Sebastian Gabryel: W ramach przyznanego stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego realizujesz „Gmach” – projekt będący zbiorem sześciu obrazów. Co prezentują?
Maryna Sakowska*: Ten projekt to adekwatnie kontynuacja mojej wcześniejszej serii obrazów i rysunków, przedstawiających wymyślone przeze mnie konstrukcje, łączące architekturę historyczną i współczesną, a także inne elementy, będące nawiązaniami do różnych tekstów kultury.
Architekturą, która mnie najbardziej interesuje, są właśnie „gmachy”, budynki zamków czy katedr, symbole władzy, siedziby instytucji.
Maryna Sakowska, fot. Katarzyna Streicher
Jednak w moich pracach ulega ona dekonstrukcji i przetworzeniu. Ostatecznie gmachy zamieniają się w swoje atrapy, jak z placu zabaw. W ramach projektu stypendialnego maluję konstrukcje inspirowane architekturą zamków Wielkopolski, a także ich historią i współczesnym kontekstem, w jakim funkcjonują. Interesuje mnie przenikanie się tego, co współczesne, z tym, co przeszłe. Jednocześnie próbuję dokonać subiektywnej syntezy doświadczenia danego miejsca. Te wyimaginowane konstrukcje z moich obrazów traktuję trochę jak jakiś umowny, stworzony przeze mnie architektoniczny model struktury umysłu, która przechowuje wspomnienia oraz w której powstają ścieżki skojarzeniowe pomiędzy – niekiedy pozornie nieprzystającymi – obrazami, pojęciami, zjawiskami. To próba uporządkowania i unaocznienia tego, co abstrakcyjne – sposobu, w jaki porządkujemy wiedzę czy pamięć o czymś, a jednocześnie próba odnalezienia związków między czasem odległymi elementami, np. tekstami kultury z zupełnie różnych epok dziejowych.
SG: Przyglądając się dziś tkance miejskiej architektury w Wielkopolsce, co widzisz przede wszystkim?
MS: Interesuje mnie przenikanie się różnych stylów, narracji i doświadczeń, które odbijają się w tkance miejskiej. Miasto-palimpsest. Dostrzegam też, iż dzięki architektury kształtujemy swoją tożsamość: np. narodową czy klasową, realizujemy też jakieś wyobrażenia czy aspiracje. Weźmy na przykład niefortunną „rekonstrukcję” Zamku Przemysła, który był dwukrotnie zniszczony – przez pożar w XVI wieku i w wyniku wojny w XVIII wieku. Plany rekonstrukcji tego zamku były podyktowane między innymi chęcią „zrównoważenia” dominacji poniemieckiego Zamku Cesarskiego w tkance miejskiej i przypomnienia mieszkańcom Poznania o piastowskich korzeniach tego miasta.
Zamek Przemysła jest dla mnie szczególnie ciekawym przykładem „rekonstrukcji”, która się nie powiodła – jest zupełnie niezgodna z historycznymi realiami i przypomina bardziej atrapę zamku rodem z wesołego miasteczka.
Na przykład wieża jest znacznie wyższa niż w przypadku zamku z XIII wieku. Przypuszczam, iż miasto chciało, by rekonstrukcja zamku była monumentalna – bliższa skali Zamku Cesarskiego – i widoczna z wielu punktów.
SG: Zachowanie historycznej architektury i tworzenie nowoczesnych, ahistorycznych struktur to dwa zupełnie różne podejścia, które wpływają na tożsamość miasta. Tu najważniejszy jest po prostu złoty środek, czy może coś więcej?
MS: Na to pytanie jest mi trudno odpowiedzieć, ponieważ nie jestem ani architektem, ani urbanistą. Jako artystkę interesuje mnie intertekstualność, przenikanie się różnych narracji i doświadczeń, które odbijają się w tkance miejskiej. Intuicyjnie najbliższa mi jest myśl Jane Jacobs, która opowiadała się za różnorodnością miejską, między innymi sąsiadowaniem budynków w różnym wieku i stylu, a także przeciwko modernistycznemu planowaniu. Wobec tego nie mam żadnych gotowych rozwiązań i nie wiem też nic o „złotym środku”.
SG: Jak sama podkreślasz, twoje malarstwo „wkracza w przestrzeń”. Dlaczego tak bardzo lubisz w nią wchodzić jako artystka? Czego w niej szukasz?
MS: To „wchodzenie w przestrzeń”, o którym mówisz, to praktyka znana jako „malarstwo w poszerzonym polu”, czyli malarstwo, które przekracza dwuwymiarowość powierzchni płótna, tym samym podważając swoje historyczne pryncypia. Mnie akurat najbardziej zajmuje świat w wymiarze 2,5D, czyli zawieszony pomiędzy pełnowymiarową rzeźbą a tradycyjnym, dwuwymiarowym malarstwem na płótnie. Może dlatego, iż interesują mnie takie niepełne jakości: świat z kawałka tkaniny czy dykty, jak w teatralnej scenografii czy w wesołym miasteczku. Albo zamek zbudowany z drapaka dla kota i kilku desek, z cegiełkami wymalowanymi na kawałku płyty wiórowej.
Nawet moje ostatnie prace rysunkowe i malarskie, które czysto technicznie są zupełnie płaskie, są projektami potencjalnych modeli konstrukcyjnych w aksonometrii – w rzeczywistości niemożliwych do wybudowania, ale nie o to tu chodzi.
