Przyroda od niepamiętnych czasów służy artystom zarówno jako źródło ukojenia, jak i zagrożenia. U debiutującej za kamerą Ishany Shyamalan dualizm ten widzimy już w sekwencji otwierającej "The Watchers": rozbuchana, zapierająca dech zieleń irlandzkiego lasu, którą możemy podziwiać w ujęciach z lotu ptaka, ustępuje miejsca labiryntowi nagich pni, gdy schodzimy na ziemię. Uciekające w panice zwierzęta i dziwne, antropomorficzne instalacje z tablicami informującymi, iż weszliśmy na drogę bez powrotu, podbijają nastrój tajemniczości i grozy. Kontrast ten doskonale oddaje intencje młodej reżyserki. Próbuje ona podbić grozę baśni, zapraszając nas do innego, mrocznego świata przyciągającego "zagubione dusze".
Taką osobą z pewnością jest Mina (Dakota Fanning). Poznajemy ją, gdy siedząc za ladą sklepu zoologicznego, rysuje w szkicowniku. Niezręczność jej interakcji z szefem i entuzjazm, z jakim podejmuje się przetransportowania do oddalonego o wiele godzin drogi Belfastu okazu rzadko spotykanej papugi, każą nam sądzić, iż dopiero zapuszcza korzenie w nowym miejscu. gwałtownie dowiadujemy się, iż jej wycofanie wynika z traumy z przeszłości – śmierci matki, o którą mimo upływu lat wciąż się obwinia. Nie mogąc znieść własnego towarzystwa, ucieka w fantazje o byciu kimś innym. Niestety peruka, wydekoltowana sukienka i zmyślone naprędce imiona pozwalają zapomnieć o sobie tylko na krótką chwilę.
Tajemniczy dom w głębi lasu, do którego trafia bohaterka, jest dla niej podwójną pułapką. Choć dziewczyna buntuje się przeciwko strzeżonym przez Madeline (Olwen Fouéré) zasadom, fizyczne ograniczenie wolności wydaje się dla niej mniej dotkliwe niż codzienna (a raczej conocna) konieczność konfrontacji z samą sobą. Wszyscy mieszkańcy dziwnego budynku po zachodzie słońca muszą bowiem ustawić się przed zamieniającym się w lustro weneckie oknem i pozwolić patrzeć na siebie tytułowym Obserwatorom – upiornym istotom o niejasnej motywacji. Nie mogąc uciec od widoku własnej twarzy, Mina każdej nocy przeżywa swoją udrękę na nowo.
Gdyby Ishana Shyamalan zdecydowała się poprzestać na demonach w głowie bohaterki i stosunkach między nią a jej przymusowymi współlokatorami, "The Watchers" mogłoby być całkiem udaną produkcją. Niestety nazwisko zobowiązuje. Gdy wzorem sławnego ojca, twórcy takich filmów jak "Szósty zmysł" czy "Osada", reżyserka wprowadza do swej historii elementy nadprzyrodzone, ze ścieżki prowadzącej do intrygującego thrillera psychologicznego, wkraczamy na drogę bez powrotu do przeciętnego horroru. Oczywiście istnieją dzieci sławnych rodziców, które potrafią kontynuować ich dziedzictwo, nie zatracając przy tym własnego głosu – doskonałym przykładem jest "Possessor" Brandona Cronenberga – ale niestety to nie ten przypadek.
Biorąc pod uwagę miejsce akcji, można ironicznie stwierdzić, iż im dalej w las, tym więcej drzew. Kolejne twisty fabularne nie tylko nie zaskakują, ale wręcz irytują. Nie wiedząc, gdzie postawić kropkę, reżyserka dopowiada kolejne zakończenia, brnąc w rozważania o dualistycznej naturze człowieka – tyle iż nie odkrywa niczego nowego. Wiecie, każdy z nas jest trochę zły, ale też trochę dobry, grunt to nie podcinać sobie skrzydeł. Choć Dakota Fanning dwoi się i troi – dosłownie; sprzyjają temu ujęcia z lustrem – by wyciągać coś ze swojej bohaterki, mamy wrażenie, iż to postać niepełna, niedokończona. choćby w duecie z charyzmatyczną Olwen Fouéré, której bohaterka mogłaby być dla Miny figurą matki, wypada blado.
