „kolorowane”, tylko te kolory są w danych i trzeba umieć je pokazać.
MMK: Czyli to kolejna lekcja – kolejna rzecz, której trzeba się w tej pasji nauczyć.
BS: Tak. Jak wspomniałem, nie uważam się za profesjonalistę, korzystam z dość uniwersalnych filtrów. Natomiast osoby naprawdę zaawansowane używają wielu różnych filtrów – osobnych dla podstawowych barw, a także dla poszczególnych gazów. Każdy filtr ma inne pasmo przepuszczalności i osobno zbiera się obraz dla każdej długości fali. Dopiero potem wszystkie te zdjęcia łączy się w jeden obraz, żeby wydobyć pełnię kolorów.
MMK: Czy ta pasja wymaga jakiejś bazowej, rozszerzonej wiedzy? Czy trzeba mieć tło z fizyki, matematyki albo technologii, żeby zacząć?
BS: Nie nazwałbym tego koniecznym zapleczem naukowym, ale na pewno warto zebrać trochę podstawowych informacji, zanim się zacznie. Chodzi o to, żeby się nie zniechęcić, bo ta pasja wymaga ogromnej cierpliwości i dokładności. Astrofotografia nie wybacza błędów.
Dla przykładu – teleskop trzeba bardzo precyzyjnie ustawić na Gwiazdę Polarną. choćby jeżeli montaż prowadzi obiekt automatycznie, to i tak wszystko musi być dokładnie ustawione, inaczej obiekt „ucieknie” z kadru. Tu każdy, choćby drobny błąd, może popsuć efekt końcowy zdjęcia.
W obserwacjach wizualnych jest pod tym względem łatwiej – tam margines błędu jest znacznie większy. Tylko trzeba pamiętać, iż to, co zobaczymy, nie będzie obrazem jak z fotografii: nie wszystkie kolory będą widoczne, nie każda galaktyka pokaże pełnię swojego kształtu. I tę świadomość trzeba mieć od samego początku.
MMK: Co daje nam patrzenie w kosmos? Czego nas uczy?
BS: Przede wszystkim uczy patrzenia w przeszłość. To, co widzimy na niebie, wydarzyło się już dawno temu. Nie obserwujemy „teraźniejszości” – zanim fotony do nas dotrą, pokonują miliardy kilometrów, więc patrząc w kosmos, zawsze cofamy się w czasie.

fot. Bartosz Strasz
Dla mnie osobiście obserwacje nocnego nieba są źródłem relaksu i spokoju. Pozwalają zobaczyć rzeczy, których na co dzień nie dostrzegamy – szczególnie teraz, gdy większość z nas jest wpatrzona w ekrany.
Każdy pasjonat patrzy w niebo z innego powodu. Ja chciałem spełnić dziecięce marzenia, których długo nie mogłem zrealizować, bo astronomia była kiedyś dostępna głównie dla naukowców albo osób z dużymi możliwościami finansowymi. Dlatego myślę, iż każdy powinien sam sobie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego patrzy w niebo albo dlaczego chce to robić.
MMK: Czy wśród pasjonatów astronomii jest dużo młodych ludzi? Jak ich zainteresować tym tematem?
BS: Znam i mam kontakt z wieloma naprawdę młodymi chłopakami – często nastolatkami, młodszymi choćby niż moje własne dzieci. Jak ich zainteresować? Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, bo to pytanie tak naprawdę każdy musiałby rozstrzygnąć sam. Tak jak wspominałem wcześniej – każdy ma inny powód, dla którego patrzy w niebo. Każdy z osobna podałby własną wersję odpowiedzi.
MMK: Ostatnio sporo mówiło się o misji, w którą zaangażowana była Polska. A czy w ostatnim czasie były może mniej medialne, ale równie interesujące misje albo odkrycia, które szczególnie przyciągnęły uwagę pasjonatów astronomii?
BS: Szczerze mówiąc, w ostatnich miesiącach i latach naprawdę sporo się działo na niebie. Każdy sam musi ocenić, co jest dla niego interesujące, ale przykładów było wiele. Choćby kilka dni temu chińska rakieta Long March zostawiła na niebie widoczny ślad, prawdopodobnie przygotowując się do deorbitacji. Wypuszczone gazy stworzyły efektowną smugę.
Dzień później rakieta Falcon również szykowała się do deorbitacji i zostawiła po sobie ciekawą, gazową chmurę. Do tego dochodzą oczywiście coroczne roje meteorów, jak Perseidy, czy niezwykłe zorze polarne, które w ostatnich sezonach były widoczne częściej niż zwykle. Ogólnie uważam, iż ostatnie dwa lata obfitowały w naprawdę wiele fascynujących zjawisk.
MMK: A dla Pana osobiście – co było najciekawsze w ostatnim czasie?
BS: Dla mnie każdy dzień spędzony na obserwacji nieba jest wyjątkowy, więc trudno wskazać jedno wydarzenie. jeżeli miałbym coś wyróżnić, to na pewno zorze polarne – dzięki obecnemu cyklowi słonecznemu były częstsze i naprawdę spektakularne.
Ciekawym doświadczeniem było też częściowe zaćmienie Słońca z marca tego roku. No i wspomniana wcześniej deorbitacja Falcona – zostawił na niebie świetlisty wir, który był tak wyraźny, iż dostrzegłem go choćby z centrum Warszawy, mimo bardzo mocnego zaświetlenia nieba.
MMK: Poza wydarzeniami otwartymi dla mieszkańców Konina prowadzi Pan stronę w mediach społecznościowych „W stronę nieba”. Jakie są reakcje na publikowane tam treści?
BS: Nie uważam się za dużego twórcę – tę stronę prowadzę trochę dla siebie, a trochę po to, żeby pokazywać ludziom to, co dzieje się na niebie i co często przegapiamy. Chciałbym w ten sposób zainteresować astronomią coraz więcej osób.

