W aktorstwie nic nie jest czarno-białe

tygodnikprzeglad.pl 1 tydzień temu

To piękny, ale wyniszczający od środka zawód, ma stres wpisany w DNA

Gabriela Muskała – aktorka, scenarzystka, dramatopisarka i reżyserka

Absolwentka i wykładowczyni łódzkiej Filmówki. Grała w teatrach łódzkich i warszawskich. Od 2019 r. związana z Teatrem Narodowym w Warszawie. Laureatka wielu prestiżowych nagród i wyróżnień, w tym czterech teatralnych Złotych Masek, filmowego Orła, głównej nagrody na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni czy Srebrnego Medalu Zasłużony Kulturze Gloria Artis. Uznanie i popularność przyniosły jej m.in. role w filmach: „Fuga” w reżyserii Agnieszki Smoczyńskiej (Muskała jest też autorką scenariusza) „7 uczuć” Marka Koterskiego czy „Moje córki krowy” Kingi Dębskiej.

Aktorka, która reżyseruje. Ktoś powie, iż ten mariaż niekoniecznie musi się udać. Słyszałaś komentarze w tym stylu? Jak na nie reagujesz?
– Na szczęście takie komentarze mnie ominęły. Nie słyszałam żadnych zarzutów, nikt też nie wyrażał wątpliwości pod moim adresem, choć w teorii każdy miałby do tego prawo, nigdy bowiem nie ukończyłam studiów reżyserskich. W dodatku od razu robię film pełnometrażowy, a przecież droga takiego „prawdziwego” twórcy filmu to są studia, asystowanie, krótki metraż, potem ewentualnie 30-minutowy film w Studiu Munka i dopiero pełna fabuła. Mówi się, iż na prawdziwy debiut trzeba sobie zasłużyć. A ja, do tej pory aktorka, wypuszczam właśnie do kin mój pierwszy pełnometrażowy film! Pewnie rozumiałabym głosy krytyczne. Kiedy jednak przystępowałam do „Błaznów”, nie miałam w sobie lęku, iż nie podołam. Doskonale wiedziałam, o czym chcę opowiedzieć i w jaki sposób.

Jak się czułaś z tym, iż to ty jesteś teraz tą osobą, która ma pełnię władzy? Że to od ciebie zależą losy początkujących aktorów i aktorek?
– Jedyne, co czułam w związku z tym, to odpowiedzialność. Mam taką osobowość, iż nie grozi mi zachłyśnięcie się władzą, a zwłaszcza związane z tym ewentualne niestosowne zachowania. Aczkolwiek „niedostatek” cech przywódczych spowodował, iż czasami musiałam budzić do walki moją słabą asertywność, by przekonująco i skutecznie powiedzieć: „Stop! To ja jestem reżyserką i mam tu ostatnie zdanie”. Stawianie zdrowych granic również musiałam na planie wypracowywać. Ogromnie sobie cenię to, iż nieustannie mogę się uczyć, rozwijać, a „Błazny” okazały się dla mnie kolejnym poligonem. Niemniej jednak moje wieloletnie doświadczenie filmowe bardzo mi pomogło i dało poczucie pewności po tej drugiej stronie kamery. Na planie nie miałam wrażenia, iż się gubię czy iż nie podołam. Moja siła to też umiejętność współpracy z aktorami. Sama jestem przede wszystkim aktorką i umiem odczytać, czego inny aktor potrzebuje, by w pełni się otworzyć, aby jego emocje były autentyczne, a przy okazji nie skrzywdziły go prywatnie.

Nie każdy reżyser to potrafi. A jaki jest twój sposób na to, aby dotrzeć do swoich aktorów na planie?
– Zawsze staram się być otwarta i uważna, słuchać i odczytywać ich potrzeby. Reżyser powinien interesować się drugim człowiekiem, jego historią. A tym bardziej aktorami, którzy będą za chwilę przekaźnikiem jego intencji; materiałem, z którego ulepi swoje dzieło. Kiedy rozpoznamy noszony przez aktorów bagaż doświadczeń, będziemy wiedzieć, w jaki sposób pracować na ich emocjach, tak by jednocześnie dbać o ich dobrostan psychiczny. Gdy na planie dochodzi do manipulacji lub nadużyć względem aktorów, zawsze wynika to z pójścia na skróty, z osobistych frustracji reżysera lub braku empatii – albo z wszystkiego naraz, bo to najczęściej idzie w pakiecie.

Czyli całość sprowadza się do sztuki empatii.
– Istnieją wybitni reżyserzy, którym nie brakuje wyobraźni, geniuszu twórczego ani wiedzy technicznej, ale ci ludzie wciąż mają kłopot z rozgryzieniem tego nieszablonowego zjawiska, jakim są aktorzy. Frustracja wynikająca z nieumiejętności dotarcia do ich emocji i wydobycia z aktorów tego, co zakłada reżyser, to najprostsza droga do wykorzystania pozycji w hierarchii; reżyserzy wszak mają pełnię władzy nad aktorami. O tym także opowiada mój debiut. Scenariusz pisałam jeszcze przed rewolucją w łódzkiej Filmówce i innych instytucjach artystycznych w Polsce, ale już wtedy wiedziałam, iż opowiem m.in. o nadużyciach w tej branży.

Od dekady wykładałam improwizację w szkole aktorskiej w Łodzi

Ten artykuł przeczytasz do końca tylko z aktywną subskrypcją cyfrową.

Post W aktorstwie nic nie jest czarno-białe pojawił się poraz pierwszy w Przegląd.

Idź do oryginalnego materiału