VOLBEAT - God od Angels trust (2025)

powermetal-warrior.blogspot.com 1 tydzień temu

O "servant of the mind" duńskiej formacji Volbeat pisałem w superlatywach i wciąż uważam, iż to jeden z ich najlepszych albumów. Apetyt na nowy album Volbeat miałem spory. Raz iż ostatni album ukazał się 4 lata i dwa iż zawiesili wysoko poprzeczkę. "God of Angels trust" ukazał się 6 czerwca nakładem vertigo records. Odnoszę wrażenie, iż to album nieco słabszy. Nie jest to wpadka, bo band zawsze dba o jakość.


Brakuje mi komiksowych okładek zespołu. Nowa jakoś nie porywa. Brzmienie to już klasa sama w sobie. Każda płyta brzmi świetnie pod tym względem. Z nową nie jest inaczej. Miło jest znów usłyszeć głos Michaela Poulsena, który ma charyzmę i technikę. Momentami brzmi jak James Hetfield z Metalliki, ale ma swój styl który wyróżnia ten zespół. Od strony partii gitarowych też sporo się dzieje. Jest mrocznie k agresywnie. Jest też dużo rock'n rolla,ale odnoszę wrażenie iż materiał jest trochę słabszy od swojego poprzednika. Oczywiście to wciąż granie na wysokim poziomie.


Mamy 10 utworów i 44 minuty muzyki. Początek płyty rzuca na kolana i robi smaka a całość. Mamy rozpędzony i przebojowy "Devils are awake". Taki Volbeat to ja kocham. Mocny riff, agresywne partie gitarowe, mroczny klimat i dużo rock'n rolla. Dalej mamy ciężki i ponury " by a monsters hand" który czerpie wzorce z Metaliki czy mercyful fate. Brzmi to obłędnie, a ja chcę więcej. Kolejny killer na płycie to zadziorny "demonic depression" z wciągającym, rockowym refrenem. Bardzo fajnie buja nieco bardziej hard rockowy " in the barn of the goat...". Solidny jest "Time will heal" i nie powala na kolana jak pierwsze utwory. Więcej energii i agresji ma w sobie "Better be fueled than tamed". Prosty i łatwy w odbiorze kawałek, który zachwyca przebojowością. Dobrze prezentuje się nieco rockowy "lonely fields". W takiej stylizacji Volbeat zawsze błyszczał. Pomysłowy motyw przewodni robi robotę. Ostatni utwór to " Enlighten the disorder". To kolejny mocny punkt na płycie. Zadziorny riff, odpowiednia dynamika i wciągający refren.


Volbeat gra dalej swoje i wciąż robi to bardzo dobrze. Jest pazur, jest mrok i rock'n roll i nie brakuje też hitów. Zdarzają się słabsze momenty, ale całość dobrze prezentuje się i jest frajda z odsłuchu. Nie udało się przebić znakomitego poprzednika.


Ocena : 8/10



Idź do oryginalnego materiału