fot. Bartosz Strasz
Cieszy mnie to, iż strona nie jest ogromnym profilem, bo dzięki temu mam bezpośredni kontakt z obserwującymi.
Spotykamy się na wspólnych obserwacjach – choćby podczas oglądania zorzy polarnej czy na wydarzeniu, które organizowałem razem z OSP Chorzeń. Ta interakcja, rozmowy, wspólne szukanie odpowiedzi, organizowanie wspólnych obserwacji – to daje mi ogromną satysfakcję. Po prostu zależy mi na tym, by jak najwięcej ludzi złapało bakcyla i zainteresowało się tym, co dzieje się nad nami.
MMK: Mówił Pan wcześniej, iż patrząc w kosmos, patrzymy w przeszłość. Czy kryją się tam także odpowiedzi na te największe pytania: jak powstał wszechświat i dlaczego? Czy rzeczywiście jesteśmy już blisko tych odpowiedzi?
BS: Czy jesteśmy blisko? Trudno powiedzieć. Myślę, iż odpowiedzi są w kosmosie zapisane, ale nie wiem, ile jeszcze czasu potrzebujemy, by je rozszyfrować. Ja sam nie jestem naukowcem ani specjalistą – moim celem jest raczej pokazanie nieba niż podejście czysto naukowe. Patrzę na kosmos przez pryzmat obrazu, estetyki, możliwości podzielenia się tym pięknem z innymi, a nie w kontekście odkryć naukowych.
MMK: A jaka, Pana zdaniem, jest przyszłość astronomii?
BS: Myślę, iż biorąc pod uwagę obecny rozwój tej dziedziny i coraz łatwiejszy dostęp do narzędzi – teleskopów, aparatów czy specjalistycznych programów – największy rozpęd astronomii dopiero przed nami. Ostatnie lata przyniosły wyraźny wzrost zainteresowania, zwłaszcza wśród młodzieży. Być może właśnie kolejne pokolenia, podchodząc do tematu bardziej naukowo niż hobbystycznie, zaskoczą nas prawdziwymi odkryciami.
MMK: Technologia rzeczywiście bardzo się rozwija – są już aplikacje ułatwiające obserwację nieba. A jednocześnie, mimo iż żyjemy w czasach wielkich przełomów, wciąż pojawiają się głosy, iż wysłanie człowieka w kosmos jest niemożliwe. Przy okazji ostatniej misji kosmicznej w mediach społecznościowych znów pojawiły się takie komentarze. Skąd, Pana zdaniem, biorą się te przekonania?
BS: Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć. Nie chcę też nikogo urazić. Faktem jest, iż wraz ze wzrostem zainteresowania astronomią rośnie również liczba jej przeciwników i osób kwestionujących różne osiągnięcia.