Być może młoda twórczyni, która asystowała sławnemu ojcu na planie "Old", nie czuje się jeszcze na tyle pewnie, by wyjść spod jego skrzydeł. Z pewnością nie pomaga jej też presja, jaką niesie ze sobą znane nazwisko i zestaw skojarzeń, jakie idą z nim w parze. "The Watchers" bardziej niż autorski projekt wygląda jak wariacja na temat "Osady". I o ile nie jest to najgorszy punkt odniesienia (a w każdym razie znacznie lepszy niż wspomniane "Old"), o tyle filmowi brakuje oryginalności. Ładnie skomponowane kadry to zdecydowanie za mało, by się obronić. Na razie Ishana Shyamalan jest jedynie epigonką swojego ojca.
Taką osobą z pewnością jest Mina (Dakota Fanning). Poznajemy ją, gdy siedząc za ladą sklepu zoologicznego, rysuje w szkicowniku. Niezręczność jej interakcji z szefem i entuzjazm, z jakim podejmuje się przetransportowania do oddalonego o wiele godzin drogi Belfastu okazu rzadko spotykanej papugi, każą nam sądzić, iż dopiero zapuszcza korzenie w nowym miejscu. gwałtownie dowiadujemy się, iż jej wycofanie wynika z traumy z przeszłości – śmierci matki, o którą mimo upływu lat wciąż się obwinia. Nie mogąc znieść własnego towarzystwa, ucieka w fantazje o byciu kimś innym. Niestety peruka, wydekoltowana sukienka i zmyślone naprędce imiona pozwalają zapomnieć o sobie tylko na krótką chwilę.
Tajemniczy dom w głębi lasu, do którego trafia bohaterka, jest dla niej podwójną pułapką. Choć dziewczyna buntuje się przeciwko strzeżonym przez Madeline (Olwen Fouéré) zasadom, fizyczne ograniczenie wolności wydaje się dla niej mniej dotkliwe niż codzienna (a raczej conocna) konieczność konfrontacji z samą sobą. Wszyscy mieszkańcy dziwnego budynku po zachodzie słońca muszą bowiem ustawić się przed zamieniającym się w lustro weneckie oknem i pozwolić patrzeć na siebie tytułowym Obserwatorom – upiornym istotom o niejasnej motywacji. Nie mogąc uciec od widoku własnej twarzy, Mina każdej nocy przeżywa swoją udrękę na nowo.
Gdyby Ishana Shyamalan zdecydowała się poprzestać na demonach w głowie bohaterki i stosunkach między nią a jej przymusowymi współlokatorami, "The Watchers" mogłoby być całkiem udaną produkcją. Niestety nazwisko zobowiązuje. Gdy wzorem sławnego ojca, twórcy takich filmów jak "Szósty zmysł" czy "Osada", reżyserka wprowadza do swej historii elementy nadprzyrodzone, ze ścieżki prowadzącej do intrygującego thrillera psychologicznego, wkraczamy na drogę bez powrotu do przeciętnego horroru. Oczywiście istnieją dzieci sławnych rodziców, które potrafią kontynuować ich dziedzictwo, nie zatracając przy tym własnego głosu – doskonałym przykładem jest "Possessor" Brandona Cronenberga – ale niestety to nie ten przypadek.
Biorąc pod uwagę miejsce akcji, można ironicznie stwierdzić, iż im dalej w las, tym więcej drzew. Kolejne twisty fabularne nie tylko nie zaskakują, ale wręcz irytują. Nie wiedząc, gdzie postawić kropkę, reżyserka dopowiada kolejne zakończenia, brnąc w rozważania o dualistycznej naturze człowieka – tyle iż nie odkrywa niczego nowego. Wiecie, każdy z nas jest trochę zły, ale też trochę dobry, grunt to nie podcinać sobie skrzydeł. Choć Dakota Fanning dwoi się i troi – dosłownie; sprzyjają temu ujęcia z lustrem – by wyciągać coś ze swojej bohaterki, mamy wrażenie, iż to postać niepełna, niedokończona. choćby w duecie z charyzmatyczną Olwen Fouéré, której bohaterka mogłaby być dla Miny figurą matki, wypada blado.
Być może młoda twórczyni, która asystowała sławnemu ojcu na planie "Old", nie czuje się jeszcze na tyle pewnie, by wyjść spod jego skrzydeł. Z pewnością nie pomaga jej też presja, jaką niesie ze sobą znane nazwisko i zestaw skojarzeń, jakie idą z nim w parze. "The Watchers" bardziej niż autorski projekt wygląda jak wariacja na temat "Osady". I o ile nie jest to najgorszy punkt odniesienia (a w każdym razie znacznie lepszy niż wspomniane "Old"), o tyle filmowi brakuje oryginalności. Ładnie skomponowane kadry to zdecydowanie za mało, by się obronić. Na razie Ishana Shyamalan jest jedynie epigonką swojego ojca.