Nareszcie.
Wychodząc za mąż, Kasia choćby nie przypuszczała, iż jej nowo upieczony mąż, Marek, ma zgubny nałóg. Nie byli razem długo Marek gwałtownie się oświadczył, i to w stanie lekkiego upojenia.
Kasieńka, wyjdź za mnie powiedział, a oddech zdradzał woń alkoholu.
Marek, piłeś? I w takim stanie mi to proponujesz? Kasia nie była zbyt oburzona. W końcu marzyła o małżeństwie, prawie wszystkie koleżanki już były zamężne.
No bo z radości, wiesz? Nie odmówisz, prawda? śmiał się. No to jak, jaka twoja odpowiedź?
Dobrze, zgadzam się. Ale pod warunkiem, iż nie będziesz często pić. Tylko od święta.
No o to mi chodzi! Tylko od święta. A dzisiaj święto przecież się oświadczyłem!
Młoda i naiwna Kasia nie wnikała głębiej. Nie wiedziała, iż ojciec Marka całe życie pił. Może to i na syna wpłynęło, zwłaszcza iż czasem proponował mu herbatkę z kieliszeczka.
Anna, matka Marka, denerwowała się, gdy mąż nalewał synowi.
Sam się trujesz, a teraz jeszcze syna uczysz mówiła, ale mąż tylko się śmiał.
Zamknij się, kobieto. Marek to chłop, musi umieć pić.
Po ślubie młodzi zamieszkali w kawalerce Kasi, którą dostała w spadku po babci. Z początku było dobrze. Marek pracował, czasem wracał podchmielony, ale zawsze miał powód.
Wojtek stawiał, syn mu się urodził nie wypadało nie wypić, sam Pan Bóg by kazał. Jurek miał urodziny, a Piotrek podwiózł deski na działkę i nas ugościł powodów było mnóstwo, wszystkie ważne.
Kasia urodziła syna, Filipka. Marek pił dalej. Do domu wracał późno, do dziecka nie podchodził.
Czemu się nim nie zajmujesz? To twoje dziecko mówiła z wyrzutem.
Samas mówiłaś, żebym na niego nie chuchał wódą odpowiadał.
Przestań pić. Ile można o tym gadać? prosiła.
Minęło osiem lat. Marek pił już niemal codziennie. Wyrzucili go z jednej pracy, potem z drugiej. Teściowa Kasi martwiła się. Widziała, iż synowa jest dobrą kobietą, szanowała ją i Kasia odwzajemniała to uczucie.
Kasia tyle lat walczy z jego nałogiem, a on nie przestaje. Z roku na rok jest tylko gorzej zwierzała się starszej siostrze.
No właśnie, Aniu. Szkoda mi Kasi taka dobra żona i matka potakiwała siostra.
Minęły kolejne dwa lata. Filipek był w trzeciej klasie. Kasia niemal sama utrzymywała rodzinę Marek nie pracował, choć teściowa wspomagała finansowo i kupowała wnukowi ubrania. Marek nie był już tym przystojnym chłopakiem sprzed lat. Opadł z sił, stracił połowę zębów w bójkach i upadkach, włosy przerzedziły się. Najgorsze jednak, iż nie czuł nic ani do żony, ani do syna.
Kasia, rozwiedź się z tym Markiem i wyrzuć go. Jak ty to znosisz? mówiła matka, współpracownicy z pracy, sąsiedzi. Wszyscy widzieli, co się dzieje.
Ale Kasia żal było nieudacznika. Miała dobre serce żałowała choćby bezdomnych kotów i psów, a cóż dopiero męża. Myślała tylko o Filipku. Syn widział ojca pijanego, nie szanował go, żyli obok siebie obojętnie. Kasia zaczęła myśleć o rozwodzie.
Powiedziała o tym teściowej.
Anno, nie mam już sił. Rozwodzę się z Markiem.
Kasieńka, może go leczyć? Może będzie lepiej? matka żałowała syna.
Ile razy leczyliscie waszego męża? I co? Po chwili znowu to samo. Nie chcę, żeby Filipek poszedł w jego ślady. Lepiej, żeby go nie widział. Wyrzucę Marka niech idzie, gdzie chce.
A gdzie on pójdzie? No do nas. O Boże, co tu się zacznie Anna załamała ręce.
Prawda była taka, iż Kasia zdecydowała się na rozwód, bo zakochała się w koledze z pracy, Łukaszu. Ukrywała to uczucie głęboko. Nikt się nie domyślał choćby on.
Łukasz pojawił się w biurze dwa miesiące temu. Kasia od pierwszego wejrzenia poczuła, jak serce jej przyśpiesza. Przystojny, niebieskooki blondyn o krótkiej fryzurze i szczerym uśmiechu urzekł ją. I nie tylko ją. Samotne koleżanki też zaczęły się krzątać, gdy dowiedziały się, iż Łukasz jest po rozwodzie i przeprowadził się z innego miasta. Zamieszkał u ojca.
Choć miał 34 lata, traktował kobiety z szacunkiem, choćby te, które otwarcie proponowały randki. Tylko się uśmiechał i grzecznie odmawiał.
Dzisiaj nie mogę, przepraszam mam zajęty wieczór.
Niektóre kobiety, urażone jego obojętnością, plotkowały za jego plecami, ale Łukasz trzymał fason i był dla wszystkich jednakowo miły.
Kasia podała o rozwód i oznajmiła mężowi:
Marek, rozwodzimy się. Dokumenty już złożyłam. Zabierz swoje rzeczy i wynoś się. Dwie torby stoją w przedpokoju.
Marek spojrzał na nią tępo. Wiadomość go nie zasmuciła. Wziął torby i poszedł do rodziców.
Wiem, iż dawno przestałam się dla niego liczyć myślała po jego wyjściu. Teraz zacznie się nowe życie. Nauczę się ufać mężczyznom i przyjmować ich zaloty. Kiedyś to się zdarzy.
I zdarzyło się. Pewnego dnia, gdy wychodziła z pracy, Łukasz ją zatrzymał.
Kasia, idziesz do domu? Masz chwilę?
Idę. Mam, a co? zdziwiła się, a policzki jej zarumieniły się.
Chciałem cię zaprosić na kolację. Porozmawiamy. W biurze nie chce Chodźmy, pokażę ci miejsce, gdzie serwują najlepsze pierogi w Warszawie uśmiechnął się Łukasz, a Kasia, czując, jak lód w jej sercu topnieje, skinęła głową i spojrzała w przyszłość bez strachu.