"Ukryty poziom" to "Miłość, seks i roboty" w wydaniu light – recenzja animowanego serialu Prime Video

serialowa.pl 1 godzina temu

Na Prime Video znajdziecie już pierwszych osiem odcinków animowanego serialu „Ukryty poziom”. Jak wypada antologia zainspirowana kultowymi grami wideo? Czy to kolejna udana „egranizacja”?

Powiedzmy krótko, bo i serial Prime Video do najdłuższych nie należy: nie. A przynajmniej niezupełnie. istotny jest jednak kontekst. W grudniu A.D. 2024 na adaptacje gier wideo patrzymy już nieco inaczej niż jeszcze przed paroma laty. Za sprawą takich wybornych produkcji, jak chociażby „The Last of Us” czy „Fallout„, poprzeczka dla tego typu tytułów zawisła wyjątkowo wysoko.

Ukryty poziom – o czym jest serial Prime Video?

Pod względem konkurencji serialowi „Ukryty poziom” czas premiery nie sprzyja zresztą ani trochę – w końcu miłośnicy gier dopiero co ucztowali przy 2. sezonie „Arcane„, który mimo pewnych pewnych narracyjnych skrótów uznać można chyba tylko i wyłącznie za ogromny sukces. Antologii od twórcy serialu „Miłość, śmierć i roboty„, Tima Millera, bliżej zaś do tego, z czym „egranizacje” kojarzyły się przed nadejściem wspomnianych streamingowych gigantów.

Współpracując z takim studiami jak Digic Group, Illusorium Studios czy Unit Image (większość z nich ma w dorobku filmowe „przerywniki” do popularnych gier wideo), Tim Miller, reżyser pierwszego „Deadpoola”, przygotował zbiór animowanych fabuł na motywach z m.in. „Unreal Tournament”, „Sifu”, „New World” i „Armored Core”.

„Ukryty poziom” (Fot. Amazon Prime Video)

Projekt zapowiedziano – przy gromkich owacjach fanów – podczas tegorocznej odsłony konwentu Gamescom. Miller, zapalony gamer, był na scenie osobiście, nie krył łez i mówił ładnie. Niestety, pierwsza połowa serialu (a niniejsza recenzja opisuje tylko te odcinki, które miały już premierę, a zatem: osiem z planowanych piętnastu) rozczarowuje – może właśnie dlatego, iż zrobiono na nią taki apetyt. Co zatem, za przeproszeniem, nie gra w animowanej serii?

Na początek: nie gra metraż. Poza osobą twórcy, odcinki „Ukrytego poziomu” dziedziczą po „Miłości, śmierci i robotach” czas trwania zamykający się w okolicach kwadransa, z odchyleniami w jednym i w drugim kierunku (najkrótszy odcinek liczy sobie niespełna siedem minut). I w antologii Netfliksa nie brakowało wprawdzie historii, którym tak miniaturowy format przeszkadzał w angażującym opowiadaniu, ale znacznie częściej serial wywiązywał się z zadania. W przypadku „Ukrytego poziomu” jest natomiast odwrotnie: odnajdziemy tu raptem dwa odcinki, które sprawnie łączą krótką formę z wciągającą treścią.

Co z pozostałymi? Składają się na nie przede wszystkim czysto pretekstowe fabuły, sklecone z z gatunkowych klisz, growych easter eggów i tyleż krwawych, co zwyczajnie monotonnych sekwencji akcji. Dobrym przykładem jest otwierający serię odcinek w świecie „Dungeons & Dragons”, w którym trudno dostrzec coś innego niż tylko szalenie schematyczne fantasy – i to pomimo gęstych odniesień do lore’u. I ten rozdział i kilka innych (np. odcinek „Locked In”, któremu niespecjalnie pomógł choćby grający główną rolę Keanu Reeves) kilka odróżnia zresztą od spotów reklamowych, których deweloperzy nie wykorzystali przy żadnej z branżowych prezentacji.

„Ukryty poziom” (Fot. Amazon Prime Video)

Zgodnie z programowym założeniem takich właśnie, promocyjnych cinematików, serial skupia się na prezentacji growych przysmaczków: w aurze samozachwytu dokręcanego efektem slow motion, ze zbliżeniami na świecące giwierki i kamerą wychwytującą drobiażdżki ze światów, które fani znają i kochają. Z jednej strony – jasne, czemu nie, w końcu to przede wszystkim dla miłośników gamingu jest ta seria. Z drugiej – widownia, która po pada sięga casualowo (do której, przyznaję bez bicia, zaliczam się i ja), albo taka, która z grami w ogóle ma nie po drodze, nie znajdzie w „Ukrytym poziomie” zbyt wiele punktów zaczepienia.