fot. Bartosz Strasz
Być może ma to związek z cyfryzacją i łatwym dostępem do mediów społecznościowych – dzięki temu zyskują większą siłę także ruchy, które podważają fakty naukowe.
Można powiedzieć, iż skoro rośnie liczba zwolenników, to automatycznie rośnie też liczba sceptyków. Taka równowaga. W końcu kosmos uczy nas, iż wszystko dąży do balansu. Ja jednak stawiam na naukę – a nie na „żółte napisy”.
MMK: A gdyby miał Pan polecić osobom początkującym jakąś literaturę albo filmy?
BS: Przede wszystkim fora astronomiczne. YouTube jest dziś pełen poradników – od absolutnych podstaw po bardziej zaawansowane zagadnienia. choćby polscy twórcy przygotowują świetne materiały, w których tłumaczą, jak zacząć przygodę, na co zwrócić uwagę przy wyborze sprzętu, jakie są różnice między teleskopami.
Możliwości rozbudowy sprzętu jest mnóstwo, więc takie praktyczne wskazówki są bardzo cenne. W Polsce istnieje też duże forum Astropolis, gdzie można znaleźć ogrom wiedzy. jeżeli chodzi o książki, powiem szczerze: sam już literatury specjalistycznej nie śledzę. Książki trochę odeszły do lamusa, bo wszystko przeniosło się do internetu.

fot. Bartosz Strasz
Ostatnio wróciłem jedynie do książki o gwiazdozbiorach, którą dostałem w wieku sześciu lat. Była dla mnie sentymentalną podróżą, ale dzisiaj większość wiedzy zdobywa się cyfrowo.
Uważam, iż wejście w społeczność pasjonatów astronomii czy astrofotografii i bezpośrednia wymiana doświadczeń daje o wiele więcej niż jakakolwiek literatura. Sam, kiedy napotykam problemy czy trudności, kontaktuję się ze znajomymi albo piszę na forum. To środowisko nie działa na zasadzie konkurencji – wręcz przeciwnie, każdy chętnie pomaga. jeżeli tylko ktoś zna odpowiedź, podpowiada. Czasami samemu wpada się na pomysł, którym warto później się podzielić, żeby inni mieli łatwiej. Bo problemów i wyzwań po drodze naprawdę może być mnóstwo.
MMK: A o ile ktoś chciałby spotkać się z grupą miłośników astronomii poza siecią?
BS: Najbliższe koło Polskiego Towarzystwa Miłośników Astronomii kojarzę w Poznaniu. Lokalnie mam kontakt z ludźmi, którzy również pasjonują się astronomią, ale nie każdy ma ochotę na spotkania. Część osób woli działać w zaciszu domowym, prowadzić obserwacje czy sesje fotograficzne na własną rękę.
Na chwilę obecną w naszej najbliższej okolicy nie istnieje żadna formalna grupa czy klub. A szkoda, bo gdyby ktoś chciał rozwijać tego typu strukturę, ja sam chętnie bym się w to włączył – oczywiście na tyle, na ile czas pozwoli.
MMK: Jakie są Pana największe marzenia astronomiczne?
BS: Częściowo swoje marzenia już spełniłem – mam teleskop i sprzęt, który pozwala mi zobaczyć to, co zawsze chciałem. Udało mi się zbudować zestaw do astrofotografii, za pomocą którego mogę obrazować obiekty nieba w taki sposób, o jakim marzyłem jako dziecko.
To może nie marzenie w ścisłym tego słowa znaczeniu, bo marzenie kojarzy się z czymś prawie niemożliwym, ale na pewno ogromna satysfakcja. jeżeli miałbym sobie czegoś życzyć, to dalszej rozbudowy bazy sprzętowej.
Pamiętam, jak jeden znajomy ostrzegał mnie na początku:

fot. Bartosz Strasz
„Uważaj, bo to wciąga i to nie jest tania pasja”.
Miał absolutną rację. Kiedy człowiek zrobi już pierwszy krok, gwałtownie się w to angażuje – i wtedy rzeczywiście staje się to kosztownym hobby.
MMK: Jak daleko w kosmos można zajrzeć przy użyciu takiego sprzętu w domowych warunkach?
BS: Zawsze ogranicza nas to, co mamy w danym momencie. Mój teleskop nie ma bardzo długiej ogniskowej, ale i tak pozwala zobaczyć naprawdę wiele. W zasadzie możliwości są ogromne – to kwestia zmontowania odpowiedniego zestawu. Pasjonaci, którzy mają zarówno zasobny portfel, jak i dużą wiedzę, potrafią samodzielnie budować ogromne teleskopy, sięgające znacznie dalej niż mój przydomowy sprzęt.
MMK: Co w kosmosie, co Pan zobaczył, wywołało w Panu największe emocje?
BS: Trudno mi wskazać jedno wydarzenie. Każde przynosi ogromną euforia – czy to zorza polarna, czy deorbitacja Falcona. choćby każde zdjęcie, które uda mi się poskładać, pokazujące paletę kolorów jakiejś galaktyki, daje mi wielką satysfakcję. To są emocje, których nie da się porównać.



![[QUIZ] Niezwykłe światy, kultowi bohaterowie. Podejmiesz wyzwanie?](https://i.iplsc.com/-/000LT5DOGFQG45DI-C461.jpg)