Osobną kategorią moich prac są obrazy namalowane na nietypowych podobraziach, czyli przedmiotach codziennego użytku, znalezionych na ulicy, np. cykl obrazów mieczy namalowanych na deskach do prasowania. Tutaj już samo podobrazie ma znaczenie konceptualne i tworzy kontekst dla tego, co na nim namalowane. Poszerzanie malarstwa o działania na pograniczu rzeźby czy instalacji zapewnia mi nieustanną zabawę z materią i znaczeniami.
SG: Swoje obrazy tworzysz na wyjątkowych zasadach – zawłaszczenia, zniekształcenia, powtórzenia. Nie wiem, czy to słuszny trop, ale czuję w tym jakiś uwalniającą energię. Ty malarstwem chcesz coś z siebie zrzucić?
Maryna Sakowska, fot. Katarzyna Streicher
MS: Czasem chcę coś zrzucić, czasem coś zrozumieć. zwykle obie te rzeczy naraz. Możliwe, iż powtórzenie jako metoda w jakiś sposób temu służy – tak długo powtarzam jakiś motyw, dopóki go nie przetrawię. W jakiś sposób jest to paradoksalne, bo często ta postmodernistyczna praktyka zawłaszczenia, o której mówisz, służy mi do snucia całkiem osobistych opowieści i przerabiania swoich intymnych doświadczeń. Z kolei zniekształcenie jest naturalną konsekwencją życia w świecie 2,5D.
SG: Zaciekawiły mnie twoje słowa o tym, iż tematy, które poruszasz w swoich pracach, zwykle wynikają z twoich osobistych doświadczeń, a jednocześnie malując, wiele zawłaszczasz – konsumujesz, trawisz, a potem wylewasz na płótno. A wylewasz rzeczy od anime i science fiction po poezję feministyczną. Gdybyś swoją twórczość miała zawęzić do jednej myśli, to jak by mogła brzmieć?
MS: Odpowiem „na okrętkę” – wolę nie zawężać swojej twórczości do jednej myśli, ponieważ uważam, iż ta wspomniana w pytaniu różnorodność referencji, a także tematów i mediów, z których korzystam w sztuce, jest atutem. Wynika ona z tego, iż interesuje mnie wiele rzeczy na raz, a moje fascynacje i inspiracje zmieniają się naturalnie wraz z wiekiem. Na tę zmianę mają wpływ zarówno osobiste przeżycia, jak i rzeczy, które w danym momencie konsumuję.
Czasem ten proces przyspiesza, czasem przebiega powoli. Czasem jest tak, iż po kilku latach w niespodziewany sposób zaczynam eksplorować ponownie motywy i tematy, które kiedyś porzuciłam.
Mówię, iż niespodziewany, bo coś nagle zostaje wygrzebane z odmętów pamięci i wyświetlone w mojej głowie. Duża w tym rola podświadomości i intuicji. Może dlatego interesuje mnie próba stworzenia jakiegoś modelu „architektury pamięci”, umysłowej struktury, w której kłębią się te wszystkie obrazy i referencje.
SG: Gdzie i kiedy będzie można obejrzeć twój „Gmach”?
MS: Na pewno przynajmniej część tego projektu będzie można zobaczyć podczas mojej solowej wystawy w poznańskiej galerii Łęctwo w 2024 roku. O dokładnej dacie będę informować. Zapraszam do śledzenia mojego profilu na Instagramie (@marynasakowska), na którym będzie można znaleźć aktualne informacje na temat tej wystawy oraz innych projektów, w których będę brać udział.
*Maryna Sakowska – artystka wizualna, której praca obejmuje szeroki zakres dziedzin, w tym pracę z tkaniną, malarstwem, instalacją oraz tekstem. Edukację artystyczną rozpoczęła na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu, gdzie w 2017 roku ukończyła studia na kierunku malarstwo. Następnie kontynuowała naukę na Akademii Sztuki w Szczecinie, zdobywając dyplom z multimediów w 2019 roku. W latach 2020–2021 zdobywała doświadczenie zawodowe jako asystentka w Pracowni Rzeźby Daniela Rycharskiego na tejże Akademii. Jej twórczość charakteryzuje się wykorzystaniem przestrzeni jako medium artystycznego wyrazu. Tworzy scenograficzne instalacje z tkaniny oraz malarskie rzeźby, korzystając z przekształconych obiektów znalezionych, takich jak przedmioty codziennego użytku, wzorzyste tkaniny czy meble. Prace te, skomponowane z elementów zawłaszczenia, zniekształcenia, nawarstwienia i powtórzenia, często opowiadają intymne historie o miłości, intymności, przemocy i stracie. W dziełach artystki odnajdują się echa jej osobistych doświadczeń, wzbogacone o nawiązania do szeroko pojętej kultury, od anime po poezję feministyczną i literaturę science fiction. Ostatnie prace skupiają się na badaniu przemocy wynikającej ze sztywnego binarnego podziału ról płciowych. Finalistka konkursu Gepperta w 2020 roku i trzykrotna finalistka konkursu Artystyczna Podróż Hestii w latach 2017, 2018 i 2019. Stypendystka Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury za 2022 rok.