Ukryty poziom – które odcinki animacji są najlepsze?

Powiedziałbym, iż „Ukryty poziom” to zatem, przynajmniej w tej chwili – po ośmiu odcinkach, nieudany eksperyment. Tyle, że… nikt tu tak naprawdę nie eksperymentuje – i to nie tylko w odniesieniu do bardzo zachowawczych fabuł, a choćby od strony oprawy wizualnej. Większość animacji opiera się na podobnie realistycznym – czy wręcz fotorealistycznym – stylu, który mógłby ekscytować, gdyby – tak jak zwiastuny gier – obiecywał, iż i tak będzie wyglądała późniejsza rozgrywka.

Przy przeniesieniu do odrębnego medium, rozczarowuje jednak, iż nie pokuszono się o coś ciekawszego – czy choćby o większą różnorodność. Pod tym względem, jako jeden z niewielu, od reszty „Ukrytego poziomu” odcina się bazujący na bijatyce „Sifu” z 2022 roku odcinek „It Takes a Life”, w którym otrzymujemy całkiem intrygującą – choć uciętą w kluczowym momencie – historię nadprzyrodzonej zemsty w oprawie o ładnym, nieco klasyczniej „narysowanym” kroju.

„Ukryty poziom” (Fot. Amazon Prime Video)

Nie nazwałbym ich perełkami, ale jest w „Ukrytym poziomie” więcej odcinków, po których zostaje całkiem zdrowy apetyt na więcej – albo chociaż poczucie, iż zobaczyliśmy „prawdziwą” historię, a nie tylko swego rodzaju promocyjną zajawkę czy właśnie odrzucony zwiastun. Na top najlepszych odcinków serialu „Ukryty poziom” trafiłby z pewnością rozdział adaptujący franczyzę „Unreal Tournament”, który zgrabnie układa przed widzami narrację o uciskanych i uciskających: robocie Xanie Kriegorze, który prowadzi zbuntowane maszyny do rebelii przeciwko ludzkim opresorom (odcinek jest prequelem cyklu gier). Podobnie klimatycznie i całkiem wciągająco wypada odcinek pt.”And They Shall Know No Fear” odsyłający do kultowego uniwersum „Warhammera 40000” i pokazujący co wydarzyło się po wydarzeniach z gry „Space Marine 2”.

Ukryty poziom – czy warto oglądać serial Prime Video?

Bodaj najdziwniejszym pomysłem twórców – to komplement, podobnego ryzyka brakuje w innych odcinkach – jest natomiast interpretacja „Pac-Mana”. Arcade’owa zręcznościówka z lat 80. posłużyła w „Ukrytym poziomie” (pospieszonym – a jakże) odcinkiem w klimatach… survivalowego dreszczowca. Główną rolę odgrywa tu tajemniczy wojownik, który budzi się do życia nie wiedząc, kim naprawdę jest – i jaki ma cel. Przez egzotyczny labirynt, pełen duchów i upiornych bestii, prowadzi go obdarzona świadomością złota kula. Co ciekawe, pomimo oczywistych aluzji do „Pac-Mana”, odcinek jeszcze mocniej kojarzy się z mechaniką gier z gatunku RPG-ów rougelike albo z hardcorowym pod względem trudności cyklem „Dark Souls” – bazującym na łamaniu sobie zębów na kolejnych bossach, ciągłym powtarzaniu denerwujących poziomów i doskonaleniu zdolności.

„Ukryty poziom” (Fot. Amazon Prime Video)

Słowem podsumowania: czy warto obejrzeć „Ukryty poziom”? Choćby dla takich, okazjonalnych zaskoczeń jak „Pac-Man”? Fanów gier, które zaadaptowano w ciągu pierwszych ośmiu odcinkach serialu, nie trzeba ani przekonywać ani przestrzegać – i tak obejrzą. Choć większość prawdopodobnie gwałtownie odkryje, iż serial to bardziej obietnica bez pokrycia, niż zbiór wymarzonych adaptacji, który fanom sugerowano ze sceny na Gamescomie. Ot, niegroźna ciekawostka, w której obok usłyszmy znane głosy (obok Reevesa gra tu jeszcze m.in. Arnold Schwarzenegger) – do szybkiej konsumpcji i jeszcze szybszego zapomnienia. Przynajmniej do premiery drugiej połowy sezonu, która będzie 17 grudnia.

Ukryty poziom – kolejne odcinki 17 grudnia na Prime Video

Idź do oryginalnego materiału