„(…) – Zostałam wyłowiona ze szkoły muzycznej. Ekipa złożona z paru osób z produkcji chodziła po szkołach i trafiła do szkoły muzycznej – opowiadała Monika Rosca, odtwórczyni roli Nel. Dyrektor skierował filmowców do klasy trzeciej, w której uczyła się wówczas Rosca. – W ogóle w niczym nie przypominałam Nel, ani nie miałam długich włosów, ani nie byłam wysoka, byłam bardzo mała, taka filigranowa, najmniejsza w klasie. Razem z kilkoma innymi dziewczynkami otrzymała zaproszenie na zdjęcia próbne do Warszawy (…). Decyzja producentów filmowych i reżysera filmu, żeby to właśnie ona zagrała Nel, miała dla niej poważne konsekwencje. Rosca w momencie wygrania castingu miała tylko 10 lat, chodziła do szkoły, a jej mama nie chciała się zgodzić na udział córki w filmie. – (…) Pamiętam, iż reżyser razem z operatorem przyjechał do mnie do domu, żeby poznać moją rodzinę. I była rozmowa na ten temat. Ja w tych rozmowach nie uczestniczyłam. Na planie zdjęciowym zawsze towarzyszyła jej mama.
– Potrzebowałam opieki, byłam niepełnoletnia (…). Rosca powiedziała, iż reżyser filmu, Władysław Ślesicki, był wrażliwym i wspaniałym człowiekiem. – Myślę, iż polubił mnie, bo widział, iż chciałam się naprawdę jak najlepiej wywiązać z tego zadania, nigdy nie kaprysiłam, ale to było porozumienie między nami. W filmie były sceny, które stanowiły duże wyzwanie dla niej i dla Tomasza Mędrzaka, który zagrał Stasia. – Dla mnie taką próbą było polewanie deszczem w nocy, kiedy musieliśmy siedzieć na drzewie i polewarka imitowała burzę. Tak się zaczyna druga część filmu. To było niemiłe, ale oczywiście sprostałam temu. Dla mnie to była po prostu przygoda, byłam przecież dzieckiem (…)